Rafał Strzelec
Rafał Strzelec| 

Naruszenie przestrzeni nad Polską. Ekspert mówi, co chcieli osiągnąć Rosjanie

W ubiegły piątek (29 grudnia) polską przestrzeń powietrzną naruszyła rosyjska rakieta. Obiekt ten nie spadł jednak na nasze terytorium, ale opuścił je, co potwierdził wiceminister obrony narodowej Paweł Zalewski. Ekspert ds. bezpieczeństwa prof. Daniel Boćkowski uważa, że Rosjanie chcieli w ten sposób zebrać sporo informacji na temat funkcjonowania polskich służb.

Naruszenie przestrzeni nad Polską. Ekspert mówi, co chcieli osiągnąć Rosjanie
Żołnierze szukający rakiety (PAP, Darek Delmanowicz)

Sztab Generalny Wojska Polskiego poinformował 29 grudnia, że około godz. 7.12 od strony granicy z Ukrainą, doszło do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez obiekt, który po niecałych trzech minutach opuścił terytorium Polski.

Według informacji Sztabu WP byłą to rosyjska rakieta manewrująca. - Przez cały czas tor lotu rakiety był śledzony przez systemy radiolokacyjne, zarówno polskie, jak i sojusznicze. W gotowości do użycia pozostawały systemy obrony powietrznej. Ponadto w rejon przekroczenia przez rakietę polskiej przestrzeni powietrznej skierowane zostały samoloty F-16, które patrolowały ten obszar - informowano w komunikacie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Brawurowy atak na froncie. HIMARS-y zmiażdżyły rosyjską broń

Generał Wiesław Kukuła, szef Sztabu Generalnego WP potwierdził tego samego dnia, że rakieta opuściła polską przestrzeń powietrzną. Mimo tego polskie służby zostały zaangażowane w poszukiwania rakiety na terenie województwa lubelskiego. Niczego nie znaleziono. W sobotę (30 grudnia) poinformowano, że działania zakończono, a kolejne poszukiwania nie są planowane.

2 stycznia wiceszef MON Paweł Zalewski potwierdził w rozmowie z RMF FM, że polską przestrzeń naruszyła rosyjska rakieta i że wróciła ona na terytorium Ukrainy.

Przypomnijmy, że od momentu wybuchu wojny w Ukrainie zarejestrowano dwa podobne zdarzenia. Najpierw 15 listopada 2022 roku pocisk ukraińskiej obrony powietrznej uderzył w Przewodowie, gdzie zginęły dwie osoby. Następnie pod Bydgoszczą spadł rosyjski pocisk, który odnalazł przypadkowy przechodzień.

Ekspert o rosyjskiej rakiecie

Prof. Daniel Boćkowski, ekspert w dziedzinie bezpieczeństwa z Uniwersytetu w Białymstoku uważa, że to nie przypadek, iż rosyjska rakieta znalazła się nad Polską.

To był pocisk manewrujący, który miał zadaną trajektorię lotu. Ta trajektoria jest wpisywana w pocisk w momencie, kiedy przygotowywany jest atak. Ten przelot miał doprowadzić do większego przeciążenia obrony przeciwlotniczej, żeby atakować z najmniej spodziewanego kierunku. Rakiety sobie tak przypadkiem nie latają. One są wyposażone w systemy GPS, więc nie sądzę, żeby to był przypadek. To nie pierwszy raz, kiedy testowana jest Polska, a konkretnie NATO - mówi o zdarzeniu Boćkowski.

Jak przypomina, w przeszłości podobne naruszenie dotyczyły takich państw jak Mołdawia czy Rumunia. - Rosjanie zapewne chcieli sprawdzić działanie naszych systemów przeciwlotniczych radarowych, reakcji, bo to ważne. Zbiera się wtedy wiele cennych informacji. Chcieli także bardziej przeciążyć obronę przeciwlotniczą, w tym przypadku najprawdopodobniej w rejonie Lwowa - uważa nasz ekspert.

Dużo emocji wywołała reakcja polskich służb na informacje o rakiecie. Jedni twierdzą, że zachowały się one profesjonalnie. Inni twierdzą, że obiekt należało zestrzelić.

Mamy procedury, radary, systemy ostrzegania. Wiemy wszystko, co dzieje się zarówno po naszej, jak i po ukraińskiej stronie. Taki pocisk był zapewne śledzony. Wtargnął, oczywiście, tyle, że to są trzy minuty. Nawet samoloty, które były, zgodnie z prawem muszą dokonać wizualnej oceny obiektu, żeby go zniszczyć. No chyba, że obiekt może trafić w ważny obiekt cywilny lub wojskowy, wówczas jest to kwestia wyższej konieczności - ocenia prof. Boćkowski.

Ekspert ds. bezpieczeństwa zauważa, że przechwycenie takiej rakiety nie jest proste.

- Samoloty mogą spróbować dotrzeć do takiego obiektu, ale jeżeli widać, że opuści on naszą przestrzeń powietrzną i wystrzelone przez nas pociski też mogą ją opuścić, to pojawia się pytanie, czy wolno nam było tak zrobić. Jeżeli nie ma zagrożenia bezpośredniego to strzelanie tylko i wyłącznie, żeby go spróbować zniszczyć i pokazać, że my potrafimy nie zawsze jest celowe. Decyzję, żeby zostawić to i nie wystrzeliwać kolejnych rakiet, oceniam poprawnie - podsumowuje.

Rafał Strzelec, dziennikarz o2

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić