Niemcy chcą wysłać żołnierzy do Polski. Stanowcze słowa generała
Niemcy chcą wysłać żołnierzy Bundeswehry do Polski, by pomóc przy umocnieniach na granicy z Białorusią i Rosją. Generał Leon Komornicki studzi entuzjazm i wskazuje na priorytety.
Najważniejsze informacje
- Niemcy planują oddelegować kilkudziesięciu żołnierzy do prac inżynieryjnych w ramach Tarczy Wschód do końca 2027 r.
- Gen. Leon Komornicki uważa, że Polska powinna budować zapory własnymi siłami, a Niemcy mogą wesprzeć finansowo.
- Wojskowy krytykuje przesadne stawianie na kozły przeciwpancerne i zwraca uwagę na rosnącą rolę dronów i bomb szybujących.
Operacja Tarcza Wschód trwa od maja 2024 r. i obejmuje pas przygraniczny z Białorusią i Rosją. Jak podał rzecznik niemieckiego resortu obrony w rozmowie z "Bildem", Berlin planuje skierować do Polski kilkudziesięciu żołnierzy wojsk lądowych i wsparcia, którzy mają zająć się pracami inżynieryjnymi. Do planów odniosła się też niemiecka strona w kontekście wzmacniania wschodniej flanki NATO.
Miasto, które zniknęło. Tam toczy się akcja bestsellerowej powieści
Rzecznik niemieckiego ministerstwa obrony mówił, że żołnierze mieliby budować okopy, układać drut kolczasty i tworzyć bariery przeciwpancerne. Wyjazd nie wymaga zgody Bundestagu, ponieważ nie towarzyszy mu bezpośrednie ryzyko dla personelu. Według obecnych planów misja miałaby potrwać do końca 2027 r. To wkład w zabezpieczenie wschodniej granicy Polski w ramach Tarczy Wschód, którą Berlin postrzega jako element wzmacniania całej flanki sojuszu.
Niemcy chcą wysłać żołnierzy do Polski. "Poleganie na własnych siłach"
Były zastępca szefa Sztabu Generalnego WP, gen. Leon Komornicki, w rozmowie z "Faktem" podkreśla wagę samodzielności. - Największą wartością jest poleganie na własnych siłach i możliwościach - mówi wojskowy. Zaznacza, że o ile pojawiają się opinie o internacjonalnym wymiarze Tarczy, to on stawia akcent na obronę kraju. - Tarcza to przede wszystkim obrona Polski - dodaje, wskazując, że wsparcie partnerów nie powinno ograniczać rozwoju polskich zdolności.
Generał przyznaje, że rozumie potrzebę wzmacniania wschodniej flanki, ale ostrzega przed mieszaniem narracji o deeskalacji na linii Rosja–NATO z realnymi potrzebami obronnymi. Wskazuje, że w przypadku Niemiec preferowanym wkładem byłoby finansowanie, a nie zastępowanie polskich ekip. - To my powinniśmy zbudować ją własnymi siłami. Wynika to z wielu korzyści takiego działania, między innymi szkolenia - podkreśla. Dodaje, że odciążanie Polski mogłoby osłabić tempo postępu naszych formacji.
Niemcy powinni pomagać w innym miejscu?
W ocenie generała warto rozważyć przerzucenie części niemieckich mocy do państw bałtyckich, które także potrzebują rozbudowy zabezpieczeń. Zwraca też uwagę na skuteczność konkretnych rozwiązań technicznych. Krytycznie ocenia nadmierne stawianie na klasyczne przeszkody terenowe. - Jako dowódca krytycznie podchodzę do tak zwanych kozłów przeciwpancernych. Nie możemy zapominać, że Rosjanie koncentrują swoje ataki przy użyciu dronów i bomb szybujących - zaznacza.
Z wypowiedzi generała wybrzmiewa wniosek, że trzon Tarczy Wschód powinien pozostać w polskich rękach, a partnerzy mogą dołożyć cegiełkę, nie narzucając kierunku. Berlin deklaruje ograniczony kontyngent, który ma wesprzeć prace polowych inżynierów. Spór nie dotyczy potrzeby wzmocnienia granicy, lecz sposobu i priorytetów: budowania kompetencji u siebie, dobrania właściwych środków i traktowania bezpieczeństwa Polski jako sprawy pierwszoplanowej.