Niemcy piszą o pladze w Polsce. "Eksperci ostrzegają"
W Polsce działa co najmniej 35 tysięcy osób, które z detektorami metalu przeczesują lasy i pola w poszukiwaniu historycznych przedmiotów. Ich działania przykuły uwagę niemieckiej prasy.
Mitteldeutscher Rundfunk (MDR), niemiecki regionalny nadawca publiczny, przygotował artykuł w pełni poświęcony "pladze poszukiwaczy skarbów z Polski"
Choć dla wielu to niewinne hobby, eksperci ostrzegają, że niekontrolowana "poszukiwawcza gorączka" prowadzi do niszczenia bezcennych informacji archeologicznych - zaznaczono już na wstępie.
Dlaczego Niemcy nie chcą BLIKa? "Płatności wiążą się z geopolityką"
Następnie zauważono, że Konrad Wilk, szef Kaliskiej Grupy Eksploracyjnej, należy do nielicznej grupy poszukiwaczy, którzy współpracują z archeologami i działają legalnie. Zwrócono uwagę na to, że podczas jednego z wiosennych wyjazdów w okolice Kalisza natrafił na rzymski denar cesarza Wespazjana. Jego zespół ma na koncie liczne odkrycia, m.in. 6–7 tys. letnią siekierę z młodszej epoki kamienia czy fibulę z późnej epoki brązu.
Mamy zaprzyjaźnionych archeologów. Kiedy rok temu odkryliśmy miejsce pochówku, zgodnie z ich instrukcjami je zabezpieczyliśmy i czekamy na profesjonalne badania - wyjaśnił.
Według archeologów większość poszukiwaczy nie przestrzega żadnych standardów naukowych, a część działa wbrew prawu. Wiele osób szuka jedynie przygody, ignorując znaczenie kontekstu archeologicznego, który dla naukowców jest kluczowy.
W miejscu odkrycia są nie tylko metalowe przedmioty, ale też ceramika, materiały organiczne czy tekstylia. Sam obiekt bez kontekstu traci ogromną część wartości naukowej - wyjaśnił Wilk w rozmowie z niemiecką teleewizją.
"Nowicjusze szybko tracą zapał"
Dziennikarze z Niemiec zauważają, że Polsce działa co najmniej 35 tys. poszukiwaczy, choć sami twierdzą, że jest ich nawet 250 tys. Pomaga im w tym m.in. Związek Eksploratorów Polskich, który prowadzi kursy i portale dla pasjonatów.
Archeolodzy wskazują, że media często przedstawiają poszukiwaczy jako bohaterów w stylu Indiana Jonesa. Popularne programy telewizyjne i kanały YouTube mają przyciągać kolejnych amatorów, którzy wierzą, że na każdych poszukiwaniach czeka spektakularny artefakt.
W sieci wygląda to inaczej niż w rzeczywistości. Wiele wypraw kończy się zupełnie bez efektu, a nowicjusze szybko tracą zapał - ocenił tymczasem Wilk.