Olbrzymia tragedia w Międzyzdrojach. Mieszkańcy zabrali głos

217

Wciąż nie milkną echa po tragedii, która wydarzyła się w Międzyzdrojach. Kierowca samochodu osobowego marki audi wjechał w czteroosobową rodzinę. Zginęło małżeństwo i ich 7-letni syn. Ocalała jedynie 12-letnia córka. Świadkowie, do których dotarł dziennik "Fakt" opowiadają o całej dramatycznej sytuacji z ich perspektywy.

Olbrzymia tragedia w Międzyzdrojach. Mieszkańcy zabrali głos
Olbrzymia tragedia w Międzyzdrojach. Mieszkańcy zabrali głos (Facebook)

Wypadek, który zdarzył się w sobotę, przed świętami Bożego Narodzenia, zasmucił całą Polskę. Rozpędzone audi wjechało w rodzinę wracającą z zakupów.

Na miejscu zmarły trzy osoby - dorośli w wieku: 43 i 44 lat, oraz 7-letnie dziecko. 12-letnia dziewczynka w ciężkim stanie trafiła do szpitala w Szczecinie. Sprawca po uderzeniu w przechodniów zbiegł z miejsca wypadku, ale po dwóch godzinach, po policyjnej obławie przeprowadzonej w okolicy, trafił do aresztu.

Mężczyzna odpowie teraz za spowodowanie wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym i prowadzenia auta pod wpływem środków odurzających, za co grozi od 5 do 20 lat pozbawienia wolności. W jego organizmie wykryto narkotyki - 35-latek zażył tabletki ecstasy i dopalacz alfa-PHP. Sprawca wypadku został aresztowany.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: "Sanatorium miłości". Anita Nowicka zdradza, co myśli o dodatkach dla emerytów: "Ja mam 2600 zł emerytury"

O tragedii dużo mówi się także wśród okolicznych mieszkańców, do których dotarł dziennik "Fakt". Mówią o tym, że 35-latek nie urodził się w tym mieście, jednak przyjechał do niego, prawdopodobnie z Gdańska.

Mieszka niedaleko. Zna uliczkę, na której doszło do tragicznego wypadku. To nie jest żadna niebezpieczna ulica. Jest dobrze oznakowana - mówi jedna z osób.

Mieszkańcy Międzyzdrojów, do których dotarli dziennikarze mówią o tym, że przed wypadkiem widzieli, czy też słyszeli jadące z zawrotną prędkością audi.

Kilka ulic dalej słychać było ryk silnika - tłumaczą mieszkańcy, którzy nie zdążyli jednak zareagować.

Nietypowe doprowadzenie 35-latka do celi

Do szczecińskiej prokuratury policja doprowadziła 35-letniego mężczyznę niemal bez odzieży i w kasku ochronnym. Jak relacjonuje "Fakt", mężczyzna zdarł z siebie ubrania i nie chciał ich założyć, więc funkcjonariusze nie mieli innego wyjścia, jak poprowadzić go na czynności procesowe w takim stanie.

Sam wielokrotnie doświadczyłem tego jak zatrzymani potrafią być złośliwi; próbują opóźniać albo w inny sposób utrudniać wykonywanie czynności. Jestem przekonany, że tak samo było w tej sytuacji - tłumaczy popularny sierżant Bagieta.

To internetowy pseudonim byłego policjanta z Katowic, który nie tylko przybliża kulisy pracy funkcjonariusza, ale również na bieżąco analizuje najważniejsze sprawy w Polsce pod kątem prawnym i proceduralnym. Jego kanał na platformie YouTube subskrybuje obecnie 370 tys. osób.

Autor: JAR
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić