Opanowują zachodnią Polskę. Trafiły tu w latach 50. "Załamujemy ręce"
Szopy pracze coraz częściej pojawiają się w rejonie Odry i zaczynają stanowić poważny problem dla lokalnych społeczności. Jak donosi "Gazeta Lubuska", mieszkańcy zachodniej Polski alarmują o rosnącej liczbie tych zwierząt i ostrzegają przed ich szkodliwą działalnością.
Najważniejsze informacje
- Szopy pracze coraz częściej pojawiają się w okolicach Odry.
- Zwierzęta te mogą przenosić groźne choroby i wyrządzać szkody.
- Eksperci apelują o ostrożność i zgłaszanie spotkań z szopami.
Szopy pracze w Lubuskiem – nowe zagrożenie
W ostatnich tygodniach mieszkańcy terenów położonych wzdłuż Odry coraz częściej zgłaszają obecność szopów praczy. Choć te zwierzęta mogą wydawać się niegroźne i wręcz sympatyczne, w rzeczywistości bywają bardzo uciążliwe. "Początkowo myślałem, że to szczury, ale gdy się przyjrzałem, zobaczyłem, że to szopy" - powiedział jeden z mieszkańców w rozmowie z "Gazetą Lubuską".
Szopy nie wykazują strachu przed ludźmi, a ich obecność może prowadzić do poważnych problemów. Anna Malinowska z Lasów Państwowych ostrzega, że zwierzęta te mogą stanowić realne zagrożenie. "Są zagrożeniem zarówno dla zwierząt, jak i ludzi. Szybko się rozmnażają i niszczą gniazda ptaków" – zaznaczyła w rozmowie z "Gazetą Lubuską". Dodała też, że szopy mogą przenosić pasożyty, powodować choroby oczu, a także być nosicielami wścieklizny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wyjątkowe odkrycie na budowie. Szczątki mamuta przy S17
Szopy pracze, pochodzące z Ameryki Północnej, pojawiły się w Polsce w latach 50. XX wieku. Obecnie występują głównie na zachodzie kraju. Choć początkowo były objęte ochroną, od 2009 roku można je odławiać przez cały rok. Najwięcej przypadków zgłoszono w województwie lubuskim, zwłaszcza w rejonie Parku Narodowego "Ujście Warty" i w okolicach Nowej Soli.
Szopy pracze w Lubuskiem
Lokalni mieszkańcy skarżą się na szkody wyrządzane przez te zwierzęta. Szopy potrafią uszkodzić ogrodzenia, wyposażenie posesji, a nawet... rzucać kamieniami. "Czasami po nich nie ma co zbierać, załamujemy ręce, a przeganianie nic nie daje" – napisał Mikołaj, cytowany przez "Gazetę Lubuską".
Specjaliści przestrzegają, by nie próbować zbliżać się do szopów, dotykać ich ani łapać na własną rękę. W przypadku spotkania z dzikim osobnikiem należy niezwłocznie zawiadomić odpowiednie służby.