Sprawdzamy pogodę dla Ciebie...
Rafał Kuzak | 
aktualizacja 

Pieter Menten. Holenderski milioner okazał się nazistowskim zbrodniarzem

Pieter Menten był jednym z najbogatszych Holendrów. Przedsiębiorca i kolekcjoner sztuki cieszył się powszechnym poważaniem. W 1976 roku okazało się jednak, że blisko 80-letni mężczyzna to nazistowski zbrodniarz, odpowiedzialny za masakrę mieszkańców dwóch wsi na Kresach Wschodnich.

Pieter Menten. Holenderski milioner okazał się nazistowskim zbrodniarzem
Pieter Menten (przed procesem przeciwko niemu), 16 maja 1977 (Wikimedia Commons)

Menten przyszedł na świat w 1899 roku. Jego ojciec po I wojnie światowej zajął się handlem makulaturą i otworzył filię swojej firmy w Wolnym Mieście Gdańsk. Jak podaje Magdalena Ogórek w książce pt. "Kat kłania się i zabija. Wachter-Heydrich-Menten":

"Syn przejmuje prowadzenie tego oddziału około 1919 roku, jednak bardzo szybko objawia się jego skłonność do podążania drogą malwersacji: dopuszcza się przestępstwa upadłościowego i grozi mu kara więzienia".

Ucieka do Lwowa, jednak Sąd Okręgowy Gdańska żąda jego ekstradycji. Summa summarum Menten zostaje osadzony w więzieniu w polskim Lwowie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Najstarszy meczet w Polsce. Pamięta czasy Jana III Sobieskiego

Holender na Kresach

Pieter Menten wyszedł na wolność około połowy lat 20. i zdecydował się pozostać w Polsce. Część autorów twierdzi, że mężczyzna już w 1923 roku nabył od księżnej Marii Lubomirskiej 4000 hektarów ziemi nad rzeką Stryj we Wschodniej Galicji. Ponadto miał posiadać cukrownię, fabrykę zapałek oraz rafinerię ropy.

Grzegorz Rąkowski w książce "Ukraińskie Karpaty i Podkarpacie. Część zachodnia" pisze jednak, że ziemię od arystokratki kupiła tak naprawdę rodzina żydowskich przedsiębiorców Pistynerów, Holender zaś przez długi czas dzierżawił od nich majątek o nazwie Sopot. Prowadził tam:

"(…) nowoczesne gospodarstwo rolne, organizował polowania, bywał z wizytami w sąsiednich majątkach, zwłaszcza u Pistynerów, z którymi łączyły go liczne interesy i w których domu często organizowane były zabawy taneczne".

Chłopi ruszyli na niego z kosami

Sąsiedzka sielanka skończyła się, gdy Izaak Pistyner popadł w konflikt z prawem. Przedsiębiorca został skazany na rok więzienia, a znaczna część posiadanych przez niego gruntów trafiła na licytację, aby pokryć długi.

Majątek Sopot kupił od Banku Hipotecznego we Lwowie nie kto inny jak właśnie Menten. Gdy transakcja doszła do skutku relacje nowego właściciela z miejscową ludnością uległy dramatycznemu pogorszeniu.

Według przedwojennej prasy zarzewie konfliktu stanowiła 65-hektatowa łąka, którą okoliczni chłopi wspólnie użytkowali, korzystając z wywodzącego się jeszcze z czasów pańszczyźnianych prawa serwitutu. Menten od razu tego zakazał. Rolnicy z sąsiednich Podhorodec rzecz jasna poczuli się oszukani.

W lipcu 1936 roku "wielki tłum, złożony z miejscowych chłopów wtargnął w granice posiadłości Mentena, kosząc trawę z jego łąk". W chwili, gdy Holender spróbował ich przepędzić "tłum zajął groźną postawę, grożąc właścicielowi kosami". Mężczyzna musiał salwować się ucieczką.

Sytuację uspokoiło dopiero przybycie ze Stryja oddziału policji, który aresztował kilku najbardziej krewkich chłopów. Po tych wydarzeniach sprawa łąki trafiła do sądu, a wrogość między obiema stronami tylko narastała. Doszło do tego, że na początku czerwca następnego roku:

"(…) podpalono nieukończony, będący w budowie piękny dom mieszkalny Mentena, przedstawiający wartość około 10 000 zł, który doszczętnie spłonął a w odległości kilka metrów od miejsca pożaru znaleziono deski oblane terem, których użyto jako podpałki do podłożenia ognia".

Zastrzelę cię jak psa

Menten miał również bardzo napięte relacje z samym Izaakiem Pistynerem. W listopadzie 1937 roku doszło między mężczyznami do scysji na jednej z lwowskich ulic. W jej trakcie Holender wykrzykiwał, że zastrzeli Pistynera "jak psa". Wtedy nie mógł tego bezkarnie zrobić, ale niespełna cztery lata później sytuacja wyglądała już zupełnie inaczej.

Po tym, jak Sowieci zajęli we wrześniu 1939 roku Kresy Wschodnie, Menten trafił do więzienia, jednak po kilku tygodniach został zwolniony i wraz z żoną wyjechał do Generalnego Gubernatorstwa. Jak podaje Magdalena Ogórek, w Krakowie "szybko wkradł się w łaski niemieckich okupantów, co pozwoliło mu zamieszkać przy alei Grottgera 12".

Jako zarządca "zaryzowanych" antykwariatów Menten zajmował się grabieniem dzieł sztuki, należących zarówno do Żydów, jak i Polaków. W kręgu jego znajomych znajdowali się najważniejsi przedstawiciele okupacyjnych władz, z generalnym gubernatorem Hansem Frankiem na czele.

Dzięki swoim kontaktom po niemieckiej inwazji na ZSRR Menten został wcielony "do oddziału operacyjnego specjalnego przeznaczenia - Einsatzkommando zur besonderen Verwendung, zwanego też SS-Einsatzkommando "Galizien".

Już jako Hauptscharführer (sierżant sztabowy) brał udział w mordzie na polskich profesorach dokonanym w nocy z 3 na 4 lipca 1941 roku. Wiele wskazuje na to, że to właśnie on zajmował się grabieżą mienia należącego do rozstrzelanych naukowców.

Masakra w Podhorodcach

Pobyt na Kresach Holender postanowił wykorzystać również do wyrównania osobistych porachunków. Pałając żądzą mordu, zjawił się rankiem 7 lipca w Podhorodcach. Towarzyszyło mu dwóch innych esesmanów oraz oddział ukraińskiej policji. Cytowany w książce "Kat kłania się i zabija" Jerzy Jaworski wspominał:

"Po napaści Niemców na Związek Radziecki 1941 r. na początku lipca P. Menten zjawił się we wsi Podhorodce, (…) ściągnęli około 30 rodzin, również Polaków do dworu Pistynera i tam zostawił Żydów i Polaków, żeby sobie wykopali dół w ogrodzie Pistynera, i zaczęło się mordowanie [Aleksandra Nowickiego] pierwszego rządcy, który u niego pracował przed wojną".
"Pan Nowicki mu powiedział 'Hitler smarkacz', a przy mordowaniu mu to powtórzył, więc jego żonę i dzieci rzucił żywcem do dołu i jej brata, jak również Piotra Starżyńskiego zabili żywcem, który prosił o ratunek z dołu, a na niego narzucali kolejnych mordowanych (…)".

"Skinął ręką i poszła seria z automatów"

Z kolei inny świadek tamtych wydarzeń Iwan Gierak zapamiętał, że Starżyński zawołał do Mentena i kierującego oddziałem policji Müllera:

"'Darujcie mi życie, co ja wam zawiniłem?'. Pieter Menten skinął ręką i poszła seria z automatów, Starżyński upadł do rowu. Po Starżyńskim podprowadzili do rowu Aleksandra Nowickiego i jego krewniaka. (…) Menten podszedł do Nowickiego i kilka razy uderzył go laską po głowie".
"W tym czasie żona Aleksandra, Bronisława, przypadła do Mentena, błagając go, by nie zabijał męża. Menten pogardliwie spojrzał na Nowicką, odtrącił ją nogą i dał znak Niemcom, aby strzelali. Zrozpaczona Nowicka podbiegła do męża, objęła go i krzyknęła: 'Strzelaj!'".

Rozległy się strzały, Nowicki wpadł do rowu, natomiast Nowicka złapała się rękoma za brzuch i jak gdyby zamarła z bólu. Niemiec zarzucił automat na ramię, podszedł do Bronisławy, kopnął ją i wówczas upadła do rowu.

Po dokonanej masakrze Menten wrócił do Lwowa. Nie był to jednak koniec. Esesman pojawił się ponownie w Podhorodcach 27 sierpnia. Raz jeszcze rozkazał miejscowym chłopom wykopać dół i przystąpił do rozstrzeliwania. Tym razem wśród ofiar znalazło się wiele kobiet i dzieci, nawet niemowląt.

Magdalena Ogórek podaje, że w obu zbrodniach zamordowano łącznie "prawie 150 mieszkańców wsi: Polaków, Ukraińców i Żydów". Zbrodniarz miał też odpowiadać za masakrę ludności sąsiedniego Urycza.

Zemsta na rodzinie Pistynerów

Wśród ofiar nie było jednak Izaaka Pistynera, którego Mentenowi nigdy nie udało się odnaleźć (mężczyzna zmarł w lwowskim getcie na tyfus). W tej sytuacji esesman zemścił się na synach dawnego sąsiada – Hirszelu i Albercie. Jak czytamy w książce "Kat kłania się i zabija":

"Pod osłoną nocy wraz z dwoma esesmanami przewiózł braci i szwagra Hirszela Pistynera na cmentarz Łyczakowski. Holender strzelił każdemu w potylicę, nie zauważył jednak, że kula trafiła Hirszela w kark. W nocy odzyskał on przytomność, wyczołgał się z cmentarza i przeżył dzięki pomocy Polaków. Dwa lata później, podobnie jak w przypadku ojca, dosięgła go machina zagłady".

W kolejnych latach wojny Menten nadal zajmował się w imieniu nazistowskich władz rabowaniem dzieł sztuki. Znaczną ich część zachowywał przy tym dla siebie. Gdy stało się jasne, że III Rzesza chyli się ku upadkowi, zbrodniarz spakował skradzione dobra do trzech wagonów towarowych i wywiózł je do rodzinnej Holandii. Koniec wojny zastał go w mieście Bloemendaal.

Krótka odsiadka i pokaźne odszkodowanie

Menten, jako jeden z kilkunastu tysięcy holenderskich nazistów, trafił nawet przed oblicze sądu, ale nie oskarżono go o zbrodnie wojenne. W 1948 roku otrzymał wyrok trzech lat za kratkami, który wkrótce skrócono do zaledwie ośmiu miesięcy.

W książce "Kat kłania się i zabija" czytamy, że po opuszczeniu murów więzienia Mentenowi udało się nawet wyłudzić odszkodowanie za podobno "niesłuszny pobyt w odosobnieniu". Jakby tego było mało "dodatkowo otrzymał od państwa gratyfikację za mienie utracone rzekomo w wyniku działania holenderskiego ruchu oporu i został uznany za ofiarę nazizmu".

W 1950 roku władze w Warszawie zwróciły się o ekstradycję Mentena (na krótko przed wojną uzyskał polskie obywatelstwo), ale holenderskie MSZ nie wyraziło na to zgody, uważając jego sprawę za zamkniętą. W tej sytuacji przez kolejne ćwierć wieku zbrodniarz wiódł spokojnie i niezwykle dostatnie życie. Trafił nawet na listę 10 najbogatszych Holendrów.

Dzieł sztuki nigdy nie odzyskano

Dopiero gdy w 1976 roku postanowił sprzedać znaczą część swojej pokaźnej kolekcji dzieł sztuki, zrobiło się głośno o jego haniebnych poczynaniach w trakcie II wojny światowej. Na początku 1977 roku Mentena postawiono przed sądem. Proces relacjonowała prasa na całym świecie. W pierwszej instancji skazano go na 15 lat, ale później wyrok uchylono.

To z kolei wzbudziło powszechne oburzenie opinii publicznej. W tej sytuacji Menten po raz kolejny zasiadł na ławie oskarżonych. W 1981 roku uznano go winnym zbrodni w Podhorodcach i wysłano na 10 lat za kratki.

Wolność odzyskał cztery lata później za dobre sprawowanie. Zmarł 14 listopada 1987 roku w wieku 88 lat. Nigdy nie udało się odzyskać zrabowanych przez niego dzieł sztuki.

Bibliografia

  • "Chwila" 1934,1936-1937.
  • "Dziennik Polski" 1937.
  • Magdalena Ogórek, Kat kłania się i zabija. Wachter-Heydrich-Menten, Ukazała się ona nakładem Wydawnictwa Fronda w 2021.
  • Grzegorz Rąkowski, Ukraińskie Karpaty i Podkarpacie. Część zachodnia. Przewodnik krajoznawczo-historyczny, Oficyna Wydawnicza Rewasz 2013.
  • "Robotnik" 1937.
  • Władysław Skiba, Menten: The Man who murdered for art (Menten: człowiek, który mordował dla sztuki), "Biuletyn" nr 41, 1981.
Źródło:WielkaHISTORIA.pl
Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Które z określeń najlepiej opisują artykuł:
KOMENTARZE WYŁĄCZONE
Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli i polem do dezinformacji. Dlatego zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.
Redakcja o2.pl
Wybrane dla Ciebie
"Historyczna zmiana". Syria prezentuje logo i nowe stroje
Domowy odświeżacz powietrza, który sprawi, że dom będzie pachniał świętami
Siemoniak: "Nie ma środków na podwyżki". Policjanci zapowiadają protest
Tragiczny wybuch w Hadze. Policja szuka tajemniczego samochodu
Incydent podczas papieskiej procesji. Służby szybko zareagowały
Zaginęła alpaka. Rozpaczliwy apel właścicieli. "Nie poddamy się"
Horror na pokładzie samolotu. Ujawnili, co chciał zrobić 31-latek
Grubosz gubi liście? Zrób odżywkę z jednego składnika, a problem zniknie
Pogrzeb Lucjana Brychczego. Spocznie na Powązkach
Naukowcy mają złe wieści. Mówią o poważnych konsekwencjach
Problemy Legii Warszawa. Zagrają bez dwóch kluczowych piłkarzy
Aktywiści klimatyczni w akcji. Wyłączyli dekoracje świąteczne
Wróć na
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem strony Kliknij tutaj, aby wyświetlić