Pijany diagnosta wjechał w ścianę. Szef zapowiada konsekwencje
W Oleśnicy pijany diagnosta wjechał autem klienta w ścianę stacji kontroli pojazdów. - Jest nam bardzo przykro. Będą wyciągnięte konsekwencje. To nasz wieloletni pracownik - mówi tvn24.pl jeden z przedstawicieli firmy.
Najważniejsze informacje
- Pijany diagnosta w Oleśnicy wjechał autem klienta w ścianę.
- Badanie alkomatem wykazało dwa promile alkoholu.
- Stacja kontroli pojazdów obiecuje wyciągnięcie konsekwencji.
W środę w Oleśnicy, w jednej ze stacji diagnostycznych, miało dojść do standardowego przeglądu służbowego auta. W trakcie wizyty diagnosta, będący pod wpływem alkoholu, wjechał autem w ścianę stacji - poinformował portal "Moja Oleśnica".
Czytaj więcej: Nawet 13 tys. zł. Ujawniła, ile zarabia kierowca Ubera
Mistrz przechodził obok niego i nawet nie wyczuł, że pracownik stacji był pijany. Wsiadł do auta i uderzył w ścianę. Po uderzeniu wybiegł pracownik z biura mieszczącego się za nią. Krzyczał, że o mały włos go nie zabił - mówił serwisowi poszkodowany współwłaściciel samochodu.
- Pracownik, który uderzył w ścianę budynku autem klienta, został przebadany alkomatem. Badanie wskazało dwa promile - powiedziała tvn24.pl Bernadeta Pytel, rzeczniczka policji w Oleśnicy. Z mężczyzną były przeprowadzane czynności policyjne pod kątem prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości. O sprawie ma zostać powiadomiona również Państwa Inspekcja Pracy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Dziewięcioro nieznajomych": Christine Baranski o swojej krótkiej wizycie w Polsce
Była godzina 13. To może oznaczać, że ten pracownik pił w czasie pracy albo przyszedł do pracy pijany. Było po nim widać, ze jest nietrzeźwy. Chwiał się na nogach - mówi z kolei świadek zdarzenia tvn24.pl.
Auto klienta zostało odholowane do wskazanego przez niego serwis. Pracodawca pijanego diagnosty mówi w rozmowie z tvn24.pl, że dotąd nie badano pracowników alkomatem i "jeszcze nie wie, jakie rozwiązania wprowadzić".
Jest nam bardzo przykro z powodu sytuacji. Będą wyciągnięte konsekwencje względem pracownika, będziemy rozmawiać także z mistrzem, który był na miejscu, chociaż diagnosta ma samodzielne stanowisko, mistrz nie ingeruje w jego czynności, nie nadzoruje go. Nie wiemy jeszcze, dlaczego tak się stało, to nasz wieloletni pracownik - mówił szef w firmy tvn24.pl.
Czytaj więcej: Znaleźli 11-latkę w domu mężczyzny. Co z jej przesłuchaniem?