Podpalił auta przed blokiem. Mieszkańcy żyją w strachu. "Boimy się, co będzie dalej"
W Białej Podlaskiej (woj. lubelskie) doszło do podpalenia luksusowego Audi, od którego ogień rozprzestrzenił się na dwa kolejne auta. Mieszkańcy boją się, że to dopiero początek. - Są silne przesłanki, że podpalacz działał na zlecenie osób trzecich - powiedziała w rozmowie z nami pani Sylwia.
Do incydentu doszło w nocy z 10 na 11 czerwca w Białej Podlaskiej. Krótko po godzinie 2:00 mieszkańców jednego z bloków obudziły odgłosy akcji ratunkowej. – Policja zapukała do naszych drzwi około 2:30, informując, że przed budynkiem płoną samochody. Gdy wyszliśmy na zewnątrz, pożar był już ugaszony przez straż pożarną – relacjonuje pani Sylwia (nazwisko do wiedzy redakcji), której auto również ucierpiało w zdarzeniu.
Ogień objął trzy pojazdy stojące obok siebie. Łączna wartość strat przekracza 300 tys. zł. Jak ustalono, podpalono Audi A7 o wartości około 170 tys. zł. Płomienie błyskawicznie przeniosły się na dwa kolejne samochody – Land Rovera Discovery Sport (wartość około 80 tys. zł) oraz Hondę CR-V (około 60 tys. zł). Wszystkie auta zostały zniszczone.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wzniecił pożar na osiedlu. Nie wiedział, że wszystko się nagrywa
Kluczowym dowodem okazał się monitoring. Na nagraniu widać, jak mężczyzna podchodzi przed blok z kanistrem i oblewa Audi substancją łatwopalną w okolicach maski. Po trzech próbach podpalenia doszło do eksplozji.
Sprawcę zatrzymano 17 czerwca. Jak poinformowała w komunikacie mł. asp. Katarzyna Gągolińska z Komendy Miejskiej Policji w Białej Podlaskiej, zatrzymany to 47-letni mieszkaniec powiatu bialskiego. Usłyszał zarzut zniszczenia mienia, a sąd zastosował wobec niego tymczasowy areszt. Grozi mu kara do pięciu lat pozbawienia wolności. Jak przekazała nam pokrzywdzona, podejrzany nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Dodała, że był już wcześniej wielokrotnie karany.
Mieszkańcy boją się o przyszłość
Pokrzywdzona wraz z sąsiadami nie mają wątpliwości, że motywem podpalenia były osobiste porachunki. Samochód, od którego rozpoczął się pożar, należał do kobiety, która wprowadziła się do budynku w kwietniu tego roku.
- Z tego, co wiemy, sąsiadka w ubiegłym roku rozwiodła się z mężem, a ich relacje od dawna są bardzo napięte. Myślę, że było to celowe działanie i próba zemsty - oznajmiła. Jak dodaje, w trakcie rozmowy prowadzonej podczas akcji gaśniczej kobieta zasugerowała, że za podpaleniem może stać jej były mąż.
W krótkim czasie od jej wprowadzenia doszło do takiej sytuacji. Boimy się, co będzie dalej… czy chęć zemsty i niewyjaśnionych spraw w jej życiu może doprowadzić do kolejnych tragedii, na których mogą ucierpieć niewinne osoby. Są silne przesłanki, że podpalacz działał na zlecenie osób trzecich - przekazała nam pokrzywdzona.
Poszkodowani podkreślają, że całe zdarzenie będzie miało dla nich długotrwałe konsekwencje, zwłaszcza że pani Sylwia i jej mąż nie mieli ubezpieczenia AC. - Czekają nas lata spraw sądowych, stres, straty finansowe i życie w poczuciu zagrożenia. My nie jesteśmy stroną w tym konflikcie, a ponosimy największe konsekwencje. Właścicielka Audi prawdopodobnie odzyska pieniądze z AC, a my zostaliśmy z niczym - podsumowuje pani Sylwia.
Malwina Witkowska, dziennikarka o2.pl