Pojawiła się na nocnym niebie. Czym była świetlista linia?
Tajemnicza linia rozświetliła niebo i wywołała spore zamieszanie. Ekspert Karol Wójcicki na swoim facebookowym profilu zamieścił wpis, w którym wyjaśnił, że za całe zamieszanie odpowiadają najprawdopodobniej Chiny.
Sieć zalały zdjęcia tajemniczej świetlistej linii, która przecięła niebo. Zaciekawieni i zaniepokojeni obserwatorzy starali się dowiedzieć, z czym mieli do czynienia. Z pomocą w rozwiązaniu zagadki pospieszył popularyzator astronomii i dziennikarz Karol Wójcicki. W poście zamieszczonym na facebookowym profilu "Z głową w gwiazdach" Wójcicki wyjaśnił, że za całym zamieszaniem mogą stać Chiny.
Efekt był podobny do tego, co kiedyś zrobiła na niebie jedna z chińskich rakiet – i kto by się spodziewał: krótko wcześniej faktycznie wystartowała chińska rakieta! Wygląda na to, że był to kolejny krok w budowie chińskiej megakonstelacji satelitarnej GuoWang (SatNet). O 21:05 czasu polskiego z kosmodromu Wenchang wystartowała rakieta Long March 8A, wynosząc na orbitę 9 satelitów z serii SatNet Group 10 - czytamy na profilu "Z głową w gwiazdach".
Tusk kontra Nawrocki. Polacy wybrali ulubieńca
Karol Wójcicki dodał, że część obserwatorów donosiła nie tylko o świetlnej smudze, ale także o ""pociągu" przypominającym Starlink, lecącym chwilę wcześniej". Jak wyjaśnił ekspert "wszystko wskazuje na to, że chmura to efekt uwolnienia satelitów na orbicie - przez jakiś czas podąża za satelitami, a podświetlona przez Słońce dała właśnie taki efekt".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
GuoWang – chińska odpowiedź na Starlinka.
Chiny coraz śmielej zaznaczają swoją obecność nie tylko na Ziemi, ale również na orbicie. Projekt GuoWang (znany również jako SatNet lub Xingwang), to gigantyczna megakonstelacja satelitarna, która ma konkurować z amerykańskim Starlinkiem Elona Muska. I choć chińskie władze nie są zbyt wylewne w ujawnianiu szczegółów, wiadomo już całkiem sporo.
Jak wskazuje serwis lab-news.de, docelowo GuoWang ma składać się z około 13 tysięcy satelitów, rozmieszczonych na różnych wysokościach.Około 6 tysięcy z nich ma znaleźć się na orbitach niskich (LEO) – od 500 do 600 kilometrów nad Ziemią – natomiast pozostałe trafią na wyższe orbity około 1145 km. Dzięki temu konstelacja ma zapewniać pełne pokrycie globu, również w regionach polarnych i odległych od wielkich aglomeracji.