Polacy weszli do czeskiego pubu. Spojrzeli na menu i zaczęli się śmiać
Polscy turyści tłumnie odwiedzają niewielkie, czeskie miasteczko Frýdlant (u skraju Gór Izerskich). Dużą popularnością cieszy się tamtejszy browar i należący do niego pub. Polacy ze śmiechem czytają menu, które leży na stolikach w lokalu. Nie chodzi jednak o ceny, a o tłumaczenie.
O popularności browaru pod zamkiem w czeskim Frýdlant pisze "Fakt". Reporterzy tej redakcji zwracają uwagę, że szczególnym zainteresowaniem cieszy się piwo "Albrecht", które nawiązuje do postaci byłego właściciela zamku, Albrechta von Wallensteina.
Nagrał go i wysłał na policję. Teraz każdy zobaczy, co zrobił kierowca
Lokal jest tłumnie odwiedzany przez polskich turystów, którzy chętnie korzystają z bogatego menu. "Fakt" wskazuje, że na miejscu można kupić nie tylko różnego rodzaju alkohol, ale też żeberka, burgery, stek i szaszłyki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dziennikarze "Faktu", którzy odwiedzili lokal tłumaczą, że polscy turyści często zwracają uwagę na czeską wersję menu i tłumaczenia potraw. W karcie dań znajdują się m.in. "mały chlebek z pastą" (czyli kanapki z pastą) i "kolano wieprzowe (czyli golonka).
Dania główne przetłumaczono jako "pożywienie głodowe", a dodatki to "załączniki". Czesi znaleźli też polski odpowiednik słowa "hermelin", czyli nazwę czeskiego sera typu Camembert. W menu dla Polaków ser ten nosi nazwę "hermetyny". Ta dostępna jest w wersji grillowanej i marynowanej.
Jak wypadają ceny w lokalu? Najdroższe danie (żeberka) kosztuje 299 koron czeskich, czyli 52 zł. Za smażony ser z frytkami trzeba zapłacić ok. 28 zł. Frytki to wydatek niewiele ponad 10 zł.
Czeski browar kusi również stosunkowo niskimi cenami piwa. Za kraftowego "Albrechta" trzeba zapłacić ok. 10 zł. To stawka dużo niższa niż w polskich lokalach o podobnym charakterze i popularności.