Przewidział wojnę w Ukrainie. Mówi o ataku na państwa bałtyckie
Zdaniem analityka Krzysztofa Wojczala, po ewentualnym zajęciu Ukrainy, w następnie kolejności Rosja może zaatakować Mołdawię oraz Azerbejdżan.- Inwazja w kierunku obwodu królewieckiego byłoby karkołomna z perspektywy Rosjan i pułapką dla nich - mówi "Faktowi" analityk.
Krzysztof Wojczal już w 2019 roku alarmował, że Rosja może wywołać wojnę w Europie lub na Bliskim Wschodzie. To się sprawdziło trzy lata później, gdy Władimir Putin postanowił o ataku na Ukrainę.
Według Wojczala, szans na pokój nie ma, bo przywódca Rosji jest zainteresowany jedynie kontrolą sąsiedniego kraju. - Myślę, że najpóźniej w 2026 roku Rosjanie dokonają dużego uderzenia na Kijów i otworzą nowe kierunki w Ukrainie - mówi w "Faktowi" w programie "Świat według Polski".
Jeśli będą mieli pod kontrolą Ukrainę, to mają bardzo łatwy dostęp do Mołdawii. Ona jest praktycznie bezbronna, a Naddniestrze jest przecież prorosyjskie. W ten sposób Rosja zajmie wszystkie strefy buforowe między NATO - tłumaczy analityk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mężczyźni odchodzą inaczej niż kobiety. Psycholożka mówi z czego to winika
Jego zdaniem następnie Putin będzie chciał spacyfikować Azerbejdżan, który zajął ormiański Górski Karabach i pokonał Armenię w 2023 r. Kontrolując Azerów lub Gruzję, Rosja może zatrzymać transfer gazu i ropy do Europy. Wojczal uważa, że "to byłoby bardzo niebezpieczne z punktu widzenia gospodarki dla Unii Europejskiej".
Rozmówca "Faktu" zauważa, że Rosja chciałaby odzyskać całkowitą kontrolę nad Azją Centralną, dzięki czemu mogliby zyskać kontrolę nad surowcami w regionie. - Tam biegnie gazociąg Azja Centralna - Chiny, która jest jedną z najważniejszych arterii, jeśli chodzi o dostawy gazu drogą lądową dla Chin. Rosjanie zyskaliby możliwość szantażu względem Chin, którego teraz nie posiadają - ocenia Wojczal.
Wtedy Rosja będzie miała "opanowany cały blok wschodni z Kaukazem i Azją Centralną". - W zasadzie cała rosyjska armia będzie rozmieszczona na granicy z NATO w Europie. Taki docelowy scenariusz w mojej ocenie leży na stole w Moskwie. On jest skrajnie niebezpieczny, bo po takich sukcesach Władimir Putin może popełnić dla siebie błąd i rzeczywiście może ruszyć na państwa bałtyckie - mówi "Faktowi".
W ocenie eksperta, Rosja nie ma szans w starciu z państwami NATO. Zwłaszcza w przypadku ograniczonej operacji. Problem mógłby pojawić się, gdy Kreml zdecydował się na wojnę globalną. Wojczal uważa, że Rosja może kontynuować działania hybrydowe w państwach bałtyckich.
Jakaś inwazja w kierunku obwodu królewieckiego byłoby karkołomna z perspektywy Rosjan i pułapką dla nich. Tak naprawdę większą szkodą dla nich niż dla nas. Jesteśmy na to przygotowani i myślę, że Litwini też to kalkulują - tłumaczy analityk.