Przyszedł po swoje rzeczy. Zabił dziecko sąsiadów. Szczegóły zbrodni

72

Policja ujawniła kolejne informacje na temat tragicznej w skutkach awantury, do której doszło w województwie małopolskim. W wyniku obrażeń zmarł 10-letni Filip, a 13-letni Wiktor trafił do szpitala. Wiadomo już, w jakich okolicznościach rozpoczęło się katowanie dzieci.

Przyszedł po swoje rzeczy. Zabił dziecko sąsiadów. Szczegóły zbrodni
10-letni Filip poniósł tragiczną śmierć z rąk swojego sąsiada (zdjęcie ilustracyjne) (Getty Images, NurPhoto / Contributor)

Według ustaleń Se.pl dramat dzieci zaczął się około godziny 21. Grzegorz P., sprawca tragedii, miał przyjść do mieszkania swojej byłej partnerki po rzeczy. W rzeczywistości planował atak z użyciem metalowej rurki. Gdy zastał na miejscu swojego nastoletniego –  Wiktor P. otworzył ojcu drzwi – syna oraz syna sąsiadów, od razu zaczął ich brutalnie okładać.

Tragedia w Kozłowie. Grzegorz P. miał od dawna znęcać się nad rodziną

Ofiarą Grzegorza P. padła także jego była partnerka. Justyna B. wróciła do domu już w trakcie całego zdarzenia i to właśnie ona wszczęła alarm w całym budynku mieszkalnym. P. zaatakował ją, gdy usiłowała dostać się do mieszkania. B. zdołała zbiec, jednak przewróciła się w trakcie ucieczki.

10-letni Filip, mimo próby reanimacji, zmarł jeszcze przed przybyciem na miejsce karetki. Z kolegi jego starszy o trzy lata kolega został przetransportowany śmigłowcem LPR do szpitala w Krakowie. Ze względu na odniesione rany pod opieką lekarzy pozostaje również Justyna B.

Zobacz także: Zobacz też: Strzegom. Pościg za bmw. Zatrzymanie 26-latka

Grzegorz P. obecnie pozostaje w rękach policji. Podjął próbę ucieczki, a następnie targnął się na swoje życie poprzez zadanie sobie rany w szyję. Obrażenie okazało się jednak niegroźne.

Sąsiedzi przyznali w rozmowie z Se.pl, że Grzegorz P. od dawna wzbudzał strach otoczenia. Według ich słów P. miał od dawna znęcać się nad bliskimi. Z kolei Justyna B. była postrzegana przez nich pozytywnie.

O matce nie mogę powiedzieć złego słowa, pracowała w sklepie spożywczym, tu, po sąsiedzku.
Rano się bili, a za 15 minut szli za rękę – relacjonowali sąsiedzi Grzegorza P. i Justyny B. (Se.pl).
Autor: EKO
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić