Rosjanie "troszczą się" o dzieci z Ukrainy. I straszą je pracą w Polsce
Rosyjscy "eksperci" są zmartwieni, że na okupowanych terenach w obwodzie zaporoskim niemal połowa dzieci z Ukrainy nie chce się uczyć języka rosyjskiego. Ich zdaniem to fatalnie wpłynie na ich przyszłość. Jak? Zostaną robotnikami w Polsce. Wojna? Ta przecież na los dzieci nie wpływa, bo nikt się nawet o zbrojnej agresji Rosjan nie zająknął.
Wiele informacji, które przekazują rosyjskie media i przedstawiciele władzy, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.
Tak ohydne rzeczy może wymyślić tylko ktoś wyjątkowo zdegenerowany i oddany propagandowej walce do szpiku kości. Rosjanie znów wyciągają swoje brudne łapska po dzieci z Ukrainy, tym razem pod pozorem zapewnienia im "właściwej" edukacji. Czyli takiej, jakiej chce dla nich Kreml i ludzie chcący zniszczyć Ukrainę na wieki.
Propagandyści znów zainteresowali się przyszłością Ukrainy, tym razem biadając nad wynikami ankiet, które przeprowadzono na okupowanych terenach. Jak się okazuje, w obwodzie zaporoskim (dziś częściowo stacjonują tu Rosjanie) aż 46 procent dzieci deklaruje, że zamierza się dalej edukować w języku ukraińskim. To niemal połowa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Eksplozje na Krymie. Świadkowie nagrali pocisk Storm Shadow
Co to oznacza dla okupacyjnych władz? Że niemal połowa ludzi, nad którymi sprawują obecnie kontrolę, nadal chce być Ukraińcami i nie zamierza integrować się z Rosją. A przecież taki jest plan Moskwy: wynarodowić, pozbawić korzeni i zniszczyć ukraińską tożsamość na zawsze. Uczynić kraj częścią Rosji, jak chce Władimir Putin.
To on tuż przed wybuchem wojny odmówił sąsiadom prawa do samostanowienia i w skandalicznym wystąpieniu przyznał, że nie ma czegoś takiego jak Ukraina. Dla szaleńca u władzy to rosyjskie ziemie, a naród ukraiński to po prostu zbuntowani Rosjanie. Takich bredni ze świecą szukać, a mamy już XXI wiek i świat się zmienił.
Ale nie dla Rosjan. Przymusowa edukacja i polityka wynaradawiana, która tak dobrze znamy choćby na przykładzie ziem dawnego zaboru rosyjskiego w Polsce, nawet dziś mają miejsce. To celowe działanie wymierzone w tożsamość narodową dzieci.
Jeden z propagandystów i blogerów z Rosji, niejaki Kirył Fedorow, przytacza statystyki z okupowanych ziem w Zaporożu i dziwi się, że aż 46 procent dzieci chce się uczyć w języku ukraińskim. Nie kryje się z tym, że dla Rosjan będą gorszym sortem obywateli. Bez szans na edukację w Moskwie i lepszą pracę. Wieszczy dla nich marny los.
A jaki? Tym jego zdaniem jest praca w Polsce. Tak, propagandysta napisał na Telegramie, że ukraińskie dzieci czeka wyjazd do naszego kraju i ciężka praca na "farmach" we wschodniej Polsce. Totalne głupoty, które zawarł, pisząc o integracji z Rosją pomijamy, bo to zwykłe propagandowe brednie.
Pokazują jednak pewien proces: Rosjanie chcą zniszczyć przyszłość Ukrainy, odebrać jej przyszłe pokolenia i sprawić, że sąsiedzi sami poproszą Moskwę o integrację z mocarstwem. Trochę na wzór Białorusi. Sęk w tym, że o jednej ważnej sprawie Fedorow "zapomniał" wspomnieć. Idzie front, a wraz z nim wyzwolenie dla ukraińskich dzieci.
Rosjanie porywają ukraińskie dzieci
Według danych Czerwonego Krzyża oraz UNICEF Rosjanie od początku wojny porwali 16 226 ukraińskich dzieci. Te trafiają w różne miejsca na terenie kraju, są reedukowane i wmawia się im, że są Rosjanami. Mają zapomnieć o Ukrainie i na siłę zintegrować się z "Matką Rosją". Do tej pory udało się odzyskać z niewoli niecałe 500 dzieci.
Ukraińskie władze domagają się powrotu swoich obywateli, będzie to kluczowa sprawa w trakcie przyszłych negocjacji pokojowych. Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze m.in. za zbrodnie wobec dzieci (uznawane są za zbrodnie wojenne, bez przedawnienia) ściga m.in. Władimira Putina oraz jego popleczników.
O jednym rosyjska propaganda nie pamięta: gdyby nie wojna, ukraińskie dzieci miałyby jeden problem z głowy mniej. I mogłyby same decydować o swojej przyszłości.