Krwawa gra z Rosjanami. "Pas głodu" ma wykończyć ich armię

Generał Walerij Załużny i sztab ukraińskiej armii wymyślili sposób na to, jak pokonać Rosjan na froncie? Kontrofensywa bardzo długo nie szła po myśli Kijowa, ale teraz jest okazja na zwrot i triumf nad agresorem. Zdaniem ppłk. Macieja Korowaja Siły Zbrojne Ukrainy mają plan i chcą wykorzystać "pas głodu", który powstał po rosyjskiej stronie.

Krwawa gra z Rosjanami. "Pas głodu" ma wykończyć ich armię
Sytuacja na froncie układa się po myśli Sił Zbrojnych Ukrainy (GETTY, Anadolu Agency)

Siły Zbrojne Ukrainy mają plan na pokonanie Rosjan i chcą wykorzystać efekt tzw. "pasa głodu", który powstał po rosyjskiej stronie. Tak sytuację na froncie ocenia były oficer polskiej armii, a dziś analityk wojskowy ppłk Maciej Korowaj.

Zdaniem eksperta, generał Walerij Załużny i jego sztab używają wymyślonej taktyki "Uderz, wygnij i zagłódź".

A ta daje efekty i pozwoliła przełamać pozycje Rosjan we wsi Robotyne oraz rozerwać linię frontu. Jak mówi polski oficer, Ukraińcy korzystają z problemów Rosjan z logistyką i zaopatrzeniem na polu walki, a dowództwo ZSU "krwawo gra z Rosjanami" w wojnie na wycieńczenie i wyczerpania zapasów (tzw. "The Hunger Games").

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Nocne eksplozje w Rosji. Kule ognia nad lotniskiem w Pskowie

Ukraińcy od tygodni prowadzą ofensywę na Zaporożu. ZSU uderzyły równocześnie na kilku kierunkach oddalonych od siebie.

Dziś armia Federacji Rosyjskiej nadal twardo stoi w kilku punktach obrony, ale zaczyna jej brakować ludzi, a skuteczne akcje Ukraińców storpedowały jej zaopatrzenie. To może okazać się niezwykle ważne dla losów wojny. Wielkim problemem Rosjan, zdaniem ppłk. Korowaja, jest tzw. "pas głodu", który powstał po ich stronie frontu.

Krytycznym jest utrzymanie wydajności logistyki - uważa ppłk Maciej Korowaj.

Trudny teren i braki w logistyce ograniczają działanie rosyjskiej z armii i ułatwiają zadanie obrońcom Ukrainy. I to dziś największy problem agresora, który ma ogromne problemy z zaopatrzeniem swoich sił. Obronę przygotował generał Siergiej Surowikin, ten sam, którego Władimir Putin wtrącił do więzienia po puczu Jewgienija Prigożyna.

I to również może mieć dla Rosjan poważne konsekwencje. Pomysły Surowikina działały, póki mógł pełnić swoją funkcję. Teraz trzeba je rewidować, a oficera nie ma już w armii.

Ukraińcy korzystają z zamieszania i nacierają, zużywając zapasy wroga i jego odwody. Zdaniem Korowaja, Rosjanie zużyli już wszystkie odwody operacyjne i strategiczne.

Jeśli Rosjanie chcą uniknąć klęski i się ratować na froncie, muszą "wyrywać najlepsze jednostki z innych kierunków działań". To dlatego stanęła ich kontrofensywa na Kupiańsk, musieli ratować się w innych miejscach. Żołnierze nie wypoczywają, nie dostają zmian i sytuacja kolejnych jednostek nie jest dobra.

Obszerną analizę ppłk rezerwy Macieja Korowaja można prześledzić w tym miejscu:

Trwa ładowanie wpisu:twitter

Z jego oceną zgodził się generał Stanisław Koziej, w przeszłości jeden z dowódców naszej armii i szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Oficer był gościem Wirtualnej Polski i oceniał to, co dzieje się na wschodzie. Mówił, że "Rosjanie cienko przędą".

- Rosjanie rzucili na front siły, które tradycyjnie trzymali w odwodach strategicznych, jak na przykład wojska powietrznodesantowe. To jest sygnał, że dzieje się coś niedobrego. Ten rodzaj wojsk nie jest przygotowywany i wyposażany do walki frontalnej. To znaczy, że jest marnie z rosyjskimi rezerwami - argumentował generał Koziej.

Rosja niebawem znów przeprowadzi mobilizację, ale przygotowanie rezerwistów zajmie jej czas. - W związku z tym Rosja przeniosła ciężar strategiczny na atakowanie zaplecza wojsk ukraińskich. Kijów robi podobnie. Mamy do czynienia z wielką wojną na dystans, przy użyciu broni precyzyjnej i dronów - podsumował oficer.

Autor: KGŁ
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić