Donald Trump nałożył na Chiny cła na poziomie 145 proc., a władze w Pekinie odpowiedziały ograniczając m.in. eksport metali ziem rzadkich i nakładając na towary z USA cła na poziomie 125 proc.
Czytaj także: Trump mówi o "wojnie" i Chinach. Pekin ostrzega
O decyzjach Białego Domu informuje często Karoline Leavitt. Rzeczniczka administracji Donalda Trumpa została oskarżona o hipokryzję przez chińskiego dyplomatę. Stwierdził on, że sukienka, którą ubrała na konferencję prasową 31 stycznia, pochodzi z Chin.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Irish Star podaje, że konsul generalny Chińskiej Republiki Ludowej w Indonezji Zhang Zhisheng opublikował rzekome zdjęcie sukienki 27-letniej rzeczniczki. Ta miała być opatrzona napisem "made in China".
Oskarżanie Chin to biznes. Kupowanie z Chin to życie. Piękna koronka na sukience została rozpoznana przez pracownika chińskiej firmy jako jej produkt - napisał Zhang Zhisheng w serwisie X.
Według dyplomaty sukienka pochodzi z fabryki w Mabu w Chinach. Po oskarżeniach internautów o fałszerstwo, Zhang Zhisheng przekazał, że ubranie pochodzi z kolekcji marki Self Portrait. To firma zarejestrowana w Wielkiej Brytanii, ale stworzona przez malezyjsko-chińskiego projektanta.
Sama Karoline Leavitt nie odniosła się do zarzutów chińskiego dyplomaty. Rzeczniczka Białego Domu musi radzić sobie ze zmasowanym atakiem przeciwników, którzy uważają, że "Leavitt jednocześnie bojkotuje i używa chińskie towary".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.