Skandal pod Biedronką. Ochroniarz zamknął staruszkę we wiacie śmietnikowej

236

Do nieprawdopodobnego wręcz zdarzenia doszło pod jedną z Biedronek w Gdańsku. Ochroniarz sklepu zamknął we wiacie śmietnikowej staruszkę, która szukała w koszach jedzenia. Na zewnątrz była wtedy minusowa temperatura.

Skandal pod Biedronką. Ochroniarz zamknął staruszkę we wiacie śmietnikowej
Skandal pod Biedronką w Gdańsku (Google Maps, Biedronka)

O sprawie pisze portal trojmiasto.pl. Z redakcją lokalnego serwisu skontaktowała się czytelniczka będąca świadkiem oburzającej sytuacji, do której doszło w czwartek (4 stycznia) pod sklepem spod szyldu Biedronki na gdańskiej Morenie.

Skandal pod Biedronką w Gdańsku

Przed wejściem do dyskontu pani Lucyna przypadkiem spotkała roztrzęsioną i zapłakaną staruszkę z poranionymi dłońmi. Kobieta zaoferowała pomoc. Seniorka drżącym głosem opowiedziała w skrócie, co ją spotkało. W relację 79-latki aż trudno uwierzyć.

Chwilę wcześniej ta starsza pani kupiła w sklepie dwie bułki. Jak mi powiedziała, tylko na tyle było ją stać. Po zrobieniu zakupów poszła do znajdującego się przy sklepie śmietnika, do którego wyrzucane jest przeterminowane jedzenie. Znalazła w nim ziemniaki, które chciała zabrać ze sobą - opowiada czytelniczka trojmiasto.pl.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Sztuczki marketingowe, jakie stosuje na nas Biedronka

Staruszkę szukającą jedzenia miał zauważyć sklepowy ochroniarz, który przeglądał nagrania z kamer monitoringu. Według relacji świadków mężczyzna miał podejść do miejsca, gdzie znajdują się kubły na odpady i bez żadnego słowa ostrzeżenia zamknąć seniorkę we wiacie śmietnikowej.

Nie wiem, jak długo ta pani tam przebywała w zamknięciu. Ale panuje przenikliwe zimno, na pewno bardzo się wystraszyła. Próbując wydostać się z wiaty, poraniła sobie dłoń - opowiada pani Lucyna.

Ochroniarz miał wypuścić kobietę dopiero po interwencji świadków. Po usłyszeniu historii 79-latki pani Lucyna postanowiła działać. Zabrała seniorkę z powrotem do sklepu i poprosiła o rozmowę z kierowniczką.

Miałam wrażenie, że pani kierownik bagatelizuje całą sytuację. Zaczęła od informacji, że nie wolno wyciągać jedzenia z pojemników na odpady, że może to być traktowane jako kradzież. Dopiero gdy zagroziłam wezwaniem policji, bo tę panią pozbawiono przecież wolności, nieco się zmitygowała - opisuje.

Jak podkreśla gdańszczanka, ostatecznie ochroniarz przeprosił staruszkę za swoje zachowanie.

Sprawa odpadów z przysklepowych śmietników pozostaje kontrowersyjna. Sklepy wyrzucają do kubłów ogromne ilości żywności wciąż zdatnej do spożycia, ale nie pozwalają ich zabierać, tłumacząc, że odpady muszą ewidencjonować. Sądy wydają w takich przypadkach sprzeczne wyroki.

Autor: SSŃ
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić