Śmierć Natalki w Andrychowie. To kolejna tragedia w rodzinie

807

Nie milkną echa tragedii, do której doszło kilka dni temu w samym centrum Andrychowa (woj. małopolskie). 14-letnia Natalia przez kilka godzin siedziała na mrozie przed jednym ze sklepów i nikt jej nie pomógł. - Ktoś powinien odpowiedzieć za śmierć tego dziecka. Rodzina zrobiła wszystko, co mogła, ale zawiodła policja. Dziewczynkę można było uratować... - mówią z żalem krewni 14-letniej Natalki K.

Śmierć Natalki w Andrychowie. To kolejna tragedia w rodzinie
Śmierć Natalki w Andrychowie. "To policja zawiodła" (PAP, Art Service)

Do tragedii doszło we wtorek, 28 listopada. Natalia wyszła z domu po godz. 8:00 rano. Szła w kierunku przystanku autobusowego przy ul. Krakowskiej, żeby pojechać do szkoły. Miała do pokonania ok. kilometra.

Około godz. 8:15 14-latka zadzwoniła do taty i powiedziała, że bardzo źle się czuje i nie wie, gdzie się jest. Jak się okazało, znajdowała się w pobliżu ruchliwego parkingu przy sklepie Aldi w Andrychowie. Według ''Gazety Krakowskiej'', w okolicy znajduje się też kilkanaście innych pawilonów handlowych.

Mimo to przez kilka godzin nikt nie zainteresował się siedzącą pod przenośną reklamą na kółkach 14-latką ani jej stanem. To był mroźny, śnieżny dzień.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: WP News wydanie 25.09, godzina 16:50
Nic nie widziałam - wyznała w rozmowie z "Faktem" ekspedientka w sklepie znajdującym się 50 m od miejsca tragedii. - Może przez tę śnieżycę nikt nie zauważył dziecka. Dopiero po godz. 13, jak przyjechała straż i pogotowie, dowiedzieliśmy się, co się wydarzyło - dodała.

Dziewczynka po godzinie 14.00 trafiła do szpitala w stanie głębokiej hipotermii. Temperatura jej ciała wynosiła 22 stopnie. Niestety, pomoc przyszła za późno. 14-latka zmarła następnego dnia - 29 listopada.

Śmierć Natalki w Andrychowie. "To policja zawiodła"

Z informacji przekazanych przez "Fakt" wynika, że zaraz po odebraniu telefonu od córki, jej tata natychmiast ruszył na poszukiwania. Pomagali mu znajomi.

Ojciec poszedł na komisariat i błagał, by policjanci szukali dziecka. Zadawali mu mnóstwo dziwnych pytań, zamiast od razu namierzyć komórkę Natalki i w ten sposób ją próbować zlokalizować - powiedziała "Faktowi" bliska osoba związana z rodziną zmarłej dziewczynki.

 - To się w głowie nie mieści... Szkoda gadać. Natalka nigdy nie chorowała, była taką wesołą dziewczynką. Dopiero co zaczęła naukę w liceum w Kętach - dodała.

Jak się okazuje, to nie jedyna tragedia, jaka spotkała tę rodzinę. Otóż kilka lat temu, gdy Natalka była jeszcze mała, zmarła jej mama. Kobieta przegrała walkę z nowotworem. - Miała wtedy 32 lata... A teraz kolejne nieszczęście... Trudno to zrozumieć i sobie wytłumaczyć - dodają bliscy.

Mieszkańcy niewielkiej miejscowości są poruszeni tym, co się stało. Prokuratura Rejonowa w Wadowicach wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmieci.

Autor: NJA
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić