Mord w Puszczykowie. Czy 11-latek był świadkiem zbrodni?

17

W sobotę (18 listopada) w Puszczykowie pod Poznaniem znaleziono ciała 29-letniej kobiety i jej dwóch córek w wieku 1,5 roku i 4,5 lat. W związku ze sprawą został zatrzymany ojciec dzieci i mąż kobiety Serhii T. Według wstępnych ustaleń, udusił swoje swoje ofiary. Zbrodnię przeżył tylko 11-letni chłopiec. Gdzie był w chwili zabójstwa?

Mord w Puszczykowie. Czy 11-latek był świadkiem zbrodni?
Obywatel Ukrainy został aresztowany na trzy miesiące (Agencja Wyborcza.pl, GWL POZN LC, Łukasz Cynalewski)

W sobotę, 18 listopada, obywatel Ukrainy Serhii T. podszedł do ochroniarza w poznańskiej galerii handlowej Avenida i powiedział: "Zabiłem żonę i dwie córki". Mężczyzna zawiadomił policję. Niestety szybko okazało się, że wyznanie Ukraińca nie było jedynie makabrycznym żartem.

W jednym z domów znajdujących się w Puszczykowie przy ul. Poznańskiej, policjanci znaleźli trzy spoczywające w łóżku ciała: 29-letniej kobiety i jej dwóch córek w wieku 1,5 roku i 4,5 lat. Z ustaleń medyka sądowego wynika, że zmarły pięć dni wcześniej.

W tej sprawie policja zatrzymała 42-letniego obywatela Ukrainy. Mężczyzna usłyszał trzy zarzuty zabójstwa w zamiarze bezpośrednim. Przyznał się do winy. Powiedział, że zarówno przed, jak i po morderstwie, pił alkohol.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Niespodzianka w pellecie z Białorusi. Przeskanowali ciężarówkę Polaka
Mężczyzna przekazał, że kłócił się z żoną o to, że nadużywa on alkoholu, że ma długi i nie pracuje. Z 13 na 14 listopada po jednej z takich kłótni postanowił zabić żonę. Jak stwierdził, chciał pozbyć się problemu, skoro żona cały czas miała do niego pretensje - przekazał prok. Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

Według wstępnych ustaleń prokuratury, Serhii T. udusił swoje ofiary.

Gdzie był 11-latek w chwili zabójstwa?

Mężczyzna początkowo planował zabić tylko żonę, ale rozszerzył zbrodnię, gdy jego córki się obudziły. Zabójstwo przeżył wyłącznie 11-letni chłopiec — syn 29-latki z poprzedniego związku.

Prokurator Łukasz Wawrzyniak poinformował, że chłopiec nie był świadkiem morderstwa ani nie widział ciał. Przez kilka dni był natomiast okłamywany przez ojczyma.

Mężczyzna tłumaczył chłopcu, że mama i dziewczynki są w szpitalu, bo jest covid. Nie pozwalał mu wchodzić na piętro, ponieważ - jak mówił - jest tam substancja, która ma zniwelować wirusa. Chłopiec żył cały czas w przeświadczeniu, że jego siostry i matka są w szpitalu. Dopiero krótko przed tym, jak pojechali razem do Avenidy, powiedział nastolatkowi, że jego mama i siostry nie żyją - wyjaśnił prok. Wawrzyniak.

Chłopiec uczył się w pobliskiej szkole podstawowej. Jedna z mieszkanek Puszczykowa w rozmowie z ''Faktem'' powiedziała, że ''ostatnio zrobił się jakiś nerwowy''. — Miał różne problemy. Złamał nawet koledze w szkole rękę — wyjaśniła kobieta.

Chłopcem zajęła się babcia, która przyjechała do Puszczykowa, gdy dowiedziała się o zabójstwie córki i wnuczek.

Autor: APOL
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić