Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 

Tajemnica wyszła na jaw. Chińczycy chcieli to ukryć przed światem

Ekspansja wojskowa Chińskiej Republiki Ludowej budzi coraz większy niepokój. Według dziennika "Washington Post", chińska marynarka wojenna rozpoczęła potajemnie budowę kolejnej bazy poza granicami kraju. W ciszy ruszyło przygotowywanie bazy w Kambodży, pomimo zakazu stacjonowania obcych wojsk na terenie tego azjatyckiego państwa.

Tajemnica wyszła na jaw. Chińczycy chcieli to ukryć przed światem
Żołnierze chińskiej marynarki wojennej (Getty Images,, © 2017 Bloomberg Finance LP)

Baza w Kambodży, powstająca po utworzeniu podobnej w Dżibuti, będzie pierwszą taką chińską bazą w rejonie Indo-Pacyfiku. Ma ona zostać przeznaczona do wyłącznego użytku Chińczyków. Władze poszerzającego ekspansję państwa oraz Kambodży próbowały utrzymać to w tajemnicy. Chińska infrastruktura ma powstać w już istniejącej bazie Ream.

Ream to miejsce corocznych wspólnych szkoleń marynarek Kambodży i USA. Co innego jednak szkolenia, a co innego stała obecność obcych wojsk. Ta jest zabroniona przez obowiązującą w Kambodży konstytucję, dlatego władze próbowały utajnić planowane wejście Chińczyków.

To oznacza, że mamy kolejny punkt bazowania chińskiej floty, a więc może ona dłużej przebywać w obszarze strategicznie ważnym dla świata. Niedaleko jest Morze Południowochińskie i tamtejsze spory terytorialne. W pobliżu jest też cieśnina Malakka, więc obserwujemy stabilny rozwój zdolności morskich Chin - tłumaczy w rozmowie z o2.pl dr Michał Piekarski z Instytutu Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego.

Ekspert dodaje, że jest to krok, którym należy się martwić. Im silniejsze są Chiny, tym bardziej mogą oddziaływać na innych - w tym na odległą Europę. Co więcej, groźba kryzysu na Pacyfiku oznacza, że w przyszłości USA znów skierują tam swoją uwagę i zasoby. A to zła wiadomość dla Europy, nad którą wisi obecnie zagrożenie ze strony Rosji.

Dr Michał Piekarski zauważa, że USA już reformują swój Korpus Piechoty Morskiej, który w coraz większym stopniu zmienia się w Korpus Piechoty Pacyficznej. Wynika to ze słów dowódcy marines gen. Davida Bergera. Zapowiadał on, że żołnierze dostarczani na miejsce i walczący przede wszystkim na lądzie będą musieli bardziej intensywnie szkolić się do walk morskich.

Komandor Wisław Goździewicz, ekspert w zakresie prawnych aspektów operacji NATO na szczeblu operacyjnym i strategicznym, przekonuje natomiast, że mocarstwowe ambicje Chin, zwłaszcza jeśli chodzi o sytuację na Morzu Południowochińskim, nie są żadną tajemnicą. W rozmowie z o2.pl przypomina, iż Chiny forsują koncepcję "linii dziewięciu kresek" (Nine-Dash-Line), która miałaby wyznaczać obszar Morza Południowochińskiego stanowiący wody terytorialne Chin, a obejmujący również sporne archipelagi Wysp Paracelskich i Wysp Spratly. Stało się to przedmiotem rozstrzygnięcia Stałego Trybunału Arbitrażowego w Hadze z 2016 r. w sprawie wniesionej przeciw Chinom przez Filipiny. Rozstrzygnięcie trybunału nie powstrzymało chińskich ambicji.

Chiny rozwijają swą - i tak całkiem pokaźną - marynarkę wojenną (496 okrętów wg stanu na koniec 2019 r.), a zwłaszcza jej zdolności do projekcji siły. Jak mówi kmdr Goździewicz, do dwóch lotniskowców w czynnej służbie (wg radzieckiego proj. 1143,5) "Liaoning" i "Shandong" w przyszłym roku dołączyć ma trzeci, a w planach jest również budowa kolejnego.

Potajemnie budowane instalacje w północnej części kambodżańskiej bazy morskiej Ream mają, wedle doniesień, być niejako "eksterytorialne" i służyć do wyłącznego użytku Marynarki Wojennej Ludowo-Wyzwoleńczej Armii Chin. Lokalizacja ta nie jest przypadkowa. Ream - położona w Zatoce Tajlandzkiej - umożliwi chińskim okrętom operowanie dalej na zachód i zwiększenie obecności na wodach okalających Półwysep Indochiński. W razie przebazowania tam jednego z lotniskowców, istotnie zwiększy się promień działania lotnictwa pokładowego, umożliwiając np. monitorowanie kluczowej Cieśniny Malakka - tłumaczy kmdr Goździewicz.

W ocenie marynarza niektórzy analitycy prognozują, że to drugi, ale wcale nie ostatni krok Chińczyków na drodze do globalnej obecności wojskowej.

Niejako oczywistej dla państwa z ambicjami stania się kluczowym graczem w globalnej architekturze bezpieczeństwa i stabilizacji, choć niektórzy z przekąsem mówią raczej o architekturze niebezpieczeństwa i destabilizacji, a także uznanego za strategicznego konkurenta zarówno przez USA, jak i NATO - podsumowuje komandor.

Phnom Penh mydli oczy w sprawie Chin

"Washington Post" dodaje, że trzy lata temu zostało podpisane tajne porozumienie między Pekinem a Phnom Penh. Dotyczyć ma ono współpracy wojskowej. Było to ówcześnie dementowane przez przedstawicieli zarówno Kambodży, jak i Chin. Teraz jednak sprawa jest poważniejsza. Powstanie "chińskiej części" bazy w Ream potwierdzone zostało przez stronę chińską. Zdementowana została za to informacja, jakoby miała być ona dostępna wyłącznie dla personelu chińskiego. Mają toczyć się w niej także prace naukowe i szkoleniowe.

Szczególnie niepokoi Amerykanów umieszczenie w tej bazie systemu nawigacji satelitarnej BeiDou. To chiński odpowiedni systemu GPS, skierowany szczególnie na obszar Indo-Pacyfiku. Ma on być umiejscowiony właśnie w chińskiej części bazy. Ma zastosowanie także do naprowadzania pocisków.

Uroczystość wmurowania kamienia węgielnego pod rozbudowę ma odbyć się już w czwartek. Wezmą w niej udział zarówno urzędnicy chińscy, jak i ambasador Chińskiej Republiki Ludowej w Kambodży. Rodzi to obawy o dalsze uzależnienie Kambodży od Chin.

Ambasada Kambodży, cytowana przez "Washington Post", dementowała doniesienia gazety, przekonując jednocześnie, że baza będzie dostępna tylko dla marynarki i żołnierzy kambodżańskich. Amerykanie twierdzą jednak, iż to nieprawda. Próbowano mydlić im oczy, zabraniając wstępu do niektórych części bazy, a po terenie poruszali się żołnierze chińscy w mundurach upodobnionych do mundurów armii Kambodży.

Rosnący apetyt chińskiego smoka

Chiny nie koncentrują się zresztą tylko na obszarze Pacyfiku. Kraj ten ma bazę morską w Dżibuti, w Afryce Wschodniej. To miejsce strategicznie ważne. Zamknięcie dostępu do Morza Czerwonego może równać się zamknięciu drogi do Kanału Sueskiego. A to jeden z najważniejszych szlaków handlowych współczesnego świata.

Chińczycy coraz śmielej poczynają sobie w rozwoju morskich zdolności handlowych. Od wielu lat firmy chińskie agresywnie starają się pozyskać dostęp do portów zagranicznych. Jest to element strategii ChRL, realizowanej w ramach strategicznego projektu Belt and Road Initiative (BRI). W przypadku portów, chińskie siły zbrojne, a szczególnie marynarka wojenna, wobec braku sieci baz zamorskich, opierają swoje operacje na współpracy z chińskimi przedsiębiorstwami państwowymi oraz komercyjnymi podmiotami z Chin.

Chińczycy mają w swoich rękach port w izraelskiej Hajfie i greckim Pireusie. Duże aktywa zgromadzili również w Genui, Dunkierce, Hawrze czy Marsylii. Próbowali zaangażować się w porcie w Gdyni, intensywnie starając się zostać operatorem Bałtyckiego Terminalu Kontenerowego. To jednak spełzło na niczym, ponieważ ostatecznie złożyli ofertę w kluczowym przetargu tuż po czasie.

Łukasz Maziewski, dziennikarz o2.pl

Zobacz także: Jaki cel mają Chiny? Ekspert tłumaczy
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić