Taksówkarz skasował ją na prawie 600 zł. Teraz doczekała się takich wyjaśnień

215

Mieszkanka Trójmiasta zapłaciła taksówkarzowi prawie 600 zł za 18-kilometrową trasę z Gdyni do Gdańska. Jechała do umierającego ojca. Firma taksówkarska na początku nie widziała w tym problemu, teraz się tłumaczy.

Taksówkarz skasował ją na prawie 600 zł. Teraz doczekała się takich wyjaśnień
Zdjęcie ilustracyjne (Pixabay)

Do zdarzenia doszło 21 grudnia. Po południu kobieta wracała autobusem z pracy, gdy otrzymała niepokojący telefon ze szpitala.

Tego dnia odebrałam telefon z informacją od pielęgniarki, żebym pilnie przyjechała do szpitala, bo tata umiera. Wysiadłam więc z autobusu na dworcu w Gdyni i zastanawiałam się, jak najszybciej mogę dotrzeć na Zaspę. Wybór padł na taksówkę - pierwszą, która stała na postoju - wyjaśniła czytelniczka portalu trojmiasto.pl, który nagłośnił sprawę.

Kierowca miał nie powiedzieć jej o horrendalnej stawce za przejazd. Według relacji kobiety dopiero po wjeździe do Sopotu wspomniał, że zmienia taryfę na wyższą.

Po 18-kilometrowej podróży, będąc już na miejscu, kobieta oniemiała. Taksówkarz kazał jej zapłacić 595 zł. Jak się okazało, już sama opłata początkowa wynosiła 50 zł. Kierowca tłumaczył, że takie są stawki w jego firmie.

Ponadto powiedział też, że on jest z Gdyni i dla niego w Sopocie i Gdańsku obowiązuje inna taryfa, poza tym muszę pokryć koszt jego powrotu do Gdyni - relacjonowała kobieta.

Firma się tłumaczy

Przedstawiciele firmy taksówkarskiej nie mieli sobie nic do zarzucenia. Według nich kurs był legalny. Do sprawy odnieśli się administratorzy facebookowej strony "Legalne Przewozy Trójmiasto", tłumacząc kierowcę.

Trwa ładowanie wpisu:facebook

Po nagłośnieniu sprawy firma zmieniła zdanie o 180 stopni. Złożyli specjalne wyjaśnienia, o czym dowiadujemy się z mediów społecznościowych.

Po pierwsze, przepraszamy Panią Joannę za zaistniałą sytuację. Po drugie, zapewniamy Panią Joannę, że zwrócimy pieniądze, które zostały pobrane przez naszego pracownika za wskazany kurs. Po trzecie, wyjaśniamy całą sytuację. Działalność przewozu osób jest poboczną działalnością naszej firmy. Aby prowadzić tego typu usługi, zatrudniamy pracowników. Niestety we wskazanej sytuacji (zapewniamy, że jednostkowej) pracownik samowolnie i bez naszej wiedzy zmienił obowiązujące stawki - stwierdziła firma.
Zachowanie pracownika było zapewne podyktowane uzyskaniem większego wynagrodzenia (prowizji). Niestety, rozliczamy kursy około 10/15 dnia miesiąca, dlatego nie byliśmy w stanie "wychwycić" nieprawidłowości. Zapewniamy jednak Państwa i Klientów, że w stosunku do pracownika zostały wyciągnięte odpowiednie konsekwencje. Niestety nie wiemy z kim kontaktowała się redakcja Trojmiasto.pl, jednak na pewno nie była to osoba decyzyjna w naszej firmie. Oczywiście po otrzymaniu numeru telefonu, z którym kontaktował się redaktor, wyciągniemy także konsekwencje w stosunku do tej osoby, za brak reakcji na informację o nieprawidłowościach. W zaistniałej sytuacji pozostaje nam jedynie jeszcze raz przeprosić Panią Joannę. Czytelników Trojmiasto.pl prosimy o nieocenianie innych naszych działalności, przez pryzmat zaistniałej sytuacji - czytamy.
Autor: KLS
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić