To było ich ostatnie wspólne zdjęcie. Matka z córką zginęły w katastrofie balona
Podróż balonem gondolowym nad brazylijskim kanionem zakończyła się tragedią. W wyniku katastrofy zginęła matka i córka, a druga córka przeżyła. Zgodnie z doniesieniami brazylijskich mediów zdarzenie pochłonęło osiem ofiar i tylko kilkunastu osobom udało się przeżyć.
Najważniejsze informacje
- Katastrofa balonu miała miejsce 21 czerwca w Praia Grande, Brazylia.
- W wyniku pożaru zginęło osiem osób, w tym matka i córka.
- Śledztwo w sprawie tragedii jest w toku.
Lot balonem nad malowniczym kanionem w Praia Grande miał być niezapomnianą przygodą dla matki i jej dwóch córek. Niestety, zamiast wspomnień, przyniósł tragedię, która wstrząsnęła całym światem.
W sobotni poranek, 21 czerwca, balon z 22 osobami na pokładzie wzbił się w powietrze. Chwilę później doszło do pożaru, który zmusił pilota do wydania dramatycznego polecenia: "Skaczcie!". Uratowało się 14 osób, w tym pilot.
Balon, odciążony po skokach, uniósł się ponownie, zamieniając się w płonącą pułapkę dla ośmiu osób, które nie zdążyły się ewakuować. Wśród ofiar znalazła się ceniona lekarka Leise Herrmann Parizotto i jej córka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polskie miasto pęka w szwach. Gigantyczne tłumy na ulicach
Jak podaje "Fakt", jeszcze przed startem Leise opublikowała zdjęcie z córkami, opatrzone wzruszającym wpisem: "To, czego chciałam dla wszystkich, to mieć w swoim życiu dwoje ludzi takich jak ja. Mam te dwie cenne klejnoty, moje skarby. Podróżuj z rodziną. Nigdy nie przegap okazji, wszystko jest dobrze! Podróżuj z rodziną. Nigdy nie przegap okazji, wszystko jest dobrze!". To miało być ich ostatnie wspólne zdjęcie.
Zgodnie z doniesieniami brazylijskich mediów, a także klubów sportowych, w tym samym wypadku zginął były łyżwiarz oraz trener łyżwiarstwa figurowego Leandro Luzzi.
Leandro był oddanym profesjonalistą, pełnym pasji do tego, co robił, i prawdziwym przykładem dla sportowców, kolegów i całej społeczności łyżwiarskiej. Jego nieobecność pozostawi nieodwracalną lukę w naszych sercach i w naszym sporcie - pisali o nim przedstawiciele klubu, w którym pracował.