To z jego pola zebrali 150 ton ziemniaków. "Zgłaszamy do prokuratury"
Piotr Gryta, współwłaściciel gorzelni w Dąbrowicy (woj. podkarpackie), stracił 150 ton ziemniaków. Gdy gruchnęła wiadomość, że można je zabierać za darmo, sołtys wsi Tadeusz Łapka zachęcał do tego, zachwalając "ziemniak pierwsza klasa". Teraz odcina się od tematu. Gryta zaś twierdzi, że to właśnie sołtys ponosi odpowiedzialność za całą sytuację.
Poruszenie na całą Polskę wywołała informacja o tym, że skup powiedział "nie" rolnikowi, po czym ten wysypał 150 ton ziemniaków na pole i zachęcił do tego, by ludzie je brali zupełnie za darmo. Sęk w tym, że nie była to prawda.
Nikt jednak tego nie zweryfikował. Ludzie momentalnie ruszyli na pole, a o wszystkim jako pierwszy informował serwis Nowiny 24, po otrzymaniu filmiku z pola od czytelnika. Natomiast owe ziemniaki zachwalał w mediach m.in. sołtys Dąbrowicy Tadeusz Łapka.
To nie jest ziemniak z odrzutu. Pierwsza klasa, idealne na frytki. Tylko nikt nie chce tego kupować. Skupy odmawiają albo dają takie ceny, że taniej to już chyba tylko zakopać... - mówił "Faktowi".
Posłuchaj doświadczonego zbieracza. O tym pamiętaj, idąc na grzyby
Był jednocześnie przekonany, że ludzie "zbiorą wszystko". I tak też się stało. Tymczasem teraz, gdy właściciel ziemniaków ogłosił publicznie, że został okradziony, sołtys nie chciał już rozmawiać.
Naprawdę już na ten temat się nie wypowiadam. Nie chcę robić jakichś swoich teorii. Niech w tej sprawie wypowiada się właściciel, to jego "cyrk", jego to wszystko - odcina się Łapka w rozmowie z o2.pl.
Właściciel ziemniaków o tym, że ludzie wywożą ziemniaki z jego pola, dowiedział się dopiero w niedzielę. Dzień wcześniej był bowiem poza miejscem zamieszkania na uroczystości rodzinnej i nie korzystał z telefonu.
Przedsiębiorca odpowiada
Skontaktowaliśmy się też z Piotrem Grytą, współwłaścicielem gorzelni w Dąbrownicy, do którego należały kartofle, by zapytać, czy jego apel o zwrot ziemniaków przyniósł jakiś efekt.
Nic się nie ruszyło w tej sprawie. Czytałem komentarz pani wójt, która wybiela tego pana, który prawdopodobnie dał ten "fake news" do Nowin 24. On się też wybiela, mówiąc, że nie wjechał na pole, tylko na nie wszedł. Szkoda nerwów. Zgłaszamy to do prokuratury. Myślałem, że jeśli nawet ludzie zostali wprowadzeni w błąd, to się zreflektują i oddadzą towar lub zapłacą równowartość, ale niestety... - zaznaczył w rozmowie z o2.pl.
Apel wystosował dzień wcześniej za pośrednictwem "Faktu". - Jeśli ktoś wziął ziemniaki, niech się zgłosi i odda. W przeciwnym razie będzie to musiało zostać zgłoszone do prokuratury. To był mój towar. Legalny, zapłacony. To, co się wydarzyło, jest po prostu nie do uwierzenia - mówił.
Zapytany teraz przez nas o słowa sołtysa Tadeusza Łapki, który publicznie zachwalał ziemniaki leżące na jego polu, pokusił się o mocny komentarz. - To właśnie ten - przepraszam - niezrównoważony człowiek narobił tyle kłopotu - podkreślił w rozmowie z nami.
On nagrał, on wysłał do mediów, a prawdziwość jego doniesień nie została sprawdzona i woda się rozlała - podsumował Piotr Gryta.
Jak na te zarzuty zareagował sołtys Tadeusz Łapka? - Na pewno to nie jest moja sprawa. Mogę wam wszystkim udowodnić, o której godzinie otrzymałem wiadomości na ten temat i gdzie. Nigdzie nie dzwoniłem! Na pewno nie jestem w to zamieszany, na 101 proc. - podkreślił w rozmowie z o2.pl.
Wójt gminy Kuryłówka Agnieszka Wyszyńska do ogromnego zamieszania odnosiła w rozmowie z Nowinami 24.
Trudno mi się w tej chwili wypowiadać na ten temat. To sprawa do wyjaśnienia, a nie do komentowania. Nie znam całej historii, dlatego trudno mi cokolwiek powiedzieć. Myślę też, że gdyby źródło informacji nie wydawało się wiarygodne, ludzie nie zdecydowaliby się na taki krok - powiedziała wójt.
Mateusz Domański, dziennikarz o2.pl