Tragedia w Australii. Oto ostatni SMS, jaki 11-latek wysłał przed śmiercią
Do tragicznego wypadku doszło w niedzielę, 5 listopada w miasteczku Daylesford na południu Australii, gdzie rozpędzone białe bmw z impetem wjechało w ogródek piwny, uderzając w odpoczywające rodziny z dziećmi. Jedną ze śmiertelnych ofiar był 11-latek. Dziennikarze Daily Mail ujawnili, co chłopiec robił tuż przed swoją śmiercią.
Dwie rodziny cieszyły się razem długim weekendem w miasteczku Daylesford kiedy w ogródku piwnym, gdzie wypoczywały, doszło do tragedii. Rozpędzone BMW z impetem wjechało prosto w ludzi, kilkoro ofiar zabijając na miejscu.
Według relacji jednego ze świadków, biały SUV marki BMW z dużą prędkością przejechał przez trawnik i wjechał w hotelowy ogródek piwny, w którym było wielu gości.
To było przerażające. Na zewnątrz siedziało wiele osób – relacjonował w rozmowie z ABC Australia jeden z policjantów biorących udział w akcji ratowniczej. – Przybywało coraz więcej policji, potem helikoptery. Wtedy zaczęliśmy zdawać sobie sprawę, jak jest źle – dodał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kolizja na skrzyżowaniu w Zielonej Górze. Wszystko nagrała kamera
Jedną z ofiar, która w wyniku zdarzenia na miejscu poniosła śmierć był 11-latek o imieniu Vihaan. Będąc w pubie chłopiec wysłał wiadomość do swojego przyjaciela. Pytał co u niego słychać i poprosił o kontakt.
Przyjaciel odpisał dosłownie w kilka minut po wypadku. Wiadomość przyszła na telefon matki nieżyjącego już chłopca.
Kierowca przegapił ostry zakręt w prawo i wjechał na krawężnik uderzając w dziesiątki osób siedzących w pubie. Był nim 67-latek mieszkający nieopodal. Świadkowie twierdzą, że w chwili wypadku "zaszkliły mu się oczy". Został zatrzymany przez policję, która próbuje ustalić czy wypadek był celowym działaniem mężczyzny czy przypadkowo stracił on panowanie nad prowadzonym pojazdem.
W wyniku wypadku śmierć poniosły cztery osoby, a piąta ofiara zmarła w szpitalu.