Tragedia w Radymnie. Nowe fakty o ataku Mateusza R.
Tragedia w Radymnie (woj. podkarpackie) wciąż budzi emocje. Dorota B. zmarła po ataku Mateusza R. Jak ujawnia w rozmowie z "Faktem" świadek zdarzenia pani Zofia, 58-latka nie była pierwszą ofiarą agresora.
Tragiczne wydarzenia w spokojnym miasteczku wstrząsnęły mieszkańcami i całą Polską. Mateusz R., 36-letni mężczyzna z historią problemów psychicznych, po awanturze z matką opuścił dom.
Kobieta, znając stan syna, powiadomiła policję, ostrzegając, że może on być agresywny. Niestety, zanim służby dotarły na miejsce, doszło do dramatu. Mężczyzna najpierw zaatakował rodzinę czekającą w samochodzie.
Syn był tego dnia nad zalewem w Radymnie. Umówiliśmy się, że z mężem i pozostałymi dziećmi będziemy na niego czekać na parkingu pod kościołem. O g. 14.18 wysłałam wiadomość synowi, że jesteśmy. Kilkanaście sekund później zaczął się dramat - mówi w rozmowie z "Faktem" pani Zofia, która była świadkiem tego zdarzenia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ofiaromat na Podlasiu. Mieszkańcy podzieleni. "To się nie przyjmie"
Mateusz R. podszedł do samochodu, w którym znajdowały się dzieci pani Zofii. - Mąż grzecznie spytał, o co chodzi, mężczyzna z całej siły zaczął auto kopać, wrzeszczał, do nas "To wyście zabijali Żydów". Dzieci zaczęły płakać, byliśmy w panice - relacjonuje kobieta.
Pani Zofia zadzwoniła pod numer alarmowy. - Cały czas byłam na linii z dyspozytorką, to było ok. g. 14.19. Na szczęście mój syn się spóźnił, nie wiadomo co by było, gdyby ten człowiek go zaatakował - dodaje.
Tragedia w Radymnie. Wstrząsająca relacja
Po ataku na samochód Mateusz R. udał się w kierunku centrum miasta, gdzie zaatakował kolejną osobę - 58-letnią Dorotę B., która szła do kościoła. Kobieta została brutalnie pobita i zmarła później w szpitalu w wyniku ciężkich obrażeń głowy.
Widzieliśmy, jak ten mężczyzna zaatakował przypadkową kobietę. Kopnął ją w głowę i okładał pięściami. Mimo że był szczupły, miał ogromną siłę -mówi pani Zosia.
Podczas transportu do karetki doszło do nieszczęścia. - Kobieta im z tych noszy spadła. Uderzyła prawą stroną twarzy z impetem w krawężnik. Wtedy trysnęła krew - twierdzi pani Zosia.
Prokuratura bada wątek upadku z noszy. - Informacje o tym, że ofiara miała spaść z noszy ratowników, są nam znane. Ten wątek będzie szczegółowo badany - powiedziała prokurator Agnieszka Kaczorowska.
Mateuszowi R. postawiono zarzuty spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu skutkującego śmiercią oraz zniszczenia mienia. Grozi mu dożywocie. Sąd Rejonowy w Jarosławiu zdecydował o zastosowaniu wobec niego tymczasowego aresztowania na trzy miesiące.