Troje nastolatków nie żyje. Wójt: "Ludziom łzy w oczach stają"
Pijany kierowca, uciekając przed policją, staranował lawetą osobowego seata. Drugim pojazdem jechało troje nastolatków. Wszyscy zginęli. Wypadek miał miejsce w wiosce Grochowe. - Z kim bym o tym nie rozmawiał, ludziom łzy w oczach stają - przyznaje Andrzej Głaz, wójt gminy Tuszów Narodowy, na obszarze której doszło do tragedii.
Wypadek miał miejsce w poniedziałek, 18 sierpnia w miejscowości Grochowe (gm. Tuszyn Narodowy) na Podkarpaciu. Jak dotychczas ustalono, kierujący lawetą 34-latek nie zatrzymał się do kontroli drogowej. Policja rozpoczęła pościg za mężczyzną. W pewnej chwili kierowca nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu prawidłowo jadącemu seatowi. Doszło do zderzenia. Autem osobowym podróżowały trzy osoby - 19-letnia kobieta, jej 12-letni brat oraz 18-latek, obywatel Niemiec. Cała trójka zginęła na miejscu.
Wedle naszych ustaleń, kierowca lawety mógł pędzić z prędkością nawet 170 km/h. Nastolatkowie w seacie nie mieli żadnych szans. Kierowca został zatrzymany. Odpowie m.in. za spowodowanie wypadku komunikacyjnego ze skutkiem śmiertelnym i jazdę po spożyciu alkoholu. Policja potwierdza, że ten sam mężczyzna doprowadził w stanie nietrzeźwości do kolizji w 2017 roku.
Grochowe we łzach. "Mieli wracać dzień później"
Z kim bym nie rozmawiał, to każdemu łzy w oczach stają. Solidaryzujemy się z tą rodziną. Nie ma słów, które by odzwierciedlały to, co ta rodzina czuje. Podobnie jest w naszym przypadku. Wszyscy mieszkańcy współczują ogromnie tej rodzinie. Możemy się jedynie modlić, żeby Pan Bóg dał im siłę, aby przetrwali - mówi w rozmowie z o2.pl Andrzej Głaz, wójt gminy Tuszów Narodowy.
Wójt przyznaje, że mieszkańcy zachodzą w głowę, jak oba pojazdy trafiły na siebie przy tak niewielkim natężeniu ruchu, jaki jest na tej drodze. Według relacji mieszkańców, pędzący lawetą 34-latek mógł już wcześniej doprowadzić do tragedii.
Mówiono mi, że otarł się o płot, a dwie panie rozchodziły się dosłownie sekundę wcześniej z rowerami - opowiada wójt. - Wedle relacji ludzi, ta laweta pędziła tak, że przy zderzeniu z seatem nikt nie miał szans na przeżycie - dodał.
Jak dodaje, 19-latka i 12-latek byli jedynymi dziećmi w pogrążonej obecnie w rozpaczy rodzinie. Chłopak z Niemiec miał być jedynakiem. Rodzeństwo przyjechało z rodziną do Polski razem z niemieckim kolegą. Na co dzień bowiem mają dom w Niemczech. - Niektórych z nich znam osobiście. Uczciwi, pracowici ludzie - mówi o nich Głaz.
Tutaj też mają dom. Mieli go wykańczać i się wprowadzać. Przyjechali do dziadków na wakacje. Na następny dzień mieli wyjeżdżać, więc... o, ironio losu - łamie się głos wójta. - Chcielibyśmy im pomóc, ale ciężko dojść, zapytać, bo ci ludzie są teraz w ogromnym szoku - dodał.
Wójt zastanawia się również, czy można było uniknąć tej tragedii i dlaczego, mimo prowadzenia pojazdów pod wpływem alkoholu w przeszłości, kierowca lawety odzyskał prawo jazdy. - Czy można było coś zrobić? - zastanawia się Andrzej Głaz. Odpowiedzi w tym momencie brak.