Trump chce przejąć wyspę. Co na to Amerykanie? "Poparcie marginalne"
Donald Trump od początku swojej kadencji mówi o przejęciu Grenlandii. Jednak zdaniem dra Dominika Stecuły z Uniwersttetu Stanu Ohio, Amerykanie nie popierają tego pomysłu. - Poparcie jest marginalne - wskazuje ekspert w rozmowie z "Faktem".
Donald Trump od wielu miesięcy mówi, jak ważna z punktu widzenia interesu Stanów Zjednoczonych jest Grenlandia. Niedawno stwierdził, iż USA potrzebują wyspy ze względu na bezpieczeństwo narodowe. Dodatkowo mianował gubernatora Luizjany, Jeffa Landry’ego na specjalnego wysłannika ws. Grenlandii.
Wiadomo również, że wyspa będąca autonomicznym terytorium zależnym od Danii, obfituje w surowce mineralne i daje też dostęp do bogactw naturalnych znajdujących się w Arktyce. Pomysł Trumpa, aby przejąć ten obszar, nie znajduje jednak zrozumienia wśród Amerykanów.
Pofarbuj jajka, obtocz je w brokacie. Na koniec dodaj farsz i stwórz sylwestrowy hit
Sondaże pokazują mniejszościowe poparcie nawet dla "kupna" Grenlandii, a dla jakiejkolwiek formy przymusu poparcie jest marginalne - mówi w rozmowie z "Faktem" dr Dominik Stecuła, politolog wykładającym nauki polityczne na Uniwersytecie Stanu Ohio.
Jak zauważył, nominacja Jeffa Landry’ego "podbiła stawkę i wywołała twardą reakcję Danii i władz Grenlandii", które przypomniały o prawie międzynarodowym i nienaruszalności terytorium. Dr Stecuła dostrzega jednak pewną logikę w działaniach amerykańskiej administracji, która zgodnie z nową strategią bezpieczeństwa chce zapewnić sobie dominację w zachodniej hemisferze.
To nadal nie oznacza, że aneksja jest prawdopodobna: nie ma sygnałów, by Grenlandczycy chcieli wejść do USA, a najważniejsze cele bezpieczeństwa Waszyngton i tak może realizować przez współpracę z Danią oraz poprzez istniejącą obecność wojskową, bez zmiany granic - wskazuje ekspert.
Warto dodać, że Amerykanie mają już wojsko na Grenlandii - chodzi o bazę Pituffik, dawniej znaną jako Thule. To najbardziej wysunięta na północ instalacja USA. Znajduje się tam 150 osób personelu. Baza pełni ważną rolę w ramach amerykańskiego systemu wczesnego ostrzegania, monitorując aktywność rakietową. Nadzór nad nią pełni dowództwo Sił Kosmicznych Stanów Zjednoczonych.