Tysiąc kotów uratowanych. Miały trafić do sklepów jako "wołowina" i "baranina"
Te czworonogi miały ogromne szczęście. Aktywiści pro zwierzęcy uratowali przed ubojnią ponad tysiąc kotów. Ich mięso miało trafić do sklepów z etykietami "wołowina" lub też "baranina". W Chinach sprzedaż kociego i psiego mięsa jest nielegalna.
Transport, w którym przewożono ponad tysiąc kotów, zatrzymano w mieście Zhangjiagang we wschodnich Chinach. Jak informują służby, ciężarówka przewożąca zwierzęta, należała do szajki handlującej kocim mięsem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
WP News wydanie 26.10, godzina 11:50
Handlarzy udało się zatrzymać dzięki interwencji aktywistów. To oni przez sześć dni obserwowali działania grupy. Handlarze mieli kryjówkę w okolicach lokalnego cmentarza, gdzie znajdowało się kilkadziesiąt drewnianych skrzyni, a w każdej z nich - po 20 kotów. Po tym czasie załadowano transport ze skrzyniami, które miały dotrzeć do nielegalnej rzeźni. Aktywiści zatrzymali ciężarówkę i wezwali policję.
Handel kocim mięsem to sposób na zarobek
Nielegalni handlarze kocie mięso sprzedają pod inną nazwą, żeby zarobić.
Kocie mięso sprzedawane jest po cenie 4,50 juanów za funt (ok. 5 zł za kilogram - red.), a rynkowe ceny baraniny osiągają 30 juanów (około 65 zł za kilogram - red.). Handlarze sprzedają oskórowanego kota ważącego około czterech do pięciu funtów jako baraninę lub wołowinę i zatrzymują całą różnicę w cenie jako zysk - mówi Gong Jian z grupy Cat Island, cytowany przez chińskie media.
Mięso z kotów trafia zarówno do sklepów, jak i na targowiska. Najczęściej sprzedaje się je jako wieprzowinę lub baraninę, ale czasami również jako wołowinę. Bywa też, że przybiera formę parówek albo mięsa szaszłykowego.
Czytaj także: Groza w Międzyzdrojach. Kamyk poluje na ludzi
Handel kocim mięsem jest w Chinach nielegalny, ale niektóre sklepy wciąż to robią. W Chinach nie ma też restrykcyjnego prawa, które by broniło zwierzęta przed znęcaniem się nad nimi.
Koty czekają na właścicieli
Uratowano ponad tysiąc kotów. Ocalone zwierzęta przewieziono do ośrodka w mieście Taicang w pobliżu Szanghaju. Nie wiadomo, czy miały właścicieli, czy były kotami bezdomnymi. Dlatego też do sieci trafiły informacje o ich rasach oraz umaszczeniu. Jeśli przez miesiąc nikt się po nie nie zgłosi - trafią do adopcji.
Jak zapewniają obrończy zwierząt - nowi właściciele będą na bieżąco monitorowani, aby upewnić się, że koty są u nich bezpieczne.