Ważne pytanie po śmierci 11-letniego Nikodema. Policja ujawnia
Ogromne poruszenie wywołała śmierć 11-letniego aktora Nikodema Mareckiego, który wybiegł zza autobusu i został potrącony przez samochód dostawczy. W rozmowie z o2.pl do sprawy odniósł się mł. insp. Wojciech Pasieczny, były policjant. Postawił ważne pytanie o typ autobusu.
Do wypadku, w którym zginął 11-letni Nikodem Marecki, doszło 27 listopada w Szczepanowicach. Chłopiec wybiegł zza autobusu i został potrącony przez samochód dostawczy. Na miejscu lądował śmigłowiec LPR. Niestety, młodego aktora nie udało się uratować.
Asp. Kinga Kinda, oficer prasowa Komendy Powiatowej Policji w Krakowie, potwierdziła nam, że w miejscu, w którym doszło do tragedii, nie było przejścia dla pieszych. Nie znajdowała się tam również zatoka autobusowa.
Przejechał po 20-latku. Drastyczne nagranie. Wiadomo, kto kierował
Dotychczasowe doniesienia wskazywały na to, że chłopiec jechał autobusem szkolnym. Właśnie na ten wątek natychmiast uwagę zwrócił mł. insp. Wojciech Pasieczny, emerytowany policjant, który przepracował w Wydziale Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji ponad 20 lat.
Pytanie, czy ten autobus był oznaczony jako szkolny. To też jest istotne. Jeśli jest to autobus szkolny i kierowca włączy "stop", to wtedy samochód powinien się w ogóle zatrzymać - zauważył w rozmowie z o2.pl.
Wspomniane doniesienia ws. pojazdu zweryfikowaliśmy w rozmowie z asp. Kingą Kindą z KPP w Krakowie. - To nie był autobus szkolny - był to autobus przystosowany do przewozu dzieci, ale nie autobus szkolny - spostrzegła.
Jak unikać takich tragedii? Ekspert odpowiada
Wojciech Pasieczny w rozmowie z o2.pl wyjaśnił, o czym trzeba pamiętać, by podobnych tragedii unikać w przyszłości. - Zacznijmy od pasażerów. Gdy wysiadają z autobusu, to powinni sobie zdawać sprawę z tego, że są niewidoczni - bez względu na to, z której strony wysiadają. Najlepiej jest poczekać, aż autobus odjedzie i dopiero wtedy przekraczać jezdnię. A jeżeli już ktoś się decyduje na wcześniejsze przekroczenie, to trzeba podejść do krawędzi autobusu - tej lewej ściany - wychylić się i upewnić się, czy rzeczywiście można bezpiecznie przekroczyć jezdnię - zaznaczył.
Ja spotkałem się z różnymi sytuacjami. Bywało tak, że przystanek był tuż za przejściem dla pieszych. Wówczas - nawet, gdy piesi przechodzili po pasach - to byli niewidoczni dla pojazdów jadących z kierunku przeciwnego. Trzeba więc zwracać uwagę na to, by przystanki lokalizować w odpowiedniej odległości od przejść dla pieszych - żeby kierowca jadący z naprzeciwka widział chodnik oraz pobocze - kontynuował.
Następnie spostrzegł, że pasażerowie muszą zachować odpowiednią czujność, ale i odpowiedzialność. - Absolutnie nie przebiegać. W takiej sytuacji szanse na uniknięcie wypadku są praktyczne żadne - zaznaczył mł. insp. Wojciech Pasieczny.
Trauma kierowcy
Kierowca, który potrącił 11-latka, był trzeźwy w momencie zdarzenia i jechał z dozwoloną prędkością. Nie usłyszał zarzutu. Z pewnością trauma - podobnie jak w innych tego przypadkach - towarzyszyć będzie mu być może już do końca życia.
To na pewno. Jest to jednak potężne przeżycie. Mnie kiedyś w szybę uderzył gołąb i już to było pewnego rodzaju traumą - że zginął on w taki sposób. A tutaj chodzi przecież o dziecko. Myślę, że w takich sytuacjach trauma pozostaje na zawsze... - dodał emerytowany policjant.
Przypomniał również, że w kontekście wszystkich autobusów co prawda nie ma obowiązku zachowania szczególnej ostrożności, ale "czujność powinna być jednak wzmożona". - Trzeba obserwować, czy piesi przechodzą, czy nie - podsumował.
11-latek był aktorem - zagrał m.in. syna głównej bohaterki w filmie "Biała odwaga". Reżyser filmu Marcin Koszałka zamieścił w sieci wpis po tragedii.
Nikodem wybiegł z autobusu szkolnego i potrącił go samochód. Straszne, wielkie, strata, był bardzo zdolny i świat się przed nim otwierał. Do zobaczenia - napisał.
Nikodem grał również w serialach "Zołza", "Zakochani po uszy", "Erynie", "Papiery na szczęście" i "Krakowskie potwory".
Mateusz Domański, dziennikarz o2.pl