Wszedł do morza w rejonie falochronu. Nie żyje 29-letni Mateusz
29-letni Mateusz z woj. łódzkiego zmarł po wypadku na plaży w Łebie. Mimo zakazu kąpieli, wszedł do morza i zniknął pod wodą. Ratownicy odnaleźli go nieprzytomnego. Został przewieziony do szpitala, ale jego życia nie udało się uratować.
W środę, 9 lipca na niestrzeżonym odcinku plaży w Łebie doszło do tragicznego wypadku. Mateusz, 29-letni mieszkaniec Nowych Gajęcic (woj. łódzkie), wszedł do morza w rejonie falochronu, czyli w miejscu objętym zakazem kąpieli.
Około godziny 19 ratownicy otrzymali zgłoszenie o jego zaginięciu pod wodą. W poszukiwaniach uczestniczyli ratownicy Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, jednostka Morskiej Służby Poszukiwawczej oraz Ratownictwa i policja.
Po około 30 minutach odnaleziono Mateusza nieprzytomnego pod wodą. Na brzegu podjęto reanimację, przywracając funkcje życiowe. Następnie przetransportowano go śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do szpitala - przypomina portal "eLębork".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Turyści z Niemiec omijają polskie morze? "To antywypoczynkowa narracja"
Pomimo wysiłków lekarzy, Mateusz zmarł kilka dni później. Był znaną postacią w lokalnej społeczności sportowej, uczestniczył w imprezach biegowych i był ceniony za swoje dobre serce. Jeszcze za życia wyraził wolę, by w razie tragedii jego organy zostały przekazane potrzebującym - informuje portal kulisy.net.
Ratownicy przypominają, że wchodzenie do wody w rejonie falochronu jest generalnie odradzane i niebezpieczne. Falochrony, mimo że chronią plażę przed falami, stwarzają niebezpieczne warunki do kąpieli.
Silne prądy, zawirowania wody, głębokie rowy oraz śliska powierzchnia falochronu (np. pokryta mchem lub glonami) mogą prowadzić do utraty gruntu, utraty panowania nad sytuacją, a nawet utonięcia.