Złapali go Rosjanie. Dramatycznie schudł, był bity, marzył o śmierci

Oleksiy Anulia zgłosił się do służby wojskowej, gdy Rosja najechała na Ukrainę. Niedługo po tym, rosyjscy żołnierze wzięli go do niewoli. Były jeniec wojenny opowiedział niemieckiemu tygodnikowi "Der Spiegel" swoją historię. "W nocy modliłem się, aby nie dożyć następnego dnia" - mówił.

Spędził w rosyjskim więzieniu 10 miesięcy. Gdy wyszedł na wolność, bliscy go nie poznaliSpędził w rosyjskim więzieniu 10 miesięcy. Gdy wyszedł na wolność, bliscy go nie poznali
Źródło zdjęć: © Pixabay, Twitter | @derspiegel
Malwina Witkowska

Od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę oba kraje przeprowadziły wymianę więźniów ponad 50 razy. W wyniku tych działań uwolniono ponad 3 tysiące Ukraińców, w tym Oleksija Anulię. Trzydziestoletni mężczyzna obecnie dochodzi do siebie po operacji barku na oddziale chirurgii urazowej.

Przez 10 miesięcy był jeńcem wojennym przetrzymywanym w Rosji. Mężczyzna był wychudzony, nie miał wielu zębów, jego ciało na nogach gniło, kilka kości miał połamanych. Anulia, były mistrz kickboxingu, stracił znaczną masę mięśniową. Mimo upływu roku nadal boryka się z problemami zdrowotnymi.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Rosyjski okręt poszedł na dno. Moment ataku na Morzu Czarnym

Został pojmany przez Rosjan

Oleksiy Anulia pracował jako ochroniarz ukraińskiego oligarchy. Po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji, zgłosił się do służby wojskowej, aby bronić kraju. Na początku marca był w Łukaszówce, wypatrywał wojsk wroga. "Naszą misją była ochrona wioski, aby ludność cywilna mogła kontynuować ucieczkę polną drogą" - powiedział w rozmowie z "Der Spiegel".

Niestety, został pojmany przez czterech rosyjskich żołnierzy. Zabrali mu nóż, zegarek, telefon. "Kiedy przybył ich dowódca, kazano mi zdjąć płaszcz. Pod spodem zobaczyli moje rany i podarty mundur – i zrozumieli, że jestem żołnierzem, wrogiem, Ukraińcem" - opowiada Anulia.

Żołnierze zaprowadzili go do starego gospodarstwa niedaleko granicy z Białorusią. Związali, pobili i zgwałcili. "Wrócili następnego ranka. Związali mi ręce kablem i podciągnęli pod sufit. I tam zawisłem. Niedługo potem nie czułem już rąk. Zrobiły się fioletowe" - wspomina 30-latek.

Spędził 40 dni w areszcie w Kursku. Później trafił do Kolonii Karnej nr 1 w Donskoju koło Tuły. "Strażnicy bili nas pałkami i paralizatorami. Powiedziano nam, że musimy oddawać mocz do kanistra, ale na rosyjskiej ziemi nie pozwolono nam go opróżnić. Ktokolwiek napełnił kanister, musiał to wypić" - powiedział Oleksiy Anulia w rozmowie z "Der Spiegel".

Spędził miesiące w rosyjskiej niewoli

Strażnicy nazywali pojmanych jeńców "faszystami" i mówili: "Zorganizujemy wam wasz własny Auschwitz".

W nocy modliłam się, żeby nie dożyć następnego dnia. Moje serce biło 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Ciągle oczekiwałam, że otworzą celę, będą mnie bić, dusić, upokarzać. Na korytarzu zawsze ktoś krzyczał. Kiedy patrzyłem na współwięźniów, widziałem strach w ich oczach - wspomina Oleksiy Anulia.

Wspomnienia z więzienia są wstrząsające. Któregoś razu został zmuszony do żucia brudnych skarpetek przez trzy godziny. Wyrwali mu zęby dla zabawy. Czternaście razy siadał na krześle elektrycznym.

Potem przeniesiono go do celi karnej. Żywił się pastą do zębów ze śmieci, żuł papier toaletowy, żeby walczyć z głodem. Na podwórku zbierał dżdżownice. Któregoś razu udało mu się złapać szczura.

Jeniec wojenny wrócił do rodziny

W końcu wraz z innymi jeńcami wojennymi, został wymieniony.

- Byłem wolny, ale nic nie czułem. Żadnej radości, żadnej złości. Moja rodzina przyjechała tego samego dnia. Żona do ostatniej chwili nie wierzyła, że ​​zostałem zwolniony. Mój syn, obecnie pięcioletni, nie poznał mnie. Moja starsza córka płakała, kiedy widziała, jaki jestem wychudzony - powiedział 30-latek w rozmowie z niemieckim tygodnikiem "Der Spiegel".

Przed uwięzieniem Oleksiy Anulia ważył 102 kg. Schudł 40 kilo. "Miałem złamany nos, zwichniętą szczękę. Złamał mi się obojczyk i osiem żeber. W niektórych miejscach moje gnijące nogi zrobiły się czarne. Kiedy zobaczyli ich lekarze obozowi, posadzili mnie na wózku inwalidzkim i zawieźli do szpitala" - dodaje.

Przez sześć miesięcy leczono go w szpitalach ukraińskich, a w Izraelu i na Łotwie przez cztery miesiące.

Źródło artykułu: o2pl
Wybrane dla Ciebie
Wyniki Lotto 25.12.2025 – losowania Lotto, Lotto Plus, Multi Multi, Ekstra Pensja, Ekstra Premia, Mini Lotto, Kaskada
Wyniki Lotto 25.12.2025 – losowania Lotto, Lotto Plus, Multi Multi, Ekstra Pensja, Ekstra Premia, Mini Lotto, Kaskada
"Był doświadczonym pilotem". Nie żyje Krzysztof Kurcab
"Był doświadczonym pilotem". Nie żyje Krzysztof Kurcab
Świąteczna magia w Krakowie. Żywa szopka prawdziwym hitem
Świąteczna magia w Krakowie. Żywa szopka prawdziwym hitem
Polska medalistka olimpijska urodziła. Urocze zdjęcie z córeczką
Polska medalistka olimpijska urodziła. Urocze zdjęcie z córeczką
Niemcy ostrzegają. Chodzi o numery z kierunkowym +48
Niemcy ostrzegają. Chodzi o numery z kierunkowym +48
Pożary w wigilijną noc. Dwa domy spłonęły na Podlasiu
Pożary w wigilijną noc. Dwa domy spłonęły na Podlasiu
Doprowadzenie Bartosza G. w Boże Narodzenie. Zaskakujące działania prokuratury
Doprowadzenie Bartosza G. w Boże Narodzenie. Zaskakujące działania prokuratury
Rewolucja w szpitalu. Pacjenci spędzają święta ze swoimi pupilami
Rewolucja w szpitalu. Pacjenci spędzają święta ze swoimi pupilami
Wyjątkowe znalezisko w Szwecji. Ukryto je w książce polskiego szlachcica
Wyjątkowe znalezisko w Szwecji. Ukryto je w książce polskiego szlachcica
Była 8:16. Tak wyglądają Krupówki w Boże Narodzenie. Zaskakujący widok
Była 8:16. Tak wyglądają Krupówki w Boże Narodzenie. Zaskakujący widok
"Brama otwarta". Dom na Śląsku hitem sieci. Tak wygląda
"Brama otwarta". Dom na Śląsku hitem sieci. Tak wygląda
Kadry z głębi lasu. Nagle wyszły na ścieżkę i się zaczęło
Kadry z głębi lasu. Nagle wyszły na ścieżkę i się zaczęło
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja serwisu o2