Lekarze mówili, że ciąża jest w normie. Po porodzie ujawnił się dramat

2

36-latka znajdowała się w siódmym miesiącu ciąży, gdy znalazła w piersi mały guzek wielkości groszku. Lekarze sugerowali jej, by poczekała z wszelkimi badaniami do porodu. Już po urodzeniu dziecka Keely Langshaw z Canberry przeżyła szok - dowiedziała się, że rak rozprzestrzenił się po całym organizmie.

Lekarze mówili, że ciąża jest w normie. Po porodzie ujawnił się dramat
Lekarze mówili, że jej ciąża jest w normie. Po porodzie ujawnił się dramat (Facebook, Materiały prasowe)

Świat Keely Langshaw zawalił się chwilę po urodzeniu upragnionego dziecka. Zgodnie ze wskazaniami lekarzy, mieszkanka Canberry udała się na badanie guzka, który wykryła w swojej piersi. Wyniki brzmiały niczym wyrok - nowotwór rozprzestrzenił się po całym organizmie. Lekarze dali kobiecie tylko rok życia - informuje "Daily Mail".

Lekarze mówili, że jej ciąża jest w normie. Po porodzie ujawnił się dramat

Kobieta zdecydowała się na chemioterapię i po miesiącach niepewności w końcu otrzymała dobre wieści - nie tylko udało się pokonać raka piersi, ale też guzy w pozostałych częściach ciała okazały się łagodne.

Jej problemy były spowodowane rzadką chorobą immunologiczną, która na zdjęciach wygląda niczym rak.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Zalane wioski w Grecji. Ponad 800 ewakuowanych osób

Keely ma teraz nadzieję na wiele lat w szczęściu ze swoim mężem Joshem i córkami - Polly oraz Tottie. Doświadczenia z ostatnich miesięcy zmieniły ją jednak na całe życie.

Pewnej nocy po prostu siedziałam w łóżku i poczułam pod pachą małą rzecz. To był jakiś guzek wielkości groszku - powiedziała w rozmowie z "Femail".

36-latka jest nosicielką genu BRCA1, który zwiększa ryzyko zachorowania na raka piersi. Dlatego kobieta regularnie poddaje się badaniom przesiewowym. Ponieważ wymagają one od pacjentki położenia się na brzuchu, wykonanie ich w okresie ciąży jest niemal niemożliwe.

- Skontaktowałam się z moim lekarzem, który monitoruje wyniki moich tomografów i powiedział, że to prawdopodobnie ma związek z ciążą. Podkreślił, że będziemy się temu przyglądać - dodała Keely.

Kilka tygodni później na świat przyszła Tottie, która przez miesiąc przebywała w szpitalu. W tym czasie jej mama zaczęła walkę o zdrowie. - Guz rósł bardzo szybko, aż osiągnął wielkość piłeczki golfowej - ujawniła Langshaw.

Biopsje wykazały, że Keely ma potrójnie ujemnego raka piersi (TNBC). Podczas wizyty u onkologa kobieta odbyła "najgorszą rozmowę w swoim życiu". Chwilę później kolejne badania dowiodły, że rak rozprzestrzenił się po całym organizmie. Dlatego lekarze dali jej maksymalnie rok życia.

Dosłownie krzyczałam na wieść o tym. Musiałem się położyć i długo nie mogłam się uspokoić. Mój mąż też wpadł w histerię - ujawniła Keely.

36-latka przeszła 15 rund chemioterapii, mając w domu dwie małe córki, które martwiły się o zdrowie mamy. Kobieta zaczęła robić notatki mężowi, aby mógł przygotować się na moment, gdy zabraknie jej na tym świecie.

Okazało się, że zapiski Keely nie będą potrzebne. "Brak dowodów na raka" - taką informację zobaczyła na kolejnych wynikach. Okazało się, że za jej problemy odpowiada sarkoidoza. To choroba, która polega na tworzeniu się małych zapalnych guzków w różnych narządach ciała.

Keely, aby dmuchać na zimne, zdecydowała się na zabieg mastektomii i ograniczyć w ten sposób ryzyko powrotu raka. Równocześnie rozpoczęła leczenie sarkoidozy. Będzie to długotrwały proces, ale kobieta sama podkreśla, że przejścia z ostatnich miesięcy odpowiednio ją na to przygotowały.

Autor: ŁKU
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić