Aleksander Sławiński| 
aktualizacja 

Koronawirus w Niemczech. Domy publiczne w tarapatach

640

Koronawirus uderza w każdą gałąź biznesu. W Niemczech, gdzie prostytucja jest w pełni legalna, państwo zarządziło zamknięcie wszystkich domów publicznych. W związku z tym, branża przeżywa głęboki kryzys i znów przenosi się do podziemia.


Koronawirus w Niemczech. Domy publiczne w tarapatach
(East News)

W ramach walki z epidemią koronawirusa, niemieckie władze zdecydowały o zamknięciu do odwołania szkół, centrów handlowych, stadionów sportowych, ale również domów publicznych.

W Niemczech są one w pełni legalne, a prostytucja jest uregulowana prawnie już od końca lat 80. Prostytutki i domy publiczne muszą płacić podatki. Pracownicy seksbiznesu mają możliwość zakładania związków zawodowych, posiadają określone prawa i obowiązki regulowane umową. Szacuje się, że zatrudnionych w płatnej miłości jest około 200 tysięcy osób, w przeważającej większości, choć nie tylko, kobiet.

Jednak epidemia koronawirusa sprawia, że straty w tej branży są gigantyczne. Prostytutki narzekają, że na ulicy nie ma ludzi, w związku z czym brak jest potencjalnych klientów. Z braku domów publicznych, jest to jedyna legalna forma oferowania usług seksualnych.

Zobacz także: Starożytny Rzym: prostytucja tańsza od chleba

Prostytucja w Niemczech

W sprawie wypowiedziała się rzecznik niemieckiego Związku Pracowników Usług Erotycznych i Seksualnych, Bleier Wilp. Stwierdziła ona, że pracownice tego sektora boją się o swoją egzystencję.

Wycofujemy się z branży z powodów bezpieczeństwa. Niektóre z nas wymagają od klientów dezynfekcji, co jest, zdaniem ekspertów dobrze zapobiega zarażeniu w trakcie zbliżenia fizycznego - mówi Wilp.

Niektórzy właściciele domów publicznych zwrócili się, wzorem innych przedsiębiorców, o pomoc do rządu. Tak postąpił właściciel największego takiego przybytku w kraju, znajdującej się w Kolonii "Paschy", Armin Lobsheid. Jak pisze "Die Welt" złożył on wniosek o państwową dotację od utraconych zarobków, aby jego biznes mógł przetrwać trudny okres epidemii. W "Paschy" pracuje około 100 kobiet, w większości z Bułgarii i Rumunii.

Zawód ten schodzi więc do podziemia. Jak donosi "Die Welt", w obliczu braku klientów, ceny usług prostytutek spadają, a sama kontrola policji oraz służb sanitarnych nad branżą staje się bardzo trudna. Kobiety zaczynają działać półlegalnie, szukając klientów na ulicach i w internecie oraz przyjmując ich w prywatnych mieszkaniach. Tworzy to wysokie ryzyko szerzenia się wirusa. Prostytucja bowiem, z oczywistych powodów, jest jedną z najbardziej niebezpiecznych epidemicznie profesji.

Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić