aktualizacja 

O kilka zdań za dużo…

899

Natalia Przybysz udzieliła wywiadu, który rozgrzał do czerwoności wszystkich. Który udowodnił, że czasem można powiedzieć o dwa zdania za dużo. Nawet, gdy ma się bardzo dobre intencje…

O kilka zdań za dużo…
(Karolina Korwin-Piotrowska)

*To jest cholernie mocny wywiad. *Szczery do bólu i prawdziwy. Czytanie o tym, jak kobiecie, która chce pozbyć się ciąży, lekarz świadomie sugeruje tabletki na wrzody, jest jak horror.

Nie mogę nic zrobić, ale jeśli się uda pani kupić takie tabletki, to wtedy możemy porozmawiać - mówi lekarz.

Nie jakaś zielarka, hydraulik czy księgowa. Tak do kobiety, która chce zrobić aborcje, mówi lekarz z dyplomem. To jest Europa, to jest Polska, XXI wiek. Jakby jej ciało było miejscem samozwańczych eksperymentów medycznych. Kiedy to nie pomaga, a organizm jest coraz bardziej wyniszczony lekami, bohaterka wywiadu jedzie specjalnym autobusem za granicę do kliniki na Słowacji. Tam w kilka minut, dosłownie pięć, po dziecku nie ma śladu. Płaci tysiąc złotych.

Jest czysto, miło, ciepło - czytamy i dodaje - No, ta dziewczyna…To znaczy ja. Czuję wielką ulgę. Nagle cieszysz się wszystkim w swoim życiu, tym, co masz.

A potem zdanie, które mogło być zakończeniem tej rozmowy:

Czułam się jakbym była jedyną kobietą w Polsce, która to kiedykolwiek zrobiła. Ja i te trzy dziewczyny, które siedziały ze mną w busie jadącym na Słowację.

To jest sama w sobie wstrząsająca opowieść. O kobiecie, która chciała mieć wybór. Dowód na to, że jeśli kobieta nie chce dziecka, to nikt jej nie zmusi do jego urodzenia, o pokochaniu nie wspomnę. Ta rozmowa pokazuje straszną prawdę o tym, jak samotna jest kobieta w Polsce, która dziecka nie chce, że jest zmuszana do działania wbrew sobie, swemu zdrowiu i prawu.

Obok Marii Czubaszek, Natalia Przybysz to jedyna osoba publiczna, która otwarcie mówi o tym, że zrobiła aborcję. Nagle w oczy kole fragment z początku rozmowy o tym:

To historia o aborcji. I o uczuciach. O wpadce. Trafiła się ludziom dorosłym, rodzicom dwójki dzieci, którzy już mają jakąś wizję swojego życia. Ich historia po tych wielu latach razem zaczyna się jakoś kleić, zgadzać, jest im dobrze. Nie chcą teraz niczego zmieniać, zaczynać od początku. Podejmują decyzję, że nie wchodzą w tę nową historię. Nie chcą bezwładnie unosić się w życiu tylko na tym, co przynosi los. (...) Nie chcą wracać do pieluch. Nie chcą szukać większego mieszkania teraz.

Chciałoby się powiedzieć, że istnieje coś takiego jak antykoncepcja, nawet jeśli do poczęcia dochodzi podczas snu, bo o tym dowiadujemy się na koniec. Matka dwójki dzieci powinna to wiedzieć. Powinna wiedzieć, że są tabletki, spirala, różne rodzaje terapii hormonalnej… Chciałoby się powiedzieć, że może warto było się zastanowić, autoryzując wywiad, że większość czytających zrozumie, iż piosenkarka nie chciała tego dziecka, bo burzyło jej ułożony świat i nie chciało się jej szukać większego mieszkania, więc owe tabletki na wrzody przyjęła dość bezmyślnie jako rozwiązanie problemu. Chciałoby się powiedzieć, że wiele osób, jak na przykład ja, nigdy nie przyszłoby na świat, gdyby moja matka zastanawiała się nad wielkością mieszkania…

Chciałoby się powiedzieć, że intencje rozmowy były dobre. *To mogła być świetna rozmowa. *Mocna i mądra, ale jej efekt jest argumentem dla tych, którzy uważają, że kobiety traktują aborcję jako fanaberię i środek antykoncepcyjny oraz robią ją z czystego egoizmu. Bo tak jest w opisywanym przypadku. Przecież padają tam takie słowa:

Ja naprawdę nie chciałam tego dziecka. Nie widziałam się znów w pieleszach domowych, w pieluchach. Mój narzeczony jest wspaniałym ojcem i cudownie zajmuje się naszymi dziećmi, ale nie chciałam mu już tego dokładać. Ja bardzo często wyjeżdżam, taką mam pracę, koncertuję, często nie ma mnie w domu.

Chciałoby się powiedzieć, że od takich sytuacji jest edukacja seksualna oraz antykoncepcja. Obawiam się, że tutaj chyba jej nie było.

Obawiam się też, że tutaj nikt przed publikacją zaślepiony, jaki to mamy super wywiad, nie przeczytał go na zimno. Z wyobraźnią na temat tego, co może on wywołać. Ostatnio ktoś mnie zapytał, jak uniknąć medialnych wpadek w wywiadach. Odpowiedziałam, że wywiad po przeczytaniu trzeba odłożyć, następnego dnia przeczytać na chłodno i dać też koniecznie do przeczytania komuś spoza kręgu przyjaciół, znajomych oraz klakierów. Oceny mają prawo być miażdżące i powinny dać do myślenia i spowodować przeredagowanie wypowiedzi albo nawet wstrzymać jej publikację. Czasem trzeba wyjść ze swojej cudnej, izolującej od normalnego świata bańki. Przybysz mówi przecież:

Ja, która przecież mam pieniądze, dostęp do informacji, padłam ofiarą tego systemu i dałam się zmasakrować psychicznie i fizycznie.

Czyli wyjście spod klosza przydałoby się na pewno. Inaczej mamy potem opowieści o oświeceniu po lewatywie czy balerinach za 60 zeta albo pokonaniu depresji dietą. Czasem trzeba myśleć. Celebryta, osoba znana, ma ogromną moc. Jest więc niesłychanie ważne, by nie używał jej głupio. Tu nikt tego nie zrobił. Nikt nie pomyślał. Trzeba przewidzieć, a tutaj to było naprawdę łatwe, jak będzie zinterpretowany przez wszystkich przeciwników czarnego protestu. Bo ten wywiad w obecnej formie dał oręż wrogom czarnego protestu, dał jakby na zamówienie. Jest dla konserwatystów jak prezent na Boże Narodzenie. Jak spełnienie ich gorących modlitw.

Pokazuje kobietę, która nie chce dziecka, bo jej przeszkadza w życiu, karierze i nie ma wystarczającego mieszkania, a poza tym, pojawiają się absurdalne, ale nośne medialnie w niektórych kręgach, zarzuty, że przy okazji promuje też swoją nową płytę. Ta rozmowa rozpoczęła, mimo dobrych intencji, modelowy polski horror i zniweczyła to, co udało się zrobić, czyli wykreować obraz mocnej, mądrej kobiety, dziewczyny, koleżanki, matki, która ma prawo walczyć o swoje ciało, o to, że nie chce urodzić dziecka z gwałtu, nieuleczalnie chorego i ma prawo do diagnostyki prenatalnej.

Mamy więc w mediach konserwatywnych obraz kolejnej zepsutej gwiazdy szołbizu, która czuje się na siłach opowiadać o sobie i swoim życiu intymnym publicznie. Ten wywiad będzie zinterpretowany przez wielu jako chęć jedynie bycia na fali i zabłyśnięcia, bycia w mediach za wszelką cenę. Jako kolejny dowód na to, że celebryci powinni jednak czasem milczeć zamiast dawać głos w ważnej sprawie. Szkoda, że tak się stało. Szkoda, że Natalia Przybysz, świetna wokalistka, słyszy o sobie teraz straszne rzeczy zza prawej strony barykady. Niestety - sama to spowodowała.

Wystarczyło pomyśleć. Wystarczyło inaczej zredagować, może coś jednak wyrzucić, może te kilka zbyt mocnych zdań, zastanowić się nad tym, jak zareagują ludzie, jak zareagują kobiety... Bo nie trzeba od razu, jak kumpelce na kawie, o wszystkim mówić publicznie. Bo to, co powiedziane na kawie ujdzie każdemu, ale to, co zostało powiedziane publicznie, już nie zawsze.

Bo jak mawia znane polskie przysłowie, o którym też ktoś tutaj zapomniał, „dobrymi chęciami jest wybrukowane piekło”. Piekło właśnie się rozpętało.

Karolina Korwin Piotrowska specjalnie dla o2

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić