"Polaków seks powszedni", czyli sekrety i kulisy łóżkowego życia bez cenzury [FRAGMENT]

98

Życie seksualne Polaków jeszcze nigdy nie było ukazane w tak bezpośredni i prawdziwy sposób. Bohaterowie książki "Polaków seks powszedni", której autorką jest Ewa Wąsikowska-Tomczyńska opowiadają o swoich łóżkowych doznaniach i przeżyciach. Zwierzają się jednak nie tylko na temat sfery wyłącznie czysto seksualnej, ale mówią też o codziennych sprawach i problemach, które przeżywają ze swoimi partnerami.

"Polaków seks powszedni", czyli sekrety i kulisy łóżkowego życia bez cenzury [FRAGMENT]
(iStock.com)

– A jak tam dziecko u ciebie z seksem? Wszystko dobrze? – Byłam świeżo upieczoną mężatką, kiedy Michalina Wisłocka zadała mi to pytanie. Widywałyśmy się wtedy codziennie. Przeprowadzałam ze słynną autorką „Sztuki kochania” długi wywiad o jej życiu – ostatni, jakiego udzieliła. Od kilku dni zadawałam pytania, a tu nagle zostałam wezwana do odpowiedzi.

Byłam tym onieśmielona, a przecież wydawało mi się, że jako młoda, nowoczesna kobieta nie będę miała żadnych kłopotów, by rozmawiać o seksie. Nie było jednak łatwo. Bo kilkanaście lat temu był on nadal tematem tabu. Choć i tak moje pokolenie dorastało już w czasach, kiedy istotnym elementem uświadamiającym nas była prasa młodzieżowa, zwłaszcza jedna z gazet, w której stałą rubryką był „Mój pierwszy raz”. Nie mieliśmy więc tak najgorzej.

Tamto niezwykłe spotkanie, za które jestem wdzięczna losowi i które uważam za jedno z najciekawszych dziennikarskich doświadczeń, miało duży wpływ na moje podejście do tematu seksu. Na pewno nauczyłam się śmiało rozmawiać o tej sferze życia i zdałam sobie sprawę z tego, że jest to jeden z najbardziej naturalnych tematów, jakie możemy między sobą podejmować – oczywiście w zaufanym gronie.

Zobacz także: Wideo: Kilka kroków, by pobudzić fantazję. Sexting dla początkujących

Co to jest seks?

Bogusia (71 lat, rozwódka, dwoje dzieci: 40-letni syn i 32-letnia córka)

Kiedy patrzę na swoje życie, na to co mnie spotykało, na próby, przed jakimi mnie stawiało i jak doświadczało, myślę, że mogłaby z tego powstać osobna książka.

Wychowywałam się w czasach, kiedy tematu seksu się nie poruszało. Wiedza bardzo okrojona, a do tego dochodził brak świadomości na temat antykoncepcji. Chociaż chyba większym problemem było to, że ta antykoncepcja w zasadzie nie istniała, bo metody, które wtedy się stosowało, po prostu nie były skuteczne. Bardzo boleśnie się o tym przekonałam i to już u progu mojego seksualnego życia. Myślę, że warto powiedzieć o tym głośno, jak to kiedyś wyglądało.

Byłeś dla mnie ideałem mężczyzny. Mądry, zabawny, opiekuńczy, męski i bardzo przystojny. Byłam szczęśliwa, że wybrałeś właśnie mnie i jestem twoją dziewczyną. Miałam 17 lat i chciałam z tobą spędzać każdą chwilę. Te, które mieliśmy tylko dla siebie, robiły się coraz bardziej gorące. Nasze ręce pozwalały sobie na coraz więcej, a pocałunki były coraz bardziej namiętne. Po kilku miesiącach zrobiliśmy „to” po raz pierwszy.

Stosowaliśmy oczywiście kalendarzyk małżeński. Skrupulatnie odliczałam w nim płodne i niepłodne dni, tak żeby nic niespodziewanego nas nie spotkało. Ja byłam tuż przed maturą, ty zaczynałeś studia. Mieliśmy masę obowiązków, ale też planów. Dlatego to było tak ważne.

Lato minęło dość szybko, przyszedł wrzesień. Wróciłam do szkoły. Mieliśmy trochę mniej czasu na spotkania. Pewnego dnia wzięłam do ręki kalendarzyk, żeby sprawdzić, kiedy wypada mi miesiączka. Wydawało mi się, że już powinnam ją mieć. I… rzeczywiście. Tak naprawdę to powinna się już kończyć.

– Filip, spóźnia mi się okres… – wypowiadając to, miałam łzy w oczach.

– Nie martwmy się jeszcze. Przecież takie przesunięcia się zdarzają. Zaczął się rok szkolny, pojawiły się stresy, martwisz się maturą. Może to przez to.

Niestety, dni mijały, a okres nie nadchodził. Byłam w ciąży i wiedziałam, że muszę z tym jak najszybciej coś zrobić. Absolutnie nie dopuszczałam możliwości urodzenia tego dziecka. Zniszczyłoby to całe nasze życie. Wiedziałam też, że nie mogę o tym powiedzieć mamie. Całe szczęście twoja pracowała w szpitalu i była znacznie bardziej tolerancyjna od moich rodziców. Jej nie baliśmy się powiedzieć. Poprosiliśmy o pomoc.

– Rozmawiałam z ordynatorem ginekologii. Powiedział, żebyś poszła do jego prywatnego gabinetu. Zbada cię i postanowi co dalej.
Poszedłeś ze mną. To było cudowne, bo przez cały czas w tych strasznych chwilach byłeś ze mną. Oczywiście do gabinetu musiałam wejść już sama.

– Ile ty w ogóle masz lat? – zapytał grobowym tonem lekarz.

Mimo moich siedemnastu wyglądałam na trzynaście. Byłam dość wysoka, a ważyłam tylko pięćdziesiąt kilo. Miałam jeszcze niewielkie piersi. Wyglądałam jak dziewczynka, a nie kobieta spodziewająca się dziecka. Chyba wzbudziłam w tym człowieku litość, bo nie wziął od nas za wizytę nawet złotówki.

Bólu, jaki wtedy przeżyłam, nie zapomnę. Mimo że krzyczałam, darłam się, że środek znieczulający nie działa, oni robili swoje. Z każdą chwilą bolało coraz bardziej. Nie byłam w stanie tego wytrzymać. Widocznie się wierciłam, bo pielęgniarki trzymały mnie za ręce i głowę. Myślę, że trwało to z pół godziny. Pół godziny tortur. Potem odwieźli mnie na wpół przytomną na salę i położyli do łóżka. Mniej więcej po kilku minutach zaczął wreszcie działać środek znieczulający – dopiero wtedy. Zasnęłam.

Czego nauczyła mnie ta przygoda? Że kalendarzyk małżeński nie jest metodą antykoncepcji. Po kilku tygodniach poszłam do przychodni po poradę, jak profesjonalnie zabezpieczyć się przed kolejną niechcianą ciążą. Nauczono mnie zakładać taki specjalny krążek, a do tego stosowało się tzw. globulki „Z”, które miały zabijać plemniki. Skutkowało. Przez półtora roku. Miałam 19 lat, kiedy przeszłam kolejną aborcję. Tym razem w prywatnym gabinecie. Było bez bólu, bez upokarzania mnie, tyle że kosztowało to 3000 zł. Tyle wtedy wynosiła miesięczna pensja mojej mamy.

Cieszę się, że mimo tych strasznych przejść u progu dorosłości urodziłam dwoje pięknych i mądrych dzieci, że nie zostałam okaleczona, że nie pozostawiło to we mnie jakiejś trwałej traumy. To nie był tylko mój problem. Wiele koleżanek ze studiów przeszło to samo i też bardzo często nie tylko jeden raz. Między znajomymi przekazywało się namiary na sprawdzonych lekarzy. Takie czasy…

Czy podjęłabym jeszcze raz takie same decyzje? Tak.

Michał (34 lata, status związku: nie chcę o tym mówić)

Pochodzę z fantastycznego domu, w którym nie było nigdy i nadal nie ma tematów tabu. Wiem, że niewiele osób może tak powiedzieć, ale rodzice zawsze byli i są moimi przyjaciółmi. Rozmawiamy o wszystkim. Wiem, mam ogromne szczęście. Ale jak sięgam pamięcią, to w świat seksu wszedłem jednak przy pomocy pornografii.

Kiedy byłem młodym chłopakiem nie znaliśmy jeszcze internetu, a o film pornograficzny było jeszcze trudniej niż o „świerszczyk”. To były jednak złote czasy wypożyczalni wideo i czasami można było trafić na pana, który przymknął oko na to, że gdzieś pomiędzy „Gwiezdnymi wojnami” a „Top Gunem” chciało się przemycić jakiegoś pornola. Biegliśmy wtedy z takim filmem do domu i szybko przegrywaliśmy go z taśmy na taśmę. Zdobyty w ten sposób pornol to był prawdziwy unikat. Krążył potem po całym osiedlu od kolegi do kolegi. I teraz, jako dorosły mężczyzna, kiedy myślę o tym, jak zakiełkował we mnie temat seksu, to wspominam właśnie tamte akcje, a nie na przykład mój pierwszy raz.

Dużo mówi się o tym, że pornografia powoduje, iż ludzie zaczynają podchodzić do seksu mało empatycznie, a bardziej nastawieni są na szybki efekt. No to ja, mimo że na pornolach ukształtowany, jestem zaprzeczeniem tej teorii. Największą satysfakcję mam wtedy, kiedy wiem, że dziewczynie, z którą uprawiam seks, jest dobrze. W zasadzie sam nie muszę mieć orgazmu, bo już to, kiedy widzę, że laska wije się z rozkoszy, to jest to dla mnie podróż astralna, fenomen.

Jak długo trwa u mnie jeden stosunek? Wiem, że niektórym może trudno w to uwierzyć, ale są to minimum dwie godziny. Dwie godziny superintensywnego seksu. Wiem, że jak na faceta jestem wyjątkowy. Ale chyba teraz nie zdziwi nikogo, jak powiem, że jestem profesjonalnym aktorem porno.

Seks jest dla mnie fenomenem, podobnie jak aktorstwo, które jest moim pierwszym zawodem, pasją i paliwem. O seksie nie lubię opowiadać, tylko wolę go uprawiać. Dlatego na razie w mojej opowieści właśnie w tym miejscu postawię kropkę.

Seks to jedna z podstawowych potrzeb

– Słuchając, a następnie spisując te historie, przyszło mi do głowy, że można by uniknąć wielu traum, stresów i nieszczęść, gdyby seks nie był w rodzinach tematem tabu…

– To absolutna prawda. Pomijanie, zatajanie czy stygmatyzowanie w pewien sposób seksu i seksualności to duży błąd po stronie rodziców. Seks to jedna z podstawowych potrzeb człowieka, bez niego nasz gatunek by nie przetrwał. A jednak w społeczeństwie wciąż w wielu rodzinach podchodzi się do niego jak do jeża. U podstaw takiego stanu rzeczy są przede wszystkim konotacje religijne. Nie dość, że według doktryny katolickiej powinien być uprawiany tylko po ślubie i to najlepiej w celach prokreacyjnych, bo broń Boże nie dla przyjemności. Dlaczego? Bo odczuwanie przyjemności to grzech, brak pokory. I jeśli przyjemność się pojawia, to lepiej o tym nie mówić dzieciom.

To na szczęście się zmienia, choć bardzo powoli. Udany seks jest bardzo ważną sferą każdego związku, dewaluowanie go sprawia, że młodzież, która potem staje się dorosłymi, potrafi trwać w związkach pozbawionych tej sfery życia albo gdzie jest ona używana do innych celów.

– Bogusia opowiedziała poruszającą historię wchodzenia w dorosłość. Czy podejście do nieletnich ciężarnych jest już obecnie inne czy wciąż muszą się one liczyć z poniżaniem i dyskryminacją?

– W miarę, jak społeczeństwo oswaja się z tematem seksu i jego skutków, rośnie tolerancja ciąż nieletnich, choć wciąż daleko nam do ideału. Rocznie w Polsce zachodzi w ciążę około 20 tysięcy nastolatek (to nadal najczęściej wynik braku świadomości seksualnej). Istnieją społeczności, gdzie jest to powód do ogromnego wstydu, upokorzenia, odrzucenia, negatywnego naznaczenia.

Z tego powodu nastolatki często w samotności borykają się z problemem niechcianej ciąży, ukrywają ją przed rodzicami, żyją w ogromnym strachu przed przyszłością. Czasem ryzykując zdrowiem i życiem, za pomocą podejrzanych metod i w podejrzanych miejscach decydują się poddać aborcji. Dziewczyny, które mogą liczyć na rodziców, zazwyczaj jakoś poradzą sobie z zaistniałą sytuacją, z byciem matką, z wychowaniem dziecka i co ważne z własnym rozwojem (edukacją, założeniem rodziny). Te, które nie dostają wsparcia, często zostają wyrzucone z domu, są odpychane, toczą samotny, ciężki bój o życie swoje i dziecka, płacąc niejednokrotnie za to ogromną cenę.

Inicjacja

Ania (32 lata, mężatka, jedno dziecko: 9-letni syn)

Wychowałam się w domu, w którym wartości, rytm życia wytycza wiara. Ufamy Bogu. Codziennie o nim rozmawiamy. Modlimy się, również przed jedzeniem. Czytamy „Biblię”. Żyjemy zgodnie z tym, czego nas uczy.

Pawła poznałam w wakacje. Obóz rekolekcyjny to doskonała okazja do tego, żeby zawrzeć nowe przyjaźnie… Bo mnie, wówczas szesnastolatce, na tym właśnie zależało. Na bratniej duszy. On był starszy o trzy lata. Już pełnoletni. Polubiliśmy się od razu, ale przyznam, że nie bardzo podobał mi się jako mężczyzna. No nie ten typ. A jednak, już po rekolekcjach podtrzymywaliśmy kontakt, mimo że mieszkaliśmy kilkaset kilometrów od siebie. Cieszyliśmy się na kolejne spotkania. Stawaliśmy się sobie coraz bliżsi.

W pewnym momencie wiadomo już było, że jesteśmy parą… No właśnie. Z tego co wiem, większość ludzi uważa, że pierwszy seks to ta chwila, kiedy zaczynają ze sobą być. W naszym wypadku to było nie do pomyślenia, bo Paweł – podobnie jak ja – chciał pozostać do ślubu czysty.
Jak to wyglądało w praktyce? Staraliśmy się nawet nie myśleć o seksie, choć przyznam, że nie było to łatwe, bo kochaliśmy się sercem, a ciało przecież w pewnym momencie też zaczyna na te uczucia reagować. Ale oboje wiedzieliśmy, że od wyobrażania sobie bliskości do czynów jest bardzo blisko, więc staraliśmy się tego nie robić, nie prowokować takich sytuacji.

I faktycznie, przed ślubem do niczego – prócz pocałunków – między nami nie doszło. Raz Pawłowi ręce zawędrowały pod moją bluzkę. Ale się opanowaliśmy. Mogę powiedzieć, że stanęliśmy przed ołtarzem i przed Bogiem czyści. Do tego stopnia, że po raz pierwszy zobaczyłam mojego męża nago właśnie w noc poślubną.

Nie mieliśmy wynajętego żadnego apartamentu w hotelu. Teraz myślę, że może to był błąd. Nasz pierwszy raz miał się odbyć w moim panieńskim pokoju. Rodzina za ścianą – to jednak nie są najlepsze warunki. Nie czuje się pełnej swobody. Mimo to uważam, że była to jedna z najpiękniejszych nocy w moim życiu. Nasz związek był uświęcony wreszcie przez Boga.

Dominik (38 lat, żonaty, jedno dziecko: 6-letni syn)

Moja metryka wskazywała już 24 lata, a ja wciąż byłem prawiczkiem. Taki już mam „urok”, że kobiety mało za mną latały. Ja za to zawsze byłem i nadal jestem nimi wprost zafascynowany. Pozostawała mi masturbacja. Robiłem to codziennie. Przywykłem do takiego sposobu rozładowywania napięcia, jakie wywoływał we mnie widok zgrabnych kobiecych nóg. Mam do nich słabość. To mój fetysz. Uda, łydki, stopy i szpilki… Kobieca noga w szpilce to jest coś, co wywołuje na moim ciele dreszcze. Fantazjuję o tym, zbieram zdjęcia, wpatruję się w nie…

W moim bloku mieszkała pewna dziewczyna. Starsza ode mnie o cztery lata. Bardzo ładna. Bardzo sexy. Ciemne włosy do ramion. Szczupła, z małymi cycuszkami. Miała zajebiste ciało. Nie była jednak w moim typie, bo różne rzeczy o niej ludzie mówili. W zasadzie to była dziwka.

Zauważyłem, że czasami patrzy na mnie, a kiedy była okazja to do mnie zagadywała. Nie wiedziałem wtedy, o co jej chodzi. Bałem się i wstydziłem zapytać. Dla niedoświadczonego mężczyzny to był duży stres. Ale podniecało mnie to. Nawet teraz, gdy o tym mówię, mam erekcję…

Fragment pochodzi z książki "Polaków seks powszedni" autorstwa Ewy Wąsikowskiej-Tomczyńskiej, która na rynku ukaże się 15 maja.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić