Szpieg, który zarabiał więcej, niż amerykański prezydent. Czy naprawdę był tyle wart?

40

Do CIA zgłosił się sam, twierdząc, że jest „w głębi serca dysydentem”, co nie znaczyło jednak, że zamierzał ryzykować za darmo. Agencja szybko przekonała się, że warto zapłacić mu każde pieniądze. Dane, których dostarczał, pozwoliły amerykańskim wojskowym oszczędzić miliardy dolarów. Kim był agent CKSPHERE?

Podrobiona karta identyfikacyjna, przygotowana przez CIA dla Tołczakowa
Podrobiona karta identyfikacyjna, przygotowana przez CIA dla Tołczakowa (Domena publiczna)

Adolf Tołkaczow, radziecki inżynier, pracujący w moskiewskim instytucie wojskowym, pierwsze próby skontaktowani się z amerykańskim wywiadem podjął już w styczniu 1977 roku. Zaczepił wówczas na stacji benzynowej Roberta Fultona, szefa moskiewskiej placówki CIA, mówiąc, że chciałby z nim porozmawiać.

Został zignorowany. Dowództwo CIA obawiało się, że jego interwencja to pułapka, zastawiona przez KGB. Z tego też powodu konsekwentnie zbywano milczeniem krótkie wiadomości, przekazywane przez Tołkaczowa w ciągu kolejnych miesięcy.

CKSPHERE wkracza do akcji

Inżynier nie dawał jednak za wygraną – i wreszcie, ponad rok po pierwszym kontakcie, postawił na swoim. W marcu 1978 roku skontaktował się z nim John Guilsher, który stał się jego pierwszym oficerem prowadzącym.

Dla CIA Tołkaczow, występujący pod kryptonimem CKSPHERE, był wielką zagadką. Nawet gdy amerykańscy oficerowie poznali jego tożsamość i miejsce zatrudnienia, niejasne pozostawały dla nich jego intencje. „Nadal nie znamy motywów, dla których CKSPHERE nawiązał z nami współpracę. Zakładamy, iż postąpił tak z zemsty” – pisał jeszcze pod koniec 1979 roku szef radzieckiego wydziału CIA, George Kalaris.

Na tym etapie, jak podkreśla David E. Hoffman, autor poświęconej Tołkaczowowi książki "Szpieg za miliard dolarów", było już jednak wiadomo, że gra jest warta świeczki. Nowy szpieg, zgodnie z raportem Kalarisa, „dostarczył bardzo ważne materiały wywiadowcze, które zdążyły wywrzeć wpływ na nasze siły powietrzne. I obiecał przekazać ich więcej w przyszłości”.

Niejasne motywy

Czy dzisiaj wiadomo, co kierowało radzieckim inżynierem? On sam podczas pierwszego spotkania twarzą w twarz z Johnem Guilsherem powiedział tylko, że jest „w głębi serca dysydentem”. Z pewnością miał powody, by nieufnie odnosić się do systemu, w którym żył.

Ofiarą brutalności radzieckich służb padli w latach 30., w czasach czystek, rodzice jego żony. Jej matkę w 1937 roku rozstrzelano za „działalność wywrotową” po tym, jak wróciła z wizyty u mieszkającego w Danii ojca. Ojciec dziesięć lat spędził w więzieniach, które zrujnowały jego zdrowie.

Ta historia niewątpliwie wywarła na Tołkaczowie wielkie wrażenie – podobnie jak prześladowania, którym w latach 70. poddano dwóch jego rodaków, Aleksandra Sołżenicyna i Andrieja Sacharowa.

Ale wydaje się, że ważną – o ile nie podstawową – motywacją dla szpiega były też pieniądze, choć nigdy nie przyznał tego otwarcie. Nieraz powoływał się na historię Wiktora Bielenki, radzieckiego pilota, który uprowadził samolot MiG-25, za co otrzymał azyl w Stanach Zjednoczonych… i, przynajmniej według pogłosek, sześć milionów dolarów.

Nic dziwnego, że mając takie informacje, Tołkaczow protestował przeciwko początkowemu wynagrodzeniu, wynoszącemu zaledwie tysiąc rubli miesięcznie. Uspokoiła go dopiero suma 150 tysięcy rubli, przekazana pod koniec 1979 roku. Wywalczył też dla siebie intratny plan na kolejne lata.

Szef CIA, generał Stansfield Turner, zatwierdził plan wynagrodzenia dla szpiega w maju 1980 roku. Obejmował on 200 tysięcy dolarów za 1979 rok i aż 300 tysięcy za każdy kolejny. Jak pisze w książce Szpieg za miliard dolarów David E. Hoffman, było to wówczas najwyższe wynagrodzenie w historii CIA – i przewyższało zarobki amerykańskiego prezydenta!

Wstęp do Fazotronu

Amerykanie nie mieli jednak wątpliwości, że było warto. Materiały przekazywane przez Tołkaczowa były bezcenne. Inżynier, zatrudniony w wojskowym ośrodku badawczym o nazwie Fazotron, pracował przy konstrukcji radarów. A dzięki specjalnej przepustce miał nieograniczony dostęp do wszystkich dokumentów w swojej jednostce.

Dostęp ten pozwolił mu skopiować tysiące ważnych dokumentów. Przez większość czasu posługiwał się przy tym dostarczonym przez CIA sprzętem fotograficznym. Jaka była skala jego działania, świadczy fakt, że tylko na jedno spotkanie, do którego doszło 17 czerwca 1980 roku, dostarczył aż 179 rolek filmu! Ta jedna partia informacji zawierała między innymi wyczerpujące informacje na temat nowej wersji samolotu MiG-25 i nowej wersji systemów pocisków powietrznych, dane dotyczące radzieckich myśliwców (w tym bombowych) i szkice nowego, wdrażanego dopiero systemu obrony przeciwlotniczej – AWACS.

Informacje warte miliardy dolarów

W ciągu kilku lat współpracy dane dały Amerykanom niemal pełny obraz możliwości radzieckich sił zbrojnych. Tołkaczowa ceniono przy tym także za rzetelność. Podobno nie dostarczył ani jednej fałszywej informacji! David E. Hoffman w książce Szpieg za miliard dolarów opowiada: "Tołkaczow przekazał CIA całą bibliotekę tajnych dokumentów na temat planów badawczych oraz danych technicznych radarów montowanych w myśliwcach MiG-23, MiG-25, MiG-31, MiG-29 i Su-27."

Dostarczył informacje dotyczące różnych modeli i wariantów radarów SAPFIR i ZASŁON, a także materiały na temat nowych pocisków ziemia-powietrze i instalowanym w nich systemie SZTORA, który czynił je niewykrywalnymi dla nieprzyjacielskich radarów. Tołkaczow jako pierwszy ostrzegł Amerykanów o rozpoczęciu badań nad systemem wczesnego ostrzegania i kontroli, a jego informacje potwierdziły fotografie wykonane z orbity przez satelitę szpiegowskiego.

Autor podkreśla, że dzięki Tołkaczowowi „Stany Zjednoczone uzyskały na dwie dekady ogromną przewagę technologiczną”. Oszczędzając przy okazji dosłownie miliardy dolarów, które bez dostarczonych danych amerykańskie siły zbrojne wydałyby na prace badawcze.

„Wszystko, czym się zajmujemy, jest niebezpieczne”

Przy akcji zakrojonej na tak wielką skalę niebezpieczeństwo rosło jednak niemal z każdym dniem. Tołkaczow, sięgając po dokumenty, których nie potrzebował do pracy, ogromnie ryzykował. Choć fotografował je pod koniec dnia pracy, gdy instytut był już prawie pusty lub robił to w „najbezpieczniejszym miejscu”, czyli… w toalecie, ktoś w każdej chwili mógł wpaść na jego trop.

Także spotkania z oficerami CIA – których łącznie odbyło się dwadzieścia jeden – w większości miały miejsce praktycznie pod nosem KGB, w odległości zaledwie pięciu kilometrów od Łubianki. Inżynier zdawał sobie sprawę z tego, co mu grozi. Od początku współpracy prosił o kapsułkę z trucizną, która umożliwiłaby mu uniknięcie długotrwałego, brutalnego śledztwa w razie wpadki. Co wręcz niezrozumiałe, CIA długo mu tego odmawiało, choć bez wahania spełniało inne, nawet dość egzotyczne żądania agenta (o czym napiszemy w kolejnym artykule).

Mimo tak ogromnego ryzyka, KGB aż do 1985 roku nie wpadło na trop szpiega. I być może do końca nie miałoby o nim pojęcia, gdyby nie zdrada w łonie samego CIA. Przeciek spowodował jednak, że w czerwcu 1985 roku Tołkaczow został zatrzymany.

Sukces Wiktora Czebrikowa

Kto zdradził? Sprawy do dzisiaj całkowicie nie wyjaśniono. Hoffman wskazuje na Edwarda Lee Howarda, który współpracę z Sowietami nawiązał po tym, jak został zwolniony z CIA. W trakcie pracy miał dostęp do danych Tołkaczowa – mógł więc wskazać go nowym mocodawcom.

Amerykański reporter, autor książki "Legacy of Ashes. The History of the CIA" Tim Weiner nie wierzy jednak, że chodziło jedynie o to. W tym samym czasie, co Tołkaczow, wpadło wielu innych amerykańskich szpiegów. Howard „nie mógł być odpowiedzialny za więcej, niż trzy z tuzina śmierci, które wymazały agencyjną listę radzieckich szpiegów. Należałoby obwiniać coś lub kogoś innego” – przekonuje.

Tym kimś innym mógł być na przykład Aldrich „Rick” Ames, pracownik CIA, będący jednocześnie agentem sowieckiego wywiadu, który wpadł dopiero w latach 90. A może zdrada sięgała jeszcze wyżej?

Niezależnie od tego, los Tołkaczowa był przesądzony. Tim Weiner opowiada: "Kiedy 28 września 1986 roku na Kremlu spotkało się Politbiuro, przewodniczący KGB, Wiktor Czebrikow, z dumą poinformował Michaiła Gorbaczowa, że Tołkaczow dzień wcześniej został stracony za zdradę."

„Amerykański wywiad był w stosunku do niego bardzo hojny” – zauważył Gorbaczow. „Znaleziono przy nim dwa miliony rubli”. Było to ponad pół miliona dolarów; KGB wiedziało teraz, jakie są stawki dla szpiegów klasy światowej.

Anna Winkler – doktor nauk społecznych, filozofka i politolożka. Zajmuje się przede wszystkim losami radykalizmu społecznego. Interesuje się historią najnowszą, historią rewolucji i historią miast, a także kobiecymi nurtami historii. Chętnie poznaje dzieje kultur pozaeuropejskich.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić