Twórcy twierdzą, że film pokazuje ukrywaną dotychczas prawdę. Jest on także odzwierciedleniem wszystkiego, co politycy PiS o smoleńskiej tragedii mówili przez ostatnie lata. Komentując premierę swojego filmu, jego reżyser Antoni Krauze podkreślił, że "nie mógł dłużej godzić się na kłamstwa wokół sprawy", a film miał być "protestem przeciw manipulacjom prawdą" - informuje TVP Info.
To film fabularny, z tym, że wszystko, co dotyczy katastrofy, było oparte na faktach. Został oparty na pracy prawdziwych ekspertów - zarówno komisji parlamentarnej pod kierownictwem Antoniego Macierewicza, jak i konferencji smoleńskich - powiedział po premierze Krauze.
Na pokaz przybyła większość aktorów grających w filmie. Według Jerzego Zelnika "Smoleńsk" to film paradokumentalny, który pozwala pokazać całą prawdę o wydarzeniach, w których zginęło 96 osób.
Nie oczekujemy po nim nagród na festiwalach filmowych. To film, który ma odkłamać współczesną polską historię – skomentował Zelnik.
Aktorzy bardzo cieszyli się, że zagrali w tym filmie.
Byłam w Smoleńsku z przyczyn patriotycznych. Patrzyłam ze wzruszeniem na tamtejszy pejzaż, który zapamiętałam i trzymam go w sercu do dzisiaj – podkreśliła Ewa Dałkowska, która wcieliła się w rolę Marii Kaczyńskiej.
"Smoleńsk" to film jednej opcji politycznej? Laurek ze strony polityków PiS nie brakuje. Inaczej do tematu podchodzą politycy opozycji, dla których film Krauzego to zmyślona historia.
O premierze w Teatrze Wielkim było głośno, ale nie tylko za sprawą samego filmu. Kontrowersje wzbudził fakt, że twórcy nie przewidzieli pokazu dla dziennikarzy. Zazwyczaj w przypadku głośnych premier takie specjalne seanse się odbywają.
Autor: Kamil Karnowski
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.