Marcin Lewicki
Marcin Lewicki| 
aktualizacja 

Protest rolników w Toruniu. Miasto wymarło. "Nie mogłem spać"

Ponad 800 maszyn rolniczych zablokowało w piątek 9 lutego wylotówkę na Warszawę i Olsztyn w Toruniu, a kolejny tysiąc drogę na Gdańsk i Bydgoszcz. Miasto wręcz wymarło, a rolnicy nie kryją satysfakcji. - Nie mogłem spać. Są takie wewnętrzne, pozytywne emocje - mówi o2.pl Zbigniew Jasiński, rolnik spod Rypina, w którego traktorze spędziliśmy protest.

Protest rolników w Toruniu. Miasto wymarło. "Nie mogłem spać"
Rolnicy zablokowali Toruń (o2.pl)

Ogólnopolski strajk rolników odbywa się od rana w całej Polsce. Trzy najbardziej zakorkowane miasta w kraju to Poznań, Wrocław i Toruń. W tym ostatnim mieście zapowiadano ruchomą blokadę DK 10, DK 15, DK 80 i DK 91.

To strategiczne drogi łączące Toruń z Gdańskiem, Olsztynem, Bydgoszczą i Warszawą. Mają znaczenie transportowe nie tylko dla regionu, ale też całego kraju. W lokalnym Radiu GRA jedna z kobiet stwierdziła rano, że korek w Toruniu jest tak duży, że "dopadła ją klaustrofobia".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Rolnicy znajdują żony. Hit TVP naprawdę działa

Rolnicy od kilku dni zapowiadali, że będzie to "jeden z największych protestów w historii Polski po 1989 roku". W samym województwie kujawsko-pomorskim na drogi wyjechało kilka tysięcy ciągników.

Emocje buzowały od wczesnych godzin porannych. Przez protest wielu Polaków nie dojechało na czas do pracy, szkoły czy na ferie zimowe. Z tego powodu niektórzy w przypływie wściekłości nazywali rolników "terrorystami" i "ludźmi Putina".

W ciągniku Zbigniewa Jasińskiego, rolnika, w którego traktorze spędziliśmy protest, słyszymy, jak przez CB radio jeden z kierowców tira nazywa rolników "złodziejami w mercedesach". Uczestnicy protestu odpowiadają mu, że "jego ciężarówka też pewnie sporo kosztowała".

Sam Jasiński mówi, że szanuje opinię innych, ale nie ukrywa, że jest mu trochę przykro, gdy słucha nieprzychylnych komentarzy na swój temat.

Nie jesteśmy ludźmi Putina, wspieramy Ukrainę w walce o wolność. Nie jest to też protest polityczny. Nie ma u nas flag "Solidarności" czy szyldów partyjnych. Nie chcemy tego. Żądamy tylko, aby politycy nie utrudniali nam pracy - wskazuje Jasiński w rozmowie z o2.pl.

Rolnicy na proteście: chcemy tylko spokojnie pracować

Zbigniew Jasiński to młody rolnik i mikroprzedsiębiorca spod Rypina. Podkreśla, że praca jest jego pasją, a rolnictwo to powołanie.

Kocham to, co robię. Razem z braćmi prowadzę średniej wielkości gospodarstwo rolne. Zajmujemy się m.in. hodowlą bydła. Chłonę to od dziecka. Dziś życie bez żniw czy pracy na polu nie ma sensu - mówi nam rolnik.

Poza gospodarstwem Jasiński prowadzi też małą firmę. Zajmuje się mechaniką rolniczą. Zaznacza, że "łącznie pracuje nieraz po 14-16 godzin", ale "nie skarży się na swój los". Twierdzi też, że wiele osób nie zna charakterystyki pracy na wsi, co utrudnia poważną ocenę ich protestu.

Na sam strajk Jasiński wyjechał po 3:00. Do miejsca zbiórki miał kilkadziesiąt kilometrów. To łącznie parę godzin jazdy.

Nie mogłem spać. Są takie wewnętrzne, pozytywne emocje. Cieszę się, że się w końcu zjednoczyliśmy. Przyjechaliśmy wraz z grupą znajomych z okolic Brodnicy i Rypina. Chociaż powinniśmy być smutni, to jest w nas energia do walki. Jesteśmy pozytywnie nastawieni - mówi rozmówca o2.pl.

Do ciągnika młodego rolnika wsiadamy po godzinie 5:30. Zbigniew Jasiński od razu zaczyna tłumaczyć, jakie są przyczyny protestów.

Rolnicy walczą m.in. o zablokowanie Zielonego Ładu i sprowadzania pożywienia z Ukrainy. Nie jesteśmy przeciwni Ukraińcom. Sam mam sąsiadów zza wschodniej granicy. Bardzo się lubimy. Oni rozumieją nasze postulaty. Na naszym nieszczęsciu zarabiają tylko oligarchowie - tłumaczy uczestnik protestu.

Zielony Ład to zbiór europejskich inicjatyw politycznych dążących do neutralności klimatycznej w 2050 roku. Największe kontrowersje wzbudza konieczność czasowego wyłączania ziemi z upraw. Unia Europejska chce, aby 4 procent gleby leżało co roku ugorem.

Zbigniew Jasiński podkreśla, że w jego opinii "Unia Europejska jest bardzo potrzebna", ale "legendarne dopłaty" podzieliły społeczeństwo.

Ludzie myślą, że zbijamy kokosy, a sytuacja rolników w Polsce robi się coraz trudniejsza. Całe szczęście ani ja, ani moi bliscy znajomi nie mieliśmy myśli samobójczych, ale słyszę o przykładach rolników, którzy chcą ze sobą skończyć. To nie jest rozwiązanie, ale już myśl o tym pokazuje, jaki dramat się rozgrywa - zauważa Jasiński w rozmowie z o2.pl.

Protest rolników w Toruniu. "Nikt nie mówi tu o polityce"

Mężczyzna nie traci jednak rezonu i dobrego humoru. Ma siłę do walki i plany na przyszłość. Cieszy się, że rolnicy przyjechali na protest tak licznie.

Jesteśmy zjednoczeni. Ja to czuję. Jest tu ponad tysiąc maszyn, wiele osób w samochodach. Nikt nie mówi tu o polityce. Chcemy spokoju. Jestem jednak realistą. Pewnie na jednym proteście się nie skończy - zapowiada rolnik.

Zaangażowanie i werwę widać, gdy lokalni policjanci narażają się zebranym rolnikom. Ci uważają, że "funkcjonariusze prowokują ich przejazdami na sygnale". W odpowiedzi zmienili tymczasowo charakter protestu i całkowicie zablokowali drogi.

Panowie, jeździmy w kółko. Policja robi swoje prowokacje, chcą, żebyśmy zjeżdżali z drogi. Jeździmy po Toruniu. Poczują naszą siłę - pada w pewnym momencie komenda organizatorów.

Chociaż drogi dojazdowe do Torunia stanęły, a nieprzychylnych komentarzy nie brakowało, to rolnicy podczas protestu spotkali się też z licznymi gestami wsparcia.

Ludzie stawali przy drogach, aby pomachać do uczestników protestu. Wśród "gapiów" byli zarówno dorośli, jak i dzieci. Nie zabrakło też drobnych sprzeczek. Niektórzy próbowali dyskutować z uczestnikami protestu, którzy jednak spokojnie tłumaczyli swoje racje.

Wielu zarzuca nam, że jeździmy drogimi ciągnikami. Ale to nasze narzędzie pracy! Każdy chce normalnie żyć! Myślę, że ludzie zrozumieją niedługo, że nasz problem to także ich problem. Ceny żywności zaczną drożeć, a upadające rolnictwo to droga do głodu - uważa Zbigniew Jasiński.

Rozmówcy podzieleni w sprawie protestu rolników

Zapytaliśmy przechodniów, co sądzą o proteście rolników. Zdania były podzielone. Część osób wskazywała, że "każdy ma prawo do protestów", a "rolnicy walczą o swój byt".

Nieprzychylna grupa ludzi twierdziła natomiast, że ci "dorobili się na dopłatach" i "nie byliby w stanie dorobić się na pietruszkach".

Przypomnijmy, że organizacje rolnicze domagają się reakcji Komisji Europejskiej i rządów krajowych na swoje postulatu. Protesty trwają nie tylko w Polsce, ale też w Niemczech, Holandii czy we Francji.

Marcin Lewicki, dziennikarz o2.pl

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić