"Chłopaki do wzięcia" szukają miłości. Tyle zarabiają w programie

36

"Chłopaki do wzięcia" to program, w którym pokazywane jest nierzadko bardzo skromne życie kawalerów. Okazuje się, że produkcja dawała im pieniądze. Nie zawsze kończyło się to dobrze dla bohaterów serialu.

"Chłopaki do wzięcia" szukają miłości. Tyle zarabiają w programie
"Bandziorek" to jeden z popularniejszych bohaterów "Chłopaków do wzięcia" (Licencjodawca)

"Chłopaki do wzięcia" to polski program dokumentalny, który emitowany jest na kanale Polsat Play od 2012 r. Przez te 11 lat zyskał grono wiernych fanów, którzy z zainteresowaniem śledzą losy bohaterów. Są nimi mieszkańcy małych miast i wiosek, niezamożni, za to z nadzieją poszukujący miłości na całe życie.

Autorzy programu bez upiększania pokazują zmagania bohaterów z trudną i często nieprzyjazną rzeczywistością. Opisują także, jak mężczyźni radzą sobie z samotnością i skąd czerpią pomysły na znalezienie kandydatek na żony. Panowie wytrwale podejmują kolejne próby i nie ustają w poszukiwaniach tej jedynej.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Zobacz: Znane pary ze sporą różnicą wieku

Pomysłodawca i reżyser serii Jerzy Morawski od początku podtrzymywał, że najważniejsze jest, aby uczestnicy mówili o sobie szczerze i nie "naginali rzeczywistości". Tę ideę pielęgnowano, rezygnując z honorariów, chociaż wsparcie finansowe miało miejsce.

- Przyjeżdżamy i widzimy, że nie mają co jeść, że nie mają pracy, dlatego dajemy pieniądze, aby im trochę pomóc. Ale tak naprawdę nie ma budżetu na honoraria dla uczestników, to nie jest telenowela i napisane role. To jest życie - mówił Morawski w rozmowie z magazynem Party.

O jakiej pomocy finansowej mowa? Produkcja płaciła m.in. za pomoc dentystyczną dla Krzysztofa Dzierżonowskiego "Bandziorka", z której, jak informował natemat.pl, mężczyzna zrezygnował. Jednocześnie portal ustalił, że uczestnicy serialu dostawali jednak po 500 zł. Te pieniądze nie zawsze przynosiły dobre skutki.

"Anonimowy urzędnik, który zna tamtejsze realia, mówi nam, że kiedy Roman Paszkowski dostawał 500 zł, natychmiast pojawiali się przy nim koledzy, a wówczas przestawał stawiać się w pracy. Mężczyzna miał nawet utarczkę z warszawską strażą miejską. Trafił do izby wytrzeźwień, w której pobyt kosztował go część wynagrodzenia za odcinek" - donosił portal.
Autor: KDH
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić