103-latka i jej dzieło. Żołnierze nie mogą się nadziwić

103-letnia Ljubow Jarosz aktywnie wspiera swoich żołnierzy, szyje im stroje maskujące i ma nadzieję, że Siły Zbrojne Ukrainy pokonają rosyjskiego okupanta. I wreszcie zakończą wojnę. W armii jest jej czterech wnuków, reszta rodziny pomaga.

103-latka i jej dzieło. Żołnierze nie mogą się nadziwić
103-letnia Ljubow Jarosz wspiera jak może Siły Zbrojne Ukrainy (Twitter)

Historia pani Ljubow Jarosz, która pochodzi ze wsi Chodorków w obwodzie żytomierskim, to najlepszy przykład niezłomności ukraińskiego ducha. Staruszka ma problemy ze wzrokiem i słabo już słyszy, ale od ponad roku wspiera Siły Zbrojne Ukrainy. Tka siatki maskujące dla żołnierzy (typ: Kikimora) i wierzy w wygraną wojnę.

W życiu widziała więcej, niż wielu może sobie wyobrazić. Rewolucję bolszewicką i wywłaszczenia, Hołodomor i II wojnę światową. Jako 13-latka uszła z życiem z tragedii, jaką Ukrainie zgotował Józef Stalin. W latach 1932-33 władze ZSRR wywołały klęskę głodu w jej kraju, wskutek której życie straciło 4, a może i 6 milionów ludzi.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: WP News wydanie 24.08, godzina 11:50

Nie było co jeść, całą żywność rekwirowali ludziom ludowi komisarze oraz NKWD. Ludzie zbierali i zjadali wszystko, byle tylko przetrwać. Aby przeżyć, ludzie zbierali kwiaty lipy i pokrzywy, mielili je i wypiekali z nich ciasteczka. A herbatę robiono z rzepy. Zjadano skórki od ziemniaków, grzyby, młode pędy wygrzebane w lasach.

Rozcieraliśmy trochę pszenicy i gotowaliśmy na niej cienką zupę, popijaliśmy ją tylko po to, żeby mieć coś do jedzenia, i kładliśmy się ponownie do snu - wspominała staruszka w rozmowie z Deutsche Welle.

Wiele dzieci zmarło, Ljubow Jarosz chorowała, ale przeżyła. Potem była II wojna światowa, a później koniec marzeń o własnym kraju i dominacja ZSRR. Ukraina i jej obywatele wiele przeszli, wiele wycierpieli i nadal liczą na zwycięstwo. 103-latka codziennie słucha wiadomości i chce dożyć zwycięstwa nad Rosją.

Trwa ładowanie wpisu:twitter

Wraz z córką i sąsiadkami tka siatki maskujące, by chronić żołnierzy ZSU. W armii walczy jej czterech wnuków, jest z nich bardzo dumna. Wszyscy zgłosili się na ochotnika. Siatki typu Kikimora mają ratować życie takich jak oni. "Chłopcy mogą się pod nimi chować, żeby nikt w nich nie trafił" - tłumaczyła pani Ljubow dziennikarzom DW.

Tak wiele już przeszliśmy, głód i zimno. Wciąż musimy cierpieć. Wszyscy czekamy na zwycięstwo, a ja chcę go jeszcze dożyć - opowiadała mediom.

I przypomina - a pamięta przecież tak wiele! - że wojna to największe zło. I że nikomu jej nie życzy.

Autor: KGŁ
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić