"Aż mnie wyprostowało". Reakcja księdza na samozbiory pomidorów
W Niewirkowie trwają samozbiory pomidorów, organizowane przez małżeństwo Saganów. Pieniądze zostaną przeznaczone na remont kościoła. - Aż mnie wyprostowało, gdy przekazali mi swoją decyzję. Nie chcieli żadnych pieniędzy dla siebie - mówi o2.pl ksiądz Witold Mikulski.
Tomasz i Anna Saganowie z Niewirkowa koło Zamościa organizują samozbiory pomidorów. Uprawiają je na terenie ok. 30-hektarowym. Do tej pory mieli umowę z przetwórnią, która dziennie mogła odbierać jeden samochód tego warzywa. Ponadto pomidory dojrzały później, przez co zbiory z pola miały trwać krócej.
Dlatego zdecydowali o samozbiorach i to bez określania ceny za kilogram. - Pomidory uprawiamy od sześciu lat i nigdy nie mieliśmy podobnego problemu - mówi o2.pl Anna Sagan.
Rodzina zdecydowała, że wpływy z samozbioru pójdą na remont XVIII-wiecznego kościoła Niepokalanego Poczęcia NMP i Marii Magdaleny w Dubie. - Zawsze włączamy się w akcje na rzecz kościoła. Sami taką akcję zorganizowaliśmy po raz pierwszy - przyznaje Anna Sagan.
Po tanie jabłka przyjeżdżają z całej Polski. "Sam zebrał 400 kg"
Dodaje, że samozbiory wciąż trwają. Są miejsca, gdzie pomidory zostały wyzbierane, ale w niektórych obszarach wciąż jest ich dużo. - Przyjeżdżali do nas ludzie ze Starachowic i Warszawy (po ok. 250 km), Pszczyny (ok. 450 km). Był też pan z okolic Wrocławia, który pokonał ponad 600 km - dodaje nasza rozmówczyni.
Ponieważ samozbiory nadal trwają, małżeństwo nie robiło jeszcze podsumowania zbiórki. - Nie spodziewałem się takiego odzewu. Najważniejsze, że te pomidory się nie zmarnowały. Myślałem, że ci państwo zostawią jakiś grosz dla siebie, bo przecież zainwestowali, a oni wszystko chcą na kościół. To piękny gest - mówi o2.pl ksiądz Witold Mikulski, proboszcz parafii Niepokalanego Poczęcia NMP i Marii Magdaleny w Dubie.
Jak dodaje, kościołowi w Dubie groziła katastrofa budowlana. Już od dwóch lat nie odbywają się tam msze. - To była ruina. Do tej pory on był tylko kosmetycznie naprawiany, a dziury były na wylot. W kaplicy na 40 osób odprawiamy mszę. Kto nie może jechać, to zostaje, ale niektórzy wybierają inne kościoły - dodaje ksiądz proboszcz i mówi, jak dowiedział się o pomyśle samozbiorów.
Pan Tomasz spotkał się z wikarym w szkole. Przedstawił mu pomysł, ale wikary sam nie chciał decydować. Gdy dowiedziałem się, co oni wymyślili, to aż mnie wyprostowało. No a potem miałem cały garaż pomidorów, bo chcieliśmy je chronić przed przymrozkami - wspomina z uśmiechem duchowny.
Remont kościoła ma być zakończony w październiku 2026 roku. Udało się otrzymać ponad 5 mln zł z Unii Europejskiej. Trzeba jednak dołożyć ok. miliona złotych, a to kosmiczna kwota dla niewielkiej parafii. Dlatego pomagają parafianie - nie tylko małżeństwo Saganów.
Mateusz Kaluga, dziennikarz o2.pl