Bohaterska interwencja w Chorzowie. "Serce waliło mi jak młot"
Przemysław Banaś, wychowawca z Domu Dziecka, stanął oko w oko z nożownikiem w Chorzowie. Dzięki jego odwadze udało się uniknąć większej tragedii. - Serce waliło mi jak młot - relacjonuje Banaś dla "Super Expressu".
Przemysław Banaś, wychowawca z Domu Dziecka, nie wahał się ani chwili, gdy usłyszał krzyki o morderstwie. Wybiegł na ulicę, gdzie zobaczył konającego człowieka i stojącego nad nim z nożem Dariusza J., znanego mu z widzenia.
Użyłem bardzo mocnych słów. Myślałem, że w ten sposób do niego dotrę, ale on był jak w amoku. Zaczął wymachiwać nożem w moim kierunku. Wokół było przerażenie, strach. Ludzie nie wiedzieli, co się dzieje. Nie byli w stanie zorientować się, gdzie jest niebezpieczeństwo. Nie każdy widział, że on ma nóż - opowiada Banaś dla "Super Expressu".
Są w KGW. Oto co mówią o zaangażowaniu młodzieży
Wychowawca postanowił działać, by chronić innych. Znalazł plastikową rurkę, którą użył do obezwładnienia napastnika.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bałem się, serce waliło mi jak młot, ale postanowiłem go obezwładnić. Ta rurka umożliwiała mi trzymanie go na dystans. Wiedziałem, że jak podejdę zbyt blisko, to mogę skończyć podobnie jak mężczyzna, którego wcześniej zaatakował. Dlatego okładałem go rurką, co raz powtarzałem, by rzucił noż i próbowałem mu go wytrącić z ręki. To było naprawdę duży nóż - dodaje.
Dzięki jego interwencji udało się wytrącić nóż z ręki Dariusza J. i obezwładnić go do przyjazdu policji.
Jak czytamy, Sebastian Wróbel, kolega Banasia, wybiegł z budynku zaraz po nim. Skierował się do rannego. Jest żołnierzem Wojsk Obrony Terytorialnej, ma przeszkolenie w ratownictwie medycznym. Niestety, mimo wysiłków, ofiara zmarła z powodu licznych ran.
Przemysław Banaś przyznaje, że wydarzenia te wciąż nie dają mu spokoju. - Wiele dzieci widziało, jeśli nie to, co się stało, to na pewno makabryczne skutki ataku Dariusza J. Mnie też nie daje to spokoju - mówi.
Nożownik z Chorzowa usłyszał zarzuty i został aresztowany
47-letni Dariusz J., który w piątek po południu (22 sierpnia) zaatakował nożem 52-letniego obywatela Ukrainy, usłyszał zarzut zabójstwa. Mężczyzna nie przyznał się do winy.
Śledczy wystąpili z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie podejrzanego. Sąd przychylił się do tego wniosku i zastosował wobec 47-latka areszt na okres trzech miesięcy.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi chorzowska prokuratura, która będzie szczegółowo wyjaśniać okoliczności tej tragedii. Za zabójstwo grozi kara nawet dożywotniego pozbawienia wolności.