Burza po zdjęciach "wyrobów wiejskich". Sprzedawcy odpowiadają
Na jednym ze straganów z warzywami na Śląsku pojawiły się domowe wędliny i mięsa. Nowa oferta wzbudziła ogromne emocje wśród mieszkańców – jedni chwalili pomysł, inni ostro krytykowali warunki sprzedaży i brak nadzoru sanitarnego. "Najlepiej jest pouczać i krytykować" - skomentowała sama właścicielka.
Na jednym ze śląskich straganów warzywnych pojawiła się nietypowa nowość – mięso i wędliny określane jako "wyroby wiejskie". Sprzedawcy już 4 października poinformowali na swoim profilu na Facebooku o poszerzeniu oferty i zapowiedzieli wprowadzenie świeżych produktów mięsnych.
W sobotę, 11 października, na straganie w centrum miasta rozłożono m.in. dziczyznę (mięso z dzika, jelenia i sarny), żeberka, boczek wędzony, kabanosy, kiełbasy, schab, baleron oraz wędzoną polędwicę. "Gotowi" – napisali właściciele, dodając do wpisu na Facebooku kilka zdjęć.
Na fotografiach widać duże czerwone i białe pojemniki z domowymi wędlinami, ustawione obok stolika z wagą. Całość znajdowała się na ulicy, pod drzewem, w pobliżu marketu.
Słynny targ świeci pustkami. "Wygląda to fatalnie"
Burza w komentarzach. "Gdzie sprawiedliwość dla przedsiębiorców?"
Post szybko przyciągnął uwagę internautów. W komentarzach zawrzało – część osób krytykowała pomysł sprzedaży mięsa w takich warunkach.
"Mam sklep wędliniarski i muszę mieć wodę, 3 zlewozmywaki, ciągłość chłodniczą, wskaźnik temperatur, a tu lata 70. Gdzie sprawiedliwość dla przedsiębiorców?" – napisał jeden z użytkowników.
Inni zwracali uwagę na kwestie sanitarne i bezpieczeństwo żywności.
"Sprzedaje na rynku i mam znajomych, co mają swoje wędliny. Po pierwsze lada chłodnicza, po drugie folia wokół stoiska żeby nikt na towar nie prychał czy nie dotykał i przede wszystkich wszystkie badania laboratoryjne i sanitarne. Sanepid na pewno nie wyraziłby zgody na takie stoisko, nawet jeśli to tylko pod zamówienia."
Nie brakowało też mocnych słów.
"I takie stoiska powinno omijać się szerokim łukiem. Każdy może łeb wsadzić, pokaszleć nad polędwiczką. Aż człowieka trzęsie, że takie rzeczy się praktykuje w tych czasach i ludzie to jeszcze kupują."
Pod wpisem pojawiły się również głosy broniące właścicieli. Część komentujących zwracała uwagę, że każdy powinien mieć prawo wyboru miejsca, w którym kupuje żywność.
Odpowiedź właścicielki: "Najłatwiej krytykować"
Po licznych komentarzach głos zabrali sami sprzedawcy. Właścicielka straganu zamieściła dłuższą odpowiedź, w której odniosła się do zarzutów i emocji w sieci.
Chciałam zauważyć, że wędlinki to OSOBNE stanowisko, jak widać na zdjęciu, dzisiaj był nasz pierwszy dzień, głównie odbiór zamówionych towarów. Informacja dla wszystkich zdenerwowanych w komentarzach. Najlepiej jest pouczać i krytykować, nie mając zupełnie pojęcia z totalną nie wiedzą. Po co poradzić lepiej zjechać na maxa. Tak jest najprościej, bo zdecydowanie trudniej jest wspierać i cieszyć się cudzym powodzeniem. Tak to już bywa.