Cenowy szok we Władysławowie. "Zgrzeszyłabym, mówiąc o drożyźnie"
Władysławowo, popularny nadmorski kurort, zaskakuje cenami. Dziennikarka "Faktu" spędziła w miasteczku kilka dni i skupiła się na relacjonowaniu tego, co zjadła. Stwierdziła, że wystarczyło dobrze poszukać, by zbytnio nie nadwyrężać wakacyjnego budżetu, a przy tym niczego sobie nie odmawiać.
Media społecznościowe w okresie wakacyjnym zalewane są "paragonami grozy" z nadmorskich restauracji. Nie wszędzie jest tak drogo, jak mogłoby się wydawać. Dziennikarka "Faktu" zjadła obiad w barze blisko plaży, a pozytywnie zaskoczył ją nie tylko smak potraw.
Zestaw: zupa pomidorowa, panierowane filety z mintaja, frytki i surówki był po 37 zł. A że zamówiłam trzy takie obiady i duże piwo (15 zł), na rachunku łącznie 123 zł. Plus należy się za domowy makaron do pomidorówki i solidne porcje — relacjonowała w tabloidzie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na wakacje morze góry, albo własna działa. "Ognisko, kiełbaska, piwko"
Dodała, że w ulicznych budkach za kawę płaciła 8 zł, zaś w miejscach oddalonych od głównej ulicy udawało się znaleźć gofry z cukrem pudrem już za 5,90 zł (z bitą śmietaną kosztował 5 zł więcej).
Kolejnego dnia wczasów wybrała się w inne miejsce (w obrębie Władysławowa) — za dwudaniowy obiad (botwinkę i pstrąga z ziemniakami i surówkami) zapłaciła 35 zł. Inne dania dnia można było zafundować sobie nawet za 30 zł.
Pozytywne wrażenie na dziennikarce "Faktu" zrobiły także fast foody. Obserwowała, jak turyści kupowali duże zapiekanki za 22 zł, placki ziemniaczane za 20 zł oraz wegetariańskie burgery. Bułkę z dwoma warzywnymi kotlecikami wyceniono na 22 zł.
Zgrzeszyłabym, mówiąc o drożyźnie, tym bardziej że chodzi o jeden z najpopularniejszych nadmorskich kurortów — oceniała.
Zwróciła uwagę na koszty noclegów we Władysławowie. Choć stawki w największych hotelach i pensjonatach blisko wybrzeża plasują się na podobnym pułapie, nieco dalej można znaleźć pokój w przystępnej cenie 90 zł za dobę.
Wakacje nad Bałtykiem mogą być tańsze. Jak się przygotować?
Aby nie wrócić z wakacji z pustym portfelem, wcale nie trzeba wcześniej zaopatrywać się w wałówkę. Przed podróżą można poświęcić chwilę na gastronomiczny rekonesans, bo to się opłaca.
Zamiast wchodzić do pierwszej lepszej restauracji przy deptaku, lepiej poszukać w sieci lub zapytać miejscowych, gdzie sami stołują się na co dzień. Często są to małe, rodzinne bary, które nie wydają fortuny na reklamę, ale karmią smacznie i znacznie taniej.
Również przekąsek warto szukać w bocznych uliczkach — zlokalizowane tam lokale prawdopodobnie płacą mniejszy czynsz, więc mogą mieć bardziej konkurencyjne ceny. A wy jaki macie sposób na obniżenie kosztów urlopu nad morzem?