Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 
aktualizacja 

Dlaczego Putin je organizuje? Trwają masowe wywózki z Ukrainy

Organizacje pozarządowe i władze Ukrainy alarmują: z okupowanych terenów Ukrainy Rosjanie masowo wywożą ludzi. Skala nie jest dokładnie znana, ale władze ukraińskie mówią o nawet dziesiątkach tysięcy ludzi. Mieszkańcy Ukrainy wywożeni są w głąb Rosji. Tam ślad się po nich urywa.

Dlaczego Putin je organizuje? Trwają masowe wywózki z Ukrainy
Prorosyjski bojownik w oblężonym Mariupolu l (AA/ABACA)

Od 24 lutego Ukraina broni się przed atakiem Rosji. Ukraińcy obronili swoją stolicę, ale wycofanie się Rosjan z obwodu kijowskiego ujawniło ogrom zbrodni wojennych: masowe mordy na cywilach, gwałty i zabójstwa. Jest jednak jeszcze jeden aspekt bandyckiego ataku Rosji na naszego wschodniego sąsiada.

Z terenów Ukrainy trwają wywózki ludności cywilnej. Na razie potwierdzone zostały w Mariupolu, ale źródła ukraińskie przekonują, że dotyczy to dużej części wschodniej Ukrainy. Nie wiadomo, ile osób przymusowo deportowano, jednak wicepremier Ukrainy Iryna Wereszczuk mówiła, że chodzi o nawet 45 tys. osób.

Inną liczbę podają władze Rosji. Państwowa agencja informacyjna TASS cytowała generała Michaiła Mizincewa, kierującego oblężeniem Mariupola, który podawał, że od początku wojny wywieziono z terenów objętych wojną ponad 550 tys. osób. Z tego aż 121 tys. z samego Mariupola.

Ludokrady

W trylogii husyckiej Andrzeja Sapkowskiego pojawiło się określenie "ludokrady". Było to słowo oznaczające de facto łowców i handlarzy niewolników. Dzisiaj o niewolnictwo trudno, jednak przymusowe, masowe wywózki w głąb Rosji każą przypomnieć sobie to słowo. Los deportowanych pozostaje nieznany. Często trafiają w głąb Rosji.

CNN dowodzi, że osoby objęte przymusowymi deportacjami często ukrywały się całymi tygodniami w coraz bardziej zniszczonym Mariupolu. Mer miasta podawał, że zniszczono lub poważnie uszkodzono 90 proc. budynków i infrastruktury.

Wiemy, że takie wywózki mają miejsce. Na razie mamy zbyt mało informacji by oszacować skalę tego procederu, ale ostrożne szacunki zakładają deportację ok. kilkudziesięciu tysięcy osób. Dzieje się to pod pozorem ewakuacji ludności cywilnej. Przekrój wywożonych jest szeroki, ale dominują niestety kobiety, dzieci i osoby starsze. Wywózki miały zacząć się 2-3 tygodnie temu. Częściowo odpowiada za nie regularna armia, a częściowo RosGwardia – dowodzone przez Wiktora Zołotowa wojska wewnętrzne - mówi o2.pl Jakub Wojtuń z Fundacji Instytut Prawa Wschodniego.

Ambasador USA przy ONZ Linda Thomas-Greenfield wskazywała niedawno na forum Organizacji, że Rosjanie odcinają mieszkańców Mariupola od kontaktu ze światem. Na porządku dziennym ma być odbieranie mieszkańcom dowodów osobistych, paszportów, telefonów komórkowych i rozdzielanie rodzin. Rosjanie nie pozwalają także stworzyć korytarzy humanitarnych dla ewakuacji ludności cywilnej. Cywile mogą również trafiać do tzw. "obozów filtracyjnych" w Donieckiej Republice Ludowej.

Rodzicom odbierane są dzieci. Tak stało się w przypadku kapitana reprezentacji Ukrainy w piłce wodnej Jewgienija Obedinskiego. Sportowiec zginął 17 marca w Mariupolu. Jego córeczka, 12-letnia Kira, którą wychowywał sam, została - wraz z innymi ukrywającymi się w mieście osobami - przewieziona do Doniecka. Istnieje podejrzenie, że Rosjanie chcą wywieźć ją do Rosji. O opiekę nad dzieckiem i pozostanie dziewczynki w Ukrainie walczy jej dziadek. O pomoc do organów międzynarodowych zaapelowały w tej sprawie ukraińskie władze.

Taka akcja ma na celu zorientowanie się przez rosyjskich okupantów, kto może być podatny np. na próby współpracy z Rosjanami, kto mógłby np. tworzyć zręby nowej administracji na okupowanych terenach. Podobnie zresztą było na polskich Kresach wschodnich po wejściu Armii Czerwonej w 1939 r. Ewentualnie cywile mogą zostać wywiezieni w głąb Rosji, po to by "nie przeszkadzali" Rosjanom, jeśli tego rodzaju współpracy nie będą chcieli podejmować. Ale rosyjska armia pokazała już, że jest zdolna mordować patriotycznie nastawioną ludność cywilną, co widzieliśmy w Buczy - mówi dalej Jakub Wojtuń.

Deportacja albo kula

Wojtuń wskazuje też na jeszcze jedną przerażającą możliwość. Okupanci rosyjscy mogli mieć przygotowane całe listy proskrypcyjne, czyli wykazy osób, które powinny być objęte większą "uwagą" okupantów, poddane przez nich represjom lub po prostu zamordowane. To np. przedstawiciele lokalnej administracji czy rodziny ukraińskich wojskowych. Taki los mógł spotkać zamordowanych w Buczy cywilów.

Dodaje, że docierające z Ukrainy informacje o przygotowywanych dziesiątkach tysięcy worków na zwłoki, mobilnych krematoriach oraz praktyki armii rosyjskiej z innych konfliktów pokazują, że ludność cywilną czeka nie tylko wywózka z terytorium Ukrainy. Takie mobilne krematorium z Mariupola pokazał np. mer Kijowa Witalij Kliczko.

Trwa ładowanie wpisu:twitter

Alternatywą dla wywózki może być po prostu rozstrzelanie. Mówią o tym cytowani przez CNN obywatele Mariupola, którym Rosjanie dawali piekielny wybór: wywózka albo śmierć. Niektórym udało się uciec z transportów. Uzbrojeni i umundurowani ludzie wywożą ludność cywilną najpierw do obozu filtracyjnego w Bezimennom. Stamtąd, poprzez przejście graniczne w Nowoazowsku trafiają do Rosji: do Taganroga, a później np. do Rostowa nad Donem.

Jak dodaje Wojtuń, eliminacja lokalnych elit czy to poprzez wywózki, czy mordowanie, jest częścią wielusetletniej rosyjskiej tradycji. Temu miały min. służyć znane także z polskiej historii wywózki min. na Sybir. Ale to tylko element walki Władimira Putina z narodem ukraińskim.

Na wyniszczenie

Dr Michał Sadłowski, ekspert ds. obszaru posowieckiego z Uniwersytetu Warszawskiego wskazuje trzy cele takiej polityki Kremla.

Po pierwsze, mają dowodzić na użytek zewnętrzny i wewnętrzny, że rzekomo represjonowana ludność rosyjska i rosyjskojęzyczna Ukrainy ucieka przed "banderowcami" i rosyjska "operacja specjalna" jest skuteczna i fundamentalnie im w tym pomaga. Tym samym Ukraińcy mają uciekać nie tylko na Zachód, do UE. Po drugie, to element polityki celowej zmiany struktury narodowościowej i społecznej Ukrainy, żeby związać tych ludzi z Rosją, państwem rosyjskim, rosyjską kulturą - mówi w rozmowie z o2.pl.

Jak mówi, historia dowodzi, że np. dzieci takich ludzi rusyfikują się już bardzo szybko. W jego ocenie, wywózki to również element selekcji i represji wobec elementu potencjalnie sprzeciwiającego się porządkom rosyjskim na Ukrainie: forma zastraszenia i obniżenia morale społeczeństwa.

I jest to wreszcie celowe osłabienie demograficznej Ukrainy, które wpłynie fatalnie na sytuację społeczno-gospodarczą tego państwa - podsumowuje Sadłowski.
Zobacz także: Relacja z ulic Kijowa. "Wielu odchodzi, ale są też tacy, którzy chcą pozostać"
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić