Rafał Strzelec
Rafał Strzelec| 
aktualizacja 

Ewa leżała wiele godzin w zaspie. Syn ujawnia dramatyczne kulisy sprawy

230

Ewa P. zaginęła w piątek, 12 stycznia. "Super Express" dotarł do syna kobiety, który w rozmowie z dziennikiem mówił o tym, jak wyglądały kulisy poszukiwań jego matki. Kobieta dzwoniła do bliskich mówiąc, że się zgubiła i leży w zaspie. Dzień później znaleziono jej ciało.

Ewa leżała wiele godzin w zaspie. Syn ujawnia dramatyczne kulisy sprawy
Znaleziono ciało zaginionej 60-latki (Facebook, Getty Images, Zaginieni - pomóżmy ich odnaleźć, rafal_olechowski)

Ewa P. zaginęła w piątek 12 stycznia. Kobieta skończyła pracę około godziny 14.30. Jak ustalił "SE" z placu Bieńczyckiego poszła na przystanek, skąd zazwyczaj wracała do domu autobusami linii 110 lub 160.

Wszystko wskazuje na to, że kobieta weszła do złego autobusu - jechała linią 212. Kiedy dostrzegła pomyłkę, postanowiła wysiąść.

Ewa leżała w zaspie wiele godzin

Około godziny 17.30 mąż pani Ewy otrzymał telefon. - Mama powiedziała, że się zgubiła, nie wie gdzie jest, leży w zaspie, nie może wstać - relacjonuje w rozmowie z "SE" pan Radosław, syn 60-latki. Już około godziny 18.00 policja została powiadomiona o zaginięciu kobiety.

Rozpoczęła się dramatyczna walka z czasem. Policja oraz bliscy pani Ewy byli cały czas z nią w kontakcie. - Mama miała nowy telefon z dostępem do internetu i lokalizacją, który sam jej kupiłem. Od momentu zaginięcia rozmawiałem z nią 17 razy. Ostatnie połączenie jest siedemnaście minut po północy - opisuje dalej syn pani Ewy.

Jak relacjonuje pan Radosław, kobieta miała widzieć drony. Powiadomiony o tym policjant miał stwierdzić, że "coś jej się pomyliło". Około godziny 2.00 w nocy Ewa przestała odbierać telefony.

Znaleziono ciało

Finał tej historii jest tragiczny. W sobotę (13 stycznia) po południu służby odnalazły ciało 60-latki. Jak podaje "SE", zaginiona leżała nieopodal ulicy Wąwozowej w Kocmyrzowie, 300 metrów od głównej ulicy. Jest to bardzo grząski teren. Nietrudno tam o poślizgnięcie się i upadek.

Pan Radosław uważa, że gdyby policja zabezpieczyła na czas monitoring z autobusu, jego mama by żyła. Mundurowi mieli mu przekazać, iż poszukiwania prowadzono na trasie linii 110 i 160, gdzie jego mamy nie było. Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci.

"SE" przypomina przy okazji historię 14-letniej Natalii z Andrychowa. Dziewczyna zmarła 400 metrów od komisariatu w samym centrum miasta. Przez wiele godzin leżała w zaspie, w końcu ciało znalazł znajomy jej ojca.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić