Jan Manicki
Jan Manicki| 

Gruchot Wałęsy. "Nie przeszedłby badań technicznych"

181

Prezydent to jedna z najważniejszych osób w państwie. Zazwyczaj porusza się ekskluzywną, opancerzoną limuzyną. Jednak nie zawsze tak było. Jerzy Dziewulski opisał historię z czasów, gdy pełnił funkcję szefa ochrony Aleksandra Kwaśniewskiego. Prezydencki samochód po poprzedniku miał pozostawiać wiele do życzenia.

Gruchot Wałęsy. "Nie przeszedłby badań technicznych"
Prezydencka limuzyna po Wałęsie miała być w opłakanym stanie (CC BY-SA 3.0, CLI, Koneser 33)

W książce z 2019 roku były policjant, antyterrorysta i polityk przywołuje wspomnienia, kiedy musiał zweryfikować stan techniczny limuzyny, którą poruszała się głowa państwa. Stwierdził, że nie było to nic przyjemnego.

To był specjalny model opracowany przez pewną "firmę", która go przystosowała i opancerzyła. Powiem szczerze, tak między nami, że nie ma większego g… niż samochód, który schodzi z masowej linii produkcyjnej, a następnie ulega selektywnemu pancernemu tuningowi. Tu szybka, tam wzmocniona płytka. (…) W tej prezydenckiej limuzynie zaczęła się rozwarstwiać przednia szyba – opisał.

"Pancerny" wóz Wałęsy. "Po skończonej kadencji był kompletnie zdezelowany"

Lech Wałęsa był w latach dziewięćdziesiątych uosobieniem przemian w Polsce. W jego otoczeniu mnóstwo ludzi było jednak przypadkowych. Nie mieli oni najmniejszego pojęcia, w jaki sposób zapewnić bezpieczeństwo głowie państwa.

Na całe szczęście, nikt nie próbował dokonać zamachu na prezydenta. Skutki mogły być katastrofalne, ponieważ głowa państwa jeździła po ulicach w "samoróbce". Szef ochrony Aleksandra Kwaśniewskiego twierdzi, że pojazdy przywódcy Solidarności do niczego się nie nadawał.

Włożyli mu płyty pancerne. Szyby też były pancerne. Poza tym wzmocnili konstrukcję. Tylko ten wóz po skończonej kadencji był kompletnie zdezelowany. Dlaczego? Nie dlatego, że Wałęsa czy jego kierowca go celowo niszczyli, tylko dlatego, że ten samochód technicznie nie był przygotowany do tego, żeby być pancerny. To była masowa, normalna konstrukcja, lekko wzmocniona. I nagle wkładają ci kuloodporną szybę grubości dziesięciu centymetrów! – podkreślił w najnowszej książce Dziewulski.

Prezydencki gruchot trafił do Kwaśniewskiego. "Ktoś w miejscu szyberdachu przyspawał stalową płytkę"

Jerzy Dziewulski zauważa, że to głównie za jego namową środowisko Aleksandra Kwaśniewskiego zdecydowało się na zakup nowej, pancernej limuzyny. Wpływ na to miał również klimat polityczny w Polsce – w tym czasie wiele osób nie zgadzało się na powrót lewicy do władzy. Do czasu zakupu nowego auta prezydent miał jednak okazję "testować" pojazdy po swoim poprzedniku.

Kwaśniewski jeździł tym mercedesem Wałęsy po przysiędze prezydenckiej. Wcześniej też był pancerny wóz. Patrzę, volvo. I nie wierzę własnym oczom, co też mi zachwalają jako opancerzone volvo. Jaja sobie robią. (…) Tam gdzie normalnie jest szyberdach, a ktoś przyspawał w tym miejscu stalową płytę. To ci pancerny wóz! Ale to nie koniec tych kwiatków. Okazało się, że to auto za Chiny ludowe nie przeszłoby kontroli technicznej! – opisał były szef ochrony Aleksandra Kwaśniewskiego.

Po kilku miesiącach urzędowania Aleksander Kwaśniewski mógł wreszcie poczuć się bezpiecznie. Otrzymał pierwszy w dziejach III RP profesjonalnie przygotowany pojazd marki BMW. Dzięki temu nie musiał już się obawiać o własne życie.

Obejrzyj także: Politycy komentują wypadek SOP. "Rządowi piraci na drogach"

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić