Katastrofa w Malawie. Policja przyszła do sołtysa. "Prosili o pomoc"
W Malawie doszło do katastrofy śmigłowca Robinson R44. Dwie osoby zginęły. Na miejscu trwa akcja służb. - Dowiedziałem się o tym zdarzeniu od policjantów. Poprosili o pomoc - mówi w rozmowie z o2.pl Eugeniusz Piotrowski, sołtys Malawy.
W sobotę, 29 listopada około godz. 16.00 w miejscowości Malawa doszło do katastrofy prywatnego śmigłowca Robinson R44. Maszyna runęła na ziemię. W wyniku zdarzenia zginęły dwie osoby znajdujące się w środku.
Eugeniusz Piotrowski, sołtys Malawy mówi w rozmowie z o2.pl, że do zdarzenia doszło daleko od jego domostwa, bliżej miejscowości Krasny.
Dowiedziałem się o tym zdarzeniu od policjantów. Prosili o pomoc - szukali kogoś, kto posiada ciągnik, aby wyciągnąć tę maszynę. W nocy może być to bardzo trudne. Tam jest bardzo mokro. Powiedziano mi, że to trudno dostępny teren, zalesiony, bliżej Krasnego - mówi w rozmowie z o2.pl sołtys wioski.
Katastrofa lotnicza w Dubaju. Świadek nagrał moment wypadku
Jak dodaje, helikoptery bardzo często latają w okolicach wioski. Ale jeszcze nigdy nie doszło do takiej tragedii.
To pierwszy taki przypadek - mówi nam sołtys.
Na miejscu cały czas trwa akcja z udziałem służb - strażaków i policjantów. St. kpt. Jan Czerwonka przekazał w rozmowie z serwisem rzeszow-info.pl, że 15 zastępów, około 50 strażaków. Na miejscu pracuje ekipa dochodzeniowo-śledcza z KMP w Rzeszowie pod nadzorem prokuratora. Z kolei żołnierze WOT mają sprawdzać, czy nie ma innych ofiar tej tragedii. Okoliczności tragedii będzie badać Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego.