Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 

Rząd otrzeźwieje? Eksperci: Nie da się zrzucić winy na "lewactwo"

1127

W Kongresie USA odbyła się w środę debata o Polsce i Węgrzech. Kongresmeni usłyszeli m.in. zdania o zagrożeniu demokracji, wolności sądów i mediów oraz braku poszanowania praw mniejszości. Pojawiły się też niepokojące zdania o możliwych sankcjach, a nawet przeniesieniu części wojsk USA z Polski. Dla naszego bezpieczeństwa byłaby to katastrofa. Mówi o tym m.in. były szef MSZ, Radosław Sikorski.

Rząd otrzeźwieje? Eksperci: Nie da się zrzucić winy na "lewactwo"
Mocne słowa Heather Conley, szefowej ważnego think tanku o Polsce (Andrew Harrer)

Polska i Węgry na cenzurowanym w Kongresie USA. Podczas środowego wysłuchania członkowie Komisji Helsińskiej usłyszeli sporo gorzkich słów o Polsce i Węgrzech. Przed Komisją wystąpiła m.in. Heather Conley. Szefowa wpływowego think tanku German Marshall Fund ostro wypowiadała się o Polsce. Padły nawet postulaty sankcji.

Nie sądzę by tak się zdarzyło, że doszłoby do jakichś ruchów wojsk USA. Za długo siedzę w polityce. To próba wywierania nacisku na Polskę - mówi o2.pl wiceprzewodniczący Sejmowej Komisji Obrony Narodowej, Waldemar Andzel.

I choć polscy dyplomaci uspokajają, to sprawa powinna być ostrzeżeniem dla władz. Mówi o tym o2.pl m.in. były szef MSZ, Radosław Sikorski czy płk Grzegorz Małecki.

Conley, której głos jest słyszalny w kręgu waszyngtońskich elit, wysunęła propozycję przeniesienia części wojsk USA z Polski do innych krajów. Zasugerowała również, że być może Polska i Węgry powinny "odczuć koszty gospodarcze" swoich działań. Dla Polski, starającej się o zakupy broni z USA, byłaby to katastrofa.

Czy powinniśmy realnie obawiać się takich działań? Aktywność rządu PiS i niektóre jego działania budzą niepokój w USA. Wydaje się jednak, że postulaty Conley, choć nośne, mogą być dla amerykańskiego establishmentu politycznego zbyt radykalne.

Zobacz także: NATO chce powstrzymać zagrożenie ze strony Chin. Ekspert: to wciągnie nas w wojnę wielkoskalową

"Pozytywna" wizyta ministra

Na początku października, w USA przebywał z trzydniową wizytą szef MON, Mariusz Błaszczak. Wśród poruszonych wtedy tematów znalazła się także amerykańska obecność wojskowa na wschodniej flance NATO. Ustalenia były wtedy korzystne dla Polski. Czy teraz mogłoby się to zmienić?

Szczegóły wizyty ministra Błaszczaka w kontekście obecności wojskowej Amerykanów w Polsce były wtedy pozytywne. Uważam, że to się nie zmieni. Nie sądzę też, by jakieś radykalne ruchy wojskowe były rozpatrywane - mówi o2.pl wysoki rangą polski dyplomata, proszący o zachowanie anonimowości.

Przekonuje, że Heather Conley od dawna była co najmniej nieprzychylna obecnym władzom Polski. Ale jej głos, nawet w liberalnym Waszyngtonie, gdzie świadomość spraw dotyczących Polski kształtowana jest m.in. przez Anne Applebaum czy braci Brzezinskich, uchodzi za najbardziej radykalny.

Blokada zakupów? Ryzyko niewielkie, "ale..."

Nasz rozmówca podkreśla, że od wysłuchania odcięli się senatorowie republikańscy. Także reprezentacja demokratów była stosunkowo niewielka. Podkreśla, że Heather Conley od dawna wiąże kwestię obecności wojskowej USA w Polsce ze sprawami ideologicznymi.

Byłbym negatywnie zaskoczony, gdyby realnie doszło do jakiejś dyslokacji. To wysłuchanie nie poprawi jednak oczywiście gruntu do rozmów prezydentów USA i Polski. Nie sądzę też, by doszło do blokady zakupów uzbrojenia. Ale takie ryzyko może się pojawić, jeśli strona polska zaniedba pracę dyplomatyczną na forum Kongresu - dodaje.

Przekonuje również, że prawdziwym sygnałem ostrzegawczym mogłaby być decyzja o "ścięciu" przez Amerykanów budowy bazy rakietowej w Redzikowie. To powinno uruchomić w głowach polskich decydentów alarmy. Podkreśla jednak fakt, że choć relacja między krajami jest niesymetryczna (bilans zysków jest nadal korzystniejszy dla Amerykanów), to Polska jest zbyt istotnym elementem w układance NATO na wschodniej flance Sojuszu. Ale niektóre sygnały, takie jak np. wywiad prezydenta Andrzeja Dudy dla telewizji FOX, mocno kojarzonej z Donaldem Trumpem, czy wizyta we Francji i rozmowy o energetyce atomowej z Francuzami również mogą wpływać na postrzeganie Polski w USA. I wpływają.

Sygnał otrzeźwiający

Także były szef Agencji Wywiadu, płk Grzegorz Małecki mówi, że takie stanowisko powinno podziałać na polskich decydentów jako głos otrzeźwienia.

Głos szefowej German Marshall Fund nie jest, oczywiście, głosem Kongresu. Ale jest słyszalny i słuchany w elitach politycznych USA, w elitach władzy. To, że tego rodzaju wnioski i propozycje pojawiają się w murach kongresu, jest ostrzeżeniem dla Polski - mówi o2.pl płk Małecki.

Zagrożenie dostrzega także były oficer wojskowych służb specjalnych. W rozmowie z o2.pl przekonuje, że jeśli Polska i Węgry nadal będą budziły zastrzeżenia Amerykanów, to w końcu doczekamy zmian w obecności wojskowej USA w obu krajach.

Oczywiście nie wyrzucą nas z NATO, ale w procesach decyzyjnych nie będziemy uczestniczyć. Skończy się na oficjalnych wystąpieniach, podpisach, ale wpływu na realny kształt działań Sojuszu mieć nie będziemy - przekonuje.

"To nie kryzys, to rezultat"

Opisanego scenariusza nie wyklucza także były szef MON i MSZ, Radosław Sikorski. Eurodeputowany opisuje w rozmowie z o2.pl, że to, co dzieje się w Kongresie, nie jest kryzysem, a rezultatem rządów Prawa i Sprawiedliwości.

Apeluję do polskich władz o opamiętanie. Kongres USA to nie jest "lewactwo". German Marshall Fund czy American Enterprise Institute – to nie jest lewactwo. To są stare, demokratyczne, republikańskie instytucje, których opinie są słuchane przez administrację USA. Nie da się zrzucić winy na "lewactwo" czy opozycję. Amerykanie widzą, co się dzieje w Polsce, co PiS robi np. z sądami czy trójpodziałem władzy - mówi o2.pl Sikorski.

Eurodeputowany przekonuje, że "rządzący Polską ideolodzy-amatorzy nie wiedzą, iż Kongres może samodzielnie zdecydować np. o wycofaniu finansowania środków na rotacyjną obecność wojsk USA w Polsce".

Ona nie jest czymś wyrytym w kamieniu. Jeśli coś wydarzy się np. w Cieśninie Tajwańskiej, to Amerykanie rzucą wszystkie siły i środki tam. Albo po prostu obetną finansowanie, to jedna linijka w budżecie zatwierdzanym przez Kongres. Turcja, choć formalnie członek NATO, uznawana jest dziś za pół-sojusznika. Wypadła z programu zakupu F-35, więc sytuacja tego rodzaju nie jest czymś niewyobrażalnym w NATO - dodaje były szef MSZ.

Kończy zaś mówiąc, że Polska, niegdyś stawiana za wzór, dziś znowu jest pod pręgierzem.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić