Końskie. Po pogrzebie okazało się, że... ciała nie było w trumnie

100

Ogromny smutek musiał towarzyszyć rodzinie pani Stefanii z Końskich w woj. świętokrzyskim. Kobieta zmarła w szpitalu covidowym w Staszowie, a zaraz po pogrzebie przyjechała do nich policja z przykrą informacją.

Końskie. Po pogrzebie okazało się, że... ciała nie było w trumnie
Zdjęcie ilustracyjne (PAP)

Tuż po pogrzebie pani Stefanii z Końskich (woj. świętokrzyskie) jej córka odebrała telefon. Była to policja. Mundurowi powiedzieli, że ciało kobiety nie zostało wciąż odebrane z kostnicy, a przynajmniej taką dostali informację.

Moja babcia zmarła wieczorem 2 kwietnia. Następnego dnia jej córka, a moja ciocia, była w szpitalu. Odebrała wszystkie dokumenty potwierdzające zgon pacjentki. Skontaktowaliśmy się z zakładem pogrzebowym w Staszowie, który zabrał ciało i skremował je. Pogrzeb babci odbył się 8 kwietnia - mówi wnuczka pani Stefanii.
W poniedziałek do domu cioci w Końskich przyjechała policja i poinformowała ją, że szpital w Staszowie twierdzi, jakoby ciało babci nie zostało do tej pory odebrane z kostnicy. Kazali natychmiast po nie jechać. Proszę sobie wyobrazić szok jaki wtedy wszyscy przeżyliśmy. Zwłaszcza ciocia, która jest po operacji. Nagle okazało się, że tak naprawdę nie wiadomo kogo pochowaliśmy - dodaje.

Rodzina próbowała wyjaśnić nieporozumienie. Nie było to proste, ponieważ na co dzień mieszkają w Niemczech, a pandemia znacznie ogranicza podróżowanie.

Obdzwoniliśmy zakład pogrzebowy, kostnicę, szpital, dosłownie wszystkich - twierdzi wnuczka zmarłej.
W zakładzie pogrzebowym powiedzieli nam, że nie ma możliwości, aby stało się coś takiego. Twierdzili, że wszystkie dokumenty potwierdzające odbiór zwłok są w porządku. Pan w kostnicy na prośbę cioci sprawdził wszystkie ciała, ale też nie dopatrzył się żadnych nieprawidłowości. Zwłok babci tam nie było - dodaje.

Jak więc doszło do takiej sytuacji? Wnuczka pani Stefanii postanowiła rozwikłać zagadkę i zadzwoniła do szpitala.

Kontaktowaliśmy się z dyrekcją szpitala, prosząc o wyjaśnienie całej sprawy, jednak przekazano nam tylko zdawkową informację, że być może doszło do pomyłki, że trudno odróżnić czasem kopię od oryginału itp. Żadnych przeprosin. Dosłowni nic - dodaje zdenerwowana kobieta.

Dyrektor szpitala w Staszowie Paweł Wojtasik nie chce komentować sprawy. Twierdzi, że dopiero jak zostanie ona dokładnie zbadana i wyjaśniona, będzie mógł zabrać w tej sprawie głos.

Autor: KLS
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić