Koszmarny wypadek Polki w Turcji. Koleżanka zdradziła szczegóły
Urszula Jóźwiak uległa wypadkowi w Turcji. 71-latka wygrała walkę z guzem mózgu, dlatego zdecydowała się wyjechać na wymarzone wakacje z koleżanką. - Byłyśmy już po kolacji i patrzyłyśmy na domy obok hotelu - mówi w reportażu "Interwencji" Genowefa Musiał. - Obudziłam się w szpitalu - mówi kobieta.
Urszula Jóźwiak w czasie wyjazdu do Turcji została potrącona przez samochód. Była w stanie krytycznym. Miała pękniętą wątrobę, krwotok podpajęczynówkowy mózgu, krwiak opłucnej, rozległe rany twarzy i głowy, złamany kręg w kręgosłupie, połamane żebra, przebite płuco, rozległe krwawienia, obrzęki. W wyniku pękniętej cewki moczowej doszło do poważnego zakażenia, musiała przejść operację.
71-latka pochodzi z woj. świętokrzyskiego. Zbiórka na sprowadzenie Urszuli Jóźwiak z Turcji do Polski ruszyła na stronie Siepomaga.pl. Wiadomo, że Urszula Jóźwiak nie ma pełnej świadomości, nie mówi. Jej stan jest stabilny. Bliscy kobiety wystąpili w "Interwencji" Polsatu.
Jak opowiada jej wnuk Michał, 71-latka jest sołtysem, pracuje w opiece społecznej. Dwa lata temu przeszła operację guza mózgu. Udało jej się pokonać chorobę, dlatego zdecydowała się na wypad do Turcji z koleżanką.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Potężna ulewa w Paryżu. Ulice zamieniły się w rwące potoki
Byłyśmy już po kolacji szłyśmy i patrzyłyśmy na domy obok hotelu tak pięknie okwiecone, takie dywany kwiatowe były. I nie wiem, stało się… samochód wjechał w nas, a właściwie we mnie, bo ona szła od drugiej strony czy za mną. Obudziłam się w szpitalu - mówi w reportażu Genowefa Musiał. - Koleżanka została i ona jest taka, że jak wyjeżdżałam, to w ogóle nie było kontaktu z nią.
Wnuczek Michał dodaje, że trwa śledztwo po wypadku. Na drodze nie było śladów hamowania, a obie Polki miały przez uderzenie odlecieć na 7 metrów.
Koszty leczenia przewyższyły już sumę polisy, na którą była ubezpieczona. Każdy dzień w szpitalu to jest 2-3 tysiące euro - mówi w reportażu wnuk Michał.
Ona może wrócić tylko drogą powietrzną, co kosztuje około 200 tysięcy zł. Nas na to po prostu nie stać, nie dajemy rady sami uzbierać. Nawet gdybyśmy sprzedali wszystko, co mam, no to i tak chyba byśmy nie uzbierali - przyznała Małgorzata, córka poszkodowanej kobiety.